„Niech to usłyszą” to owoc współpracy duetu popularnych polskich pisarzy, Jakuba Ćwieka (serie „Chłopcy” czy „Kłamca”) oraz Wojciecha Chmielarza (znanego głównie z kryminalnego cyklu o komisarzu Mortce), który – początkowo zrealizowany jako słuchowisko – doczekał się również nowelizacji. W oryginalnej wersji, powstałej przy współpracy pisarzy z Radiem Zet, głosu postaciom użyczyli m.in. piosenkarka Margaret, Robert Makłowicz oraz Andrzej Grabowski. Książkowe wydanie „Niech to usłyszą” ukazało się w połowie listopada nakładem wydawnictwa W.A.B., dzięki czemu z nową historią Ćwieka i Chmielarza – początkowo emitowaną w formie odcinków – mogą zaznajomić się wszyscy. I mimo ze fabuła opowiedziana w słuchowisku jest metatekstualnie związana z tematyką radiostacji, dzięki czemu poznawanie fabuły w ciągu emisyjnym na pewno dodatkowo wpływało na immersję, „Niech to usłyszą” doskonale sprawdza się również jako książkowy kryminał, który – gdy już zatopimy w niego głębiej zęby – ciężko z powrotem odstawić na półkę.
Charakterny miks stylów
Do lektury podchodziłem dosyć sceptycznie. W liceum z przyjemnością przeczytałem „Chłopców” Ćwieka, ale już najnowsze pozycje pisarza nigdy nie zwróciły mojej bliższej uwagi; polskie fantasy to rodzaj literatury, który – z nielicznymi wyjątkami – z wiekiem stał się dla mnie zwyczajnie obojętny. Podobne obawy miałem ze strony Chmielarza, którego bardzo cenię jako osobistość internetową ze świetnie prowadzonym fanpejdzem, ale już czytana przed dwoma laty „Rana” zupełnie zniechęciła mnie do zgłębienia dalszej twórczości tego pisarza. Po „Niech to usłyszą” spodziewałem się sygnowanego dużymi nazwiskami generycznego czytadła z tanimi plotwistami, które, owszem, dostarczy chwilowej rozrywki, ale koniec końców ucieknie z głowy szybciej, niż zdążę wyjąć z książki zakładkę. Ot, pociągowa lektura, która z pewnością skonstruowana została solidnie, ale nie zrobi niczego więcej, aby zatrzymać czytelnika myślami dłużej przy sobie.
I… muszę przyznać, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Przede wszystkim dlatego, że „Niech to usłyszą” oferuje naprawdę kompetentną fabułę, która angażuje i satysfakcjonująco rozwija się do samego końca. Gdy przebrniemy przez nieco toporny początek (ok. 50-60 stron), czeka nas blisko 300 stron wciągającej narracji, w trakcie których ciężko znaleźć dobry moment na przerwanie lektury. Duża w tym zasługa miksu stylów obojga pisarzy, których to wzajemna dynamika nadaje kolejnym scenom różnorodności i energii, jednocześnie zachowując wewnętrzną spójność. Gdyby ktoś mi powiedział, że „Niech to usłyszą” napisane zostało w całości przez jednego autora, uwierzyłbym w to bez zastanowienia; ale jednocześnie fakt, że historia ma „dwóch ojców” z pewnością działa na jej korzyść. Przykładowo – widać jak na dłoni, że jeden ze współautorów skoncentrował się na usnuciu kryminalnej intrygi odwołującej się do lat PRLu, rzetelnie opisując realia tamtych lat, podczas gdy drugi odnalazł się w nadaniu konkretnym scenom humorystycznego sznytu i zdynamizował sceny akcji. Takich współzależności jest w „Niech to usłyszą” masa; czuć, że współpraca Chmielarza i Ćwieka musiała przebiegać owocnie, a co za tym idzie: przeobraziła się w naprawdę niezłą propozycję dla fanów twórczości stylu zarówno jednego, jak i drugiego.
„Niech to usłyszą” – ale co?
Fabuła historii Chmielarza i Ćwieka koncentruje się wokół głośnego uprowadzenia piosenkarki muzyki pop, Maggie. Tajemniczy porywacz, ukrywający twarz pod osobliwą maską z wizerunkiem budzika, usiłuje posłużyć się Maggie, aby wejść na antenę Radia Zet i nadać komunikat dla jak największej ilości słuchaczy. Z sytuacją poradzić próbują sobie zarówno dyrektorzy radia, jak i policja i sama porwana, która usiłuje nawiązać relację z nieznajomym, aby zyskać szansę na wolność. „Niech to usłyszą” to kryminalny thriller i jedna z tych książek, która nie rozpieszcza nas opisami postaci czy przyrody; zamiast tego większość stron upchana jest dialogami i konkretną akcją. Ma to swoje podłoże, oczywiście, w oryginalnym formacie historii – jakby nie patrzeć, mamy do czynienia ze znowelizowanym słuchowiskiem.
Fabuła jest typowa dla tego typu historii – intryga stopniowo się rozwija i poznajemy coraz więcej bohaterów, aż w końcu docieramy do wielkiego finału, w którym wszystkie zebrane po drodze poszlaki zaczynają nabierać głębszego sensu, a postaci stają twarzą w twarz z głównym zagrożeniem. Wszystko poprzedzone jest oczywiście kilkoma plot twistami, które wywracają nasze spojrzenie na dotychczasowe wydarzenia do góry nogami. Historia przedstawiona w „Niech to usłyszą” jest naprawdę kompetentnie prowadzona i łatwa w śledzeniu, zachowując jednocześnie atrakcyjny podział narracji na kilka postaci, dzięki czemu całość czyta się błyskawicznie. Pisarze dobrze prowadzą swoich bohaterów, których motywacje są proste, ale przekonujące, a sama ich charakterystyka: z początku nieco kliszowa, ale z czasem nabierająca rumieńców. Jedyne zastrzeżenia, jakie pojawiły mi się w głowie po skończeniu lektury, kieruję w stronę zakończenia: ostatnie około 50 stron prosiło się o nieco większe rozwinięcie i zwolnienie akcji, zamiast tego otrzymujemy jednak bardzo typowe, pełne ekspozycji domknięcie z „monologiem głównego złego”. Ciężko powiedzieć, czy to bardziej wybór artystyczny, czy też po prostu decyzja dyktowana nieuchronnym deadline’em, ale całościowo zakończenie jest najsłabszym punktem powieści. Lecz droga do niego jest lekturą często tak przyjemną, że w ostatecznym rozrachunku nie ma to żadnego znaczenia.
Nie tylko intryga
„Niech to usłyszą” to nie tylko wciągająca intryga – fabuła dobrze funkcjonuje również jako trafny komentarz społeczny zarówno do otaczającej nas teraźniejszości, jak i bagażu przeszłości. Chmielarz i Ćwiek podnoszą kontrowersyjną kwestię m.in. tego, jak media powinny reagować na żądania porywaczy – czy rozsądnie jest wpuszczać przestępców na antenę, dając im tym samym ciche przyzwolenie na inspirowanie potencjalnych naśladowców, czy lepiej zbuntować się i „odebrać im głos”, ryzykując tym samym życiem ofiar? Podobnych dylematów moralnych jest tutaj całkiem sporo, co sprawia, że fabuła staje się dla nas tylko bardziej i bardziej przekonująca – pisarze dołożyli wielu starań, aby historia prezentowana w powieści rozgrywała się w jak najwierniej oddanej, znanej nam codzienności.
Celnym komentarzem na temat społecznych struktur jest również konstrukcja głównego wątku. Bez większych spoilerów powiem tylko, że „Niech to usłyszą” ciekawie pokazuje, jak sami – jako społeczeństwo – kreujemy swoje własne potwory, które z desperacji gotowe są zrobić wszystko, aby tylko zamanifestować swój punkt wobec krzywdzącej przeszłości. Zamiast silić się na wykreowanie fantazyjnego, seryjnego mordercy, autorzy stawiają na horror wynikający z przyziemności zaburzonego, prowincjonalnego życia – i robią to tak dobrze, że aż musiałem sprawdzić, czy nie posługują się w tym celu faktycznymi wydarzeniami z kryminalnej historii naszego kraju. Na plus zaskoczyła mnie również warstwa obyczajowa i dosyć nieszablonowe podejście w przedstawieniu relacji damsko-męskiej, które porusza bardzo ciekawą, zbyt często tabuizowaną przez popularną literaturę tematykę. Wszystko to sprawia, że „Niech to usłyszą” to nie tylko udane, kryminalne czytadło, ale i historia pełna wielu wartościowych elementów, które mają szansę utrzymać lekturę w naszych myślach na dłużej. Autorom nie udało się wystrzec kilku typowych dla takich powieści grzechów (jak przesadna ekspozycja w mocno zrushowanym zakończeniu), ale wszyscy szukający kompetentnie skonstruowanego, szybkiego kryminału na zimowe wieczory nie powinni być lekturą „Niech to usłyszą” zawiedzeni.
Ocena: 7/10
Książkę do recenzji otrzymaliśmy od wydawcy – grupy wydawniczej Foksal (wydawnictwo W.A.B) – za co serdecznie dziękujemy.