Ostatnie sukcesy „Biednych istot” w reżyserii Yorgosa Lanthimosa sprawiły, że widownia stała się głodna kolejnych filmów greckiego reżysera. Gdy więc ogłoszono, że w niekrótkim czasie od premiery „Poor Things” w kinach zadebiutują „Rodzaje życzliwości”, każdy z nas na pewno ucieszył się perspektywą kolejnej świetnej produkcji Lanthimosa (do tego ponownie z Emmą Stone w roli głównej!). Podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty miałam okazję sprawdzić, czy „Kinds od Kindness” to kolejny hit na miarę poprzedniego filmu o kobiecym Frankensteinie. Niestety, wraz z oczekiwaniami przyszedł niemały zawód, albowiem w „Rodzajach życzliwości” jest wszystko i nic zarazem, a film nie przyciąga tak jak pozostałe produkcje reżysera.
Lanthimos swój film podzielił na trzy nowele, w których gwiazdami są Emma Stone i Jesse Plemons. Każda z nowel zupełnie różni się od pozostałych, a aktorzy są tam jedynym punktem łączącym. Łączy je również postać R.M.F.’a, który przeplata się przez fabułę i pojawia się również w tytułach poszczególnych historii. W pierwszej z noweli Plemons odgrywa rolę pracownika korporacji, który może się pochwalić (albo i nie) bardzo ciekawą relacją ze swoim szefem (Willem Dafoe), który tak naprawdę zaprojektował mu życie i odpowiada za wszystko, co w nim osiągnął. Mężczyzna dzięki swojemu szefowi zawdzięcza żonę, dom, pracę, zdrowie, dobrą formę i każdą inną czynność lub rzecz, którą wykonuje/je/posiada w swoim życiu. Ten ciekawy układ przerywa prośba szefa o to, by jego podwładny spowodował śmiertelny wypadek, który przyniósłby ich firmie zyski. Ten nie godzi się na to przestępstwo, co prowadzi do tego, że jego życie zaczyna diametralnie się zmieniać.
W drugiej noweli Plemons odgrywa rolę stęsknionego policjanta, który czeka na powrót swojej żony (w tej roli Emma Stone), która zaginęła po tym, gdy udała się na naukową ekspedycję. Po pewnym czasie kobieta wraca, jednak nie jest już taka jak kiedyś, a mąż podejrzewa, ze nie jest to jego ukochana. W ich życiu zaczynają dziać się naprawdę dziwne rzeczy, a ich miłość i związek zostają wystawione na ciężką próbę. To chyba najbardziej ekscentryczna i dziwna nowela ze wszystkich ukazanych w „Rodzajach życzliwości”. Mamy tutaj, albowiem, do czynienia z jedzeniem usmażonych kciuków.
Ostatnia z noweli ukazuje nam Plemonsa i Stone jako duet należący do pewnej sekty, której przewodzi szalony Willem Dafoe. Poszukują oni kobiety, która potrafi wskrzeszać zmarłych. Nie jest to jednak zwykła sekta, a taka, która oferuje swoim członkom wyzwolenie seksualne, którego nasi bohaterowie tak bardzo pragną. To zapewnia im OMI (Willem Dafoe), jednak nie ma nic za darmo i w zamian muszą podporządkować się dziwacznym regułom swojego guru.
„Rodzaje życzliwości” powstały pomiędzy kręceniem „Biednych istot” co naturalnie przyczyniło się do tego, że film został zrealizowany w zupełnie inny sposób niż pozostałe produkcje. Więcej tu luzu i zabawy, co odbija się na fabule „Kings of Kindness”, jednak odnoszę wrażenie, że Lanthimosowi mieszany odbiór swojego nowego filmu wcale nie przeszkadza. Reżyser w ostatnich latach osiągnął w Hollywood tak dużo, że awansował do pierwszej ligi amerykańskiego ośrodka kinematografii. Bez żadnej presji nakręcił luźne, niepowiązane ze sobą nowelki, które obsadził gwiazdorską obsadą. Jest to również poniekąd powrót do korzeni Lanthimosa, albowiem czarnym humorem „Rodzaje życzliwości” przypominają nieco poprzednie jego produkcje.
Choć rozumiem potrzebę i zamysł zrealizowania tego filmu przez Lanthimosa, to niestety zupełnie rozjechałam się z jego wizją. „Rodzaje życzliwości” to potężna i długa produkcja trwająca prawie trzy godziny. Tym samym z każdą kolejną nowelą odczuwałam coraz większe zmęczenie i znużenie, co na pewno również przyczyniło się do mojego ostatecznego odbioru filmu. Podczas pierwszej noweli byłam naprawdę podekscytowana, a wszystkie żarty trafiały do mnie idealnie. Druga, choć już zaczynało mi się dłużyć, jeszcze mnie wciągała, ponieważ zainteresowałam się ukazaną w niej historią o ludzkiej paranoi. Aż przyszła pora na trzecią z nowel, najciekawszą według mnie, jednak w tym momencie już poległam, czego bardzo żałuję. Odnoszę wrażenie, że „Rodzaje życzliwości” naprawdę lepiej sprawdziłby się jako trzy odrębne filmy krótkometrażowe, które osobno na pewno odniosłyby większy sukces.
W „Rodzajach życzliwości” największym plusem jest fenomenalna obsada aktorska, która bardzo ratuje konwencję tego filmu. Jesse Plemons świetnie odnajduje się w trzech, zupełnie innych rolach. Dostał również najwięcej czasu na ekranie spośród wszystkich aktorów i wywiązał się kapitalnie ze swojego zadania. Emma Stone to zaś gwarancja jakości, gdziekolwiek się u Lanthimosa pojawia. Czuć w jej grze duże zaufanie do reżysera, które zresztą podkreśla na każdym kroku. Świetnie wchodzi w role i daje z siebie za każdym razem 120%. Najjaśniejszym punktem filmu jest jednak trzeci z wielkiej trójki aktorów – Willem Dafoe. Z łatwością lawiruje pomiędzy tak bardzo różnymi i skrajnymi rolami. W jednym momencie jest kontrolującym szefem korporacji, a po chwile ściąga garnitur i oddaje się swoim seksualnym pragnieniom, jako przywódca sekty.
Yorgos Lanthimos niczym Wes Anderson zaczyna tworzyć filmy na zawołanie, tak jakby produkował je w fabryce. W przypadku Andersona taki eksperyment nie wyszedł mu w 100% na dobre, a każda kolejna produkcja traciła na jakości. Mam ogromną nadzieję, że Lanthimos nie podzieli losów jednego z moich ulubionych reżyserów. Super, że jego filmy wychodzą z taką częstotliwością i nie musimy czekać latami na kolejne produkcje. Jednak, jeśli filmy i ich realizacja mają na tym cierpieć, to może warto byłoby jednak zaczekać. „Rodzaje życzliwości” miały ogromny potencjał i bardzo chciałabym zobaczyć te filmy jako trzy oddzielne krótkie metraże. Jako długi metraż film jest zbyt nużący i zbyt długi. Mamy tutaj naprawdę świetny czarny humor i odjechane, szalone historie, które zanikły w przeroście formy nad treścią. Yorgos Lanthimos nie stworzył jednak „Rodzajów życzliwości” pod nagrody, a film był dla niego formą odpoczynku i rekreacji w trakcie kręcenia „Biednych istot”. On sam, jak i obsada aktorska, świetnie bawili się podczas kręcenia tej produkcji, i to jest w tym wszystkim najważniejsze.
Ocena: 6/10
Dystrybutorem filmu „Rodzaje życzliwości” jest Disney. Produkcja ukaże się w polskich kinach 6 września 2024 roku.
„Rodzaje życzliwości” obejrzeliśmy w ramach 24. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty.
Przeczytaj również: 24. MFF Nowe Horyzonty: „Tatami”