Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

DMZ [RECENZJA]. Nieudana adaptacja komiksu

Dawno nie oglądałam serialu, który tak bardzo by mnie zawiódł tak, jak zrobiło to „DMZ”. Wszelkie zapowiedzi i zwiastuny napawały mnie ogromnym optymizmem i nadzieją, że będziemy mogli podziwiać świetną historię osadzoną w ciekawym świecie znanym nam z komiksu. Niestety, zamiast fajerwerków jest nudno i przewidywalnie do tego stopnia, że czwarty, końcowy, odcinek pozwala nam odetchnąć z ulgą, że to już koniec.

Jeśli czujecie, że tytuł „DMZ” nie jest wam obcy to macie dobre przeczucia. Serial jest adaptacją komiksu Briana Wooda i Riccarda Burchiellego, którzy dla Vertigo (DC Comics) stworzyli świetną amerykańską dystopię, która aż prosiła się o dobrą ekranizację.
Akcja serialu osadzona jest w przyszłości, podczas drugiej wojny secesyjnej, w tytułowej strefie zdemilitaryzowanej, która jest łakomym kąskiem dla podzielonej Ameryki. Jest więc strefą walki o wpływy, a także domem dla wielu ludzi, którzy każdego dnia walczą o przetrwanie i niekiedy również o życie. Jest piekłem, z którego większość chciałaby uciec. Istnieją jednak także ludzie, którzy celowo przedostają się do strefy. Jedną z tych osób jest medyczka Alma Ortego (Rosario Dawson), która postanawia wejść do tego piekła, by odnaleźć swojego syna, którego zagubiła kilka lat wcześniej podczas ewakuacji Manhattanu.

DMZ RECENZJA HBO Max
Rosario Dawson jako Alma

Fabuła brzmi naprawdę nieźle. Sam opis serialu zwiastuje naprawdę ciekawą produkcję o ogromnym potencjale. Niestety, widzowie bardzo szybko zaliczają zderzenie ze ścianą, gdy każda kolejna minuta seansu zaczyna uświadamiać im, jak bardzo ten serial jest źle poprowadzony.
Zacznijmy od tego, że nie ma tu żadnego wprowadzenia do świata, w którym dzieje się akcja. Jeśli ktoś czytał komiksy, to ma ułatwione zadanie, prawdopodobnie jednak większość odbiorców serialu na HBO Max nie jest zaznajomiona z dziełem Wooda i Burchiellego. Z tego powodu jesteśmy zagubieni praktycznie od początku. Mamy przedstawione podziały na gangi i dzielnice, jednak historia pędzi tak bardzo, że tak naprawdę nie znamy ich genezy. Jest to prawdopodobnie wynik tego, że serial ma cztery odcinki, przez co twórcy nie podejmują się przedstawienia świata, który przez swój ogrom miał naprawdę duży potencjał.

Inną kwestią, która irytuje mnie niesamowicie to fakt, że gdziekolwiek się Alma pojawia, tam praktycznie każdy ją zna i wszystko przychodzi jej bardzo łatwo. Rozumiem doskonale, że mamy do czynienia z fikcją, jednak nawet w fikcji przydałoby się trochę realiów. W przypadku „DMZ” nie dowierzałam, jak bardzo to wszystko jest absurdalne. Patrząc na pokaźną liczbę wpływowych znajomych Almy można odnieść wrażenie, iż nie jest to zwykła medyczka a potężna szycha, która zna się z połową ludzi na Manhattanie. Wielka szkoda, bo znając inne role Rosario Dawson, wydawać by się mogło, że idealnie wpasuje się do świata strefy zdemilitaryzowanej. Niestety, fatalnie napisana postać Almy w połączeniu z tragicznie przedstawionym dystopijnym światem, sprawiają, że aktorka, być może, będzie chciała czym prędzej zapomnieć o swojej roli.

Źle napisane postacie są ogromnym problemem serialu. Większość bohaterów totalnie mnie do siebie nie przekonało. Dobrze wypadł tylko Benjamin Pratt, który wciela się w charyzmatycznego antagonistę Parco oraz Jordan Preston Carter, którego postać Odiego była chyba najciekawszą ze wszystkich. Bardzo żałuję, że jego historia została tak bardzo odsunięta na drugi plan, bo mogłaby choć trochę uratować ten serial.

Bardzo nie podobał mi się również fakt, iż wszystko w tej produkcji jest tak bardzo przewidywalne. Wiedziałam, jak potoczy się dalsza fabuła już po 15 minutach pierwszego odcinka. Twórcy bardzo nieumiejętnie próbują ukryć przed nami tożsamość syna Almy, Christophera, czym psują widzom całą zabawę. Przy pierwszym spotkaniu z tym bohaterem wiemy już, że to Chris a moment spotkania matki z synem, mimo próby emocjonalnego wydźwięku, jest tak samo bezpłciowy, jak cały serial.

Czy warto obejrzeć „DMZ”? Nie, nie warto. Dałam się nabrać na super zapowiedzi i świetne zwiastuny, ale niestety realia okazały się zupełnie inne. Historia w żaden sposób nie potrafi być angażująca fabularnie oraz emocjonalnie. Wydawać by się mogło, że motyw poszukiwań zaginionego syna oraz jego odnalezienie po latach wywoła u mnie, jako u osoby płaczącej na prawie każdym filmie czy serialu, morze łez. W rzeczywistości wywołało to u mnie obojętność i ziew. Jeśli więc chcecie mile spędzić czas z serialem i zastanawiacie się nad odpaleniem „DMZ”, to odradzam. Zmarnujecie tylko swój czas, który można poświęcić na zdecydowanie lepszą produkcję.

Ocena: 2/10

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Martyna Kucybała

Martyna Kucybała

Dziecko Marvela, które nosi w sobie ogromne pokłady miłości do Spider-Mana oraz innych bohaterów i złoczyńców z Nowego Jorku. Z wielką chęcią wypiłaby szklaneczkę whisky w towarzystwie Jessici Jones i pobujała się po mieście z Milesem Moralesem. Miłośniczka kina, zwłaszcza tego bliskowschodniego. Uzależniona od kupowania Funko Popów i kart kolekcjonerskich a prywatnie ogromna fanka basketu i piłki nożnej.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy