Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

Moonfall [RECENZJA] – Roland Emmerich powraca, by po raz kolejny zniszczyć Ziemię

Roland Emmerich powraca na duży ekran z kolejnym filmem katastroficznym. Reżyser odpowiedzialny za produkcje takie jak „Pojutrze”, „2012” czy kontynuację „Dnia Niepodległości” z 2016 roku postanowił zaprezentować widzom nowy sposób anihilacji ludzkości.

Tytułowy upadek księżyca nie jest niczym nowym w twórczości Emmericha. „Moonfall” to kolejny film, w którym fabuła, bohaterowie oraz podejmowane przez nich wybory nie mają właściwie znaczenia i są tylko mniej znaczącym tłem produkcji, która skupia się na widowiskowym ukazaniu rozwałki jaka spotyka Ziemię. Każdy kto oglądał poprzednie dzieła wspomnianego reżysera, nie powinien być zaskoczony ani miszmaszem fabularnym, ani efektownym ukazaniem scen katastroficznych (zdecydowanie te sceny są najlepszym aspektem filmu).

W filmie Księżyc z niewiadomych z początku przyczyn wypadł ze swojej orbity i jest na kursie kolizyjnym z Ziemią. Jednak to nie sama kolizja ma być najbardziej destruktywna, a samo zbliżenie się Księżyca do naszej planety. Jedynym sposobem na ocalenie ludzkości jest samobójcza misja, której podejmuje się trójka głównych bohaterów (których imion z resztą nie pamiętam, tak słabo napisane były te postacie). Wbrew woli amerykańskich generałów, którzy chcieli by sięgnąć po rozwiązanie dobre w każdej sytuacji – broń atomową, misja kończy się sukcesem (co prawda częściowym, bo większość planety leży w gruzach).

katastrofa moonfall recenzja
Patrick Wilson jako Brian Harper
Gra aktorska w tym filmie jest słaba i pomimo mojej sympatii do Patricka Wilsona, byłem nieco rozczarowany jego grą. Co prawda, przez delikatnie mówiąc średni scenariusz, aktorzy nie mieli za bardzo okazji żeby się wykazać swoją grą, muszę tu pochwalić Johna Bradleya. Oczywiście, że jego rola jest przekoloryzowana, wciela się w postać nerdowatego, śmiesznego grubasa, jednak z całej obsady filmu to właśnie Bradley najlepiej odegrał swoją rolę. Reszta bohaterów przy nim wydaję się być drewnem bez emocji, a relacje między postaciami istnieją tylko na papierze. Najgorzej wybrzmiewa tu relacja Briana (w którego wcielił się wspomniany już Patrick Wilson) z jego synem.
Mimo wszystko najbardziej rozczarowującym elementem filmu była „zagadka” Księżyca, a właściwie co spowodowało zmianę jego orbity. Będąc fanem (nie tylko filmów) science-fiction oraz różnych teorii spiskowych, początkowo concept wydawał mi się naprawdę intrygujący. I pomimo, że na samym początku zateasowano nam co niszczyło satelity, miałem nadzieję że film pójdzie w inną stroną. Niestety myliłem się, bo twórcy zdecydowali się iść po najmniejszej linii oporu, aby jak najszybciej przejść do spektakularnej rozwałki. Motyw obcej cywilizacji był tak banalny, że przez chwilę zastanawiałem się czy wciąż oglądam ten sam film. Uważam, że można to było zrobić na masę innych sposobów. Finalnie wątek kosmitów oraz tej ogromnej wojny galaktycznej wywołał u mnie śmiech z zażenowania. Mam wrażenie, że pod koniec filmu Emmerich zapomniał, że to nie jest kolejna część „Dnia Niepodległości”.

Film broni się jedynie efektami specjalnymi, jednak były momenty w których nawet one wypadły słabo. Pojawiła się także masa błędów logicznych, takich jak głupie i po prostu nieprzemyślane decyzje bohaterów, czy też błędy typu dźwięku wybuchów w kosmosie. W końcowym akcie nawet prawa fizyki często szły w odstawkę.

Halle Berry
Halle Berry jako Jocinda Fowler

Jeśli lubicie tępą rozwałkę w stylu „2012” czy innych tego typu produkcji, to jest to idealny film na wieczór z popcornem. Obejrzeć, pośmiać się, zapomnieć. Jeśli szukacie filmu katastroficznego, w którym istnieją jakiekolwiek relacje między postaciami, a bohaterowie nie są apatycznymi robotami, to zdecydowanie bardziej polecam wam „Wandering Earth” czy bardziej luźny „Dont Look Up” z iście gwiazdorską obsadą.

Ocena: 5/10

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Mikołaj Łukaszyk

Mikołaj Łukaszyk

Student prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Fan produkcji science-fiction, na czele z uniwersum Halo. Oprócz kinowych blockbusterów często oglądam polskie produkcje. Masowo pochłaniam przeróżne seriale i animacje, głównie z początku lat 2000. Prywatnie interesuję się również piłka nożną i geopolityką.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy