Seria filmowa After od czterech lat uznawana jest za jedną z najbardziej cringe’owych. Niejednokrotnie publicznie przyznawałem się, że jest to moje guilty pleasure, z powodów trochę personalnych, trochę rozrywkowych. To nie jest kompletnie istotne. Ważne jest to, że zobaczyłem na własne oczy wszystkie pięć części. Uprzedzę Was od razu, że to nie będzie kolejna krytykująca albo chwalebna (wątpię, że takie powstały) recenzja. Będzie to felieton, w którym rzucę trochę inne światło na całą serię. Nie mam zamiaru się nabijać ani hejtować twórcy czy aktorów, to zrobiłem w podcaście, który nagrałem razem z redaktorem Robertem (tutaj posłuchasz). W tym tekście podzielę się swoją opinią na temat tego, dlaczego ta seria może okazać się bardzo szkodliwa dla psychiki młodych osób.
After to seria filmowa, która opowiada losy Hardina i Tessy. Przez wszystkie części główny wątek jest skumulowany tylko i wyłącznie wokół tej dwójki. Raz się kochają, raz nienawidzą itp. W każdym razie zawsze „seks na zgodę” działa. Tak, w zasadzie to chyba opisałem fabułę wszystkich pięciu części. Miałem się nie nabijać… Przechodząc do konkretów, warto jest popatrzeć na After z innej strony. Przedstawię Wam kilka argumentów na to, że filmy mają zły wpływ na ludzką podświadomość i psychikę, w szczególności u młodych odbiorców.
Agresja nie jest rozwiązaniem
Nasz przebojowy Hardin to twardziel jakich mało. Za każdym razem, gdy ktoś mu się nie spodobał albo przypadkiem popatrzył na Tessę, ten zaciskał pięści i urządzał sobie z rywala worek treningowy. Hardin jest ewidentnie przykładem bohatera, który nie umie sobie radzić z emocjami, dlatego wydaje mu się, że pobicie kogoś ukoi jego cierpienie. Jest to myślenie nad wyraz samolubne, ponieważ wtedy człowiek upuszcza tylko swoje złe emocje nie licząc się z tym, jaką fizyczną krzywdę robi temu drugiemu. Czy to jest przykład dorosłego mężczyzny? Wzór warty naśladowania?
Jego postawa przez wszystkie części pozostaje taka sama, dlatego dobrze, że w ostatniej części ktoś dokopał jemu, dzięki czemu mógł się poczuć jak swoje poprzednie ofiary. Jednak mimo to osoby, które są ogromnymi fanami serii, czerpią z niego przykład. Chcą być może być tacy jak on. Nie dostaliśmy w ostatniej części finalnie żadnej przemiany głównego bohatera na tej płaszczyźnie, co prowadzi do bardzo negatywnych konsekwencji w przypadku fanów, którzy czerpią z Hardina inspirację do szukania swojej osobowości.
Alkoholizm tak nie wygląda
Poza tym, że nasz porywczy macho lubi się bić, jeszcze bardziej uwielbia pić alkohol. Kiedy coś mu nie wychodzi, a bójka nie rozwiązała problemu. Hardin potrafi wypić kilka kolejek whisky, a następnie przepić winem (najlepiej z gwinta). Mało tego, nasz bohater po takim upojnym wieczorze potrafi rano wstać jak gdyby nigdy nic. Na jego twarzy nie widać cienia zmęczenia, nie ma żadnego kaca ani nic. Nie zdziwiłbym się, gdyby młodzi ludzie odebrali alkoholizm jako coś „cool”. Dzięki czemu mogą się poczuć dorośli, ponieważ sięgają po alkohol, tak jak to robi ich idol – Hardin.
Alkoholizm tak nie wygląda. To jedna z najgorszych chorób, jakie mogą spotkać człowieka, który jest w poważnym kryzysie. Wielu ludziom kojarzy się z ogromnym cierpieniem lub nawet ze śmiercią. W After alkoholizm to nic strasznego. Nasz bohater sięga zawsze po whisky, żeby pokazać, jaki to nie jest super. Raz nawet chciał spalić dom, będąc pod wpływem. Jednak to nie zmienia faktu, jak alkoholizm został potraktowany po macoszemu w tych filmach. W rzeczywistości to tak nie wygląda.
Seks na zgodę i po problemie
Nie wiem, czy da się policzyć, ile razy w filmie miały miejsce takie sceny, że Hardin z Tessą się nienawidzą, ale wystarczy jedno zwierzęce spojrzenie i już są najszczęśliwsi na świecie. Dla mnie przedstawianie relacji w taki sposób jest strasznie rzeczowe i nawet powiedziałbym, że zwierzęce. Poważni i dorośli ludzie rozwiązują WAŻNE tematy inaczej, najczęściej dojrzałą rozmową. Nasi bohaterowie preferują inne rozwiązanie. Jaki to ma wpływ na widza? No taki, że po seansie wydaje nam się, że przecież rozwiązywanie kłótni jest takie łatwe. Co z tego, że nie potrafimy się dogadać czy pójść na kompromis, przecież nawzajem się pociągamy, więc prędzej czy później znowu będzie pomiędzy nami dobrze. Młodzi odbiorcy mają najgorszy z możliwych wzorów, jeśli chodzi o przedstawienie związku. Jaki po seansie mają sobie wykreować obraz relacji między dwojgiem ludzi?
Nie zawsze jest happy-end
Najbardziej żenująca jest puenta całej serii, którą zobaczyłem na koniec piątej części. W dużym skrócie opisałem Wam wyżej, jak wygląda życie Hardina. Na sam koniec tej historii, twórcy nie pokazali tego, jak Hardin sobie poradził z tymi wszystkimi dość poważnymi problemami. Zamiast tego przedstawili go jako szczęśliwego (chyba) męża z dziećmi i spełnionego, wydawać by się mogło, pisarza. Dla porządku, toksyczny dla Tessy alkoholik, który wszystkich tylko bije, jak gdyby nigdy nic nagle został jej rycerzem na białym koniu. Wychowuje dzieci i spełnia się zawodowo. Co o tym myślę? Wielkie XD. Tak życie nie działa, nie dostajemy wszystkiego podanego na tacy, zwłaszcza jeśli popełniamy błąd za błędem i jesteśmy złymi ludźmi. Jeśli ktoś mierzy się z poważny problemem, to chodzi na terapię, udaje się na odwyk. Seks raczej nie załatwi waszych wszystkich problemów. Po seansie piątej części takie wnioski właśnie się nasuwają.
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że większość ludzi jest w pełni świadoma tego, co napisałem. Jednak chciałbym, żeby ten felieton miał taki wydźwięk, że wyśmiewanie pewnych filmów, hejtowanie ich za głupotę czy cringe, nie do końca jest słuszne. Ponieważ ktoś może odebrać taki film zupełnie na poważnie, zakodować sobie w głowie, że właśnie tak wygląda życie. Zamarzy bycie mu się takim Hardinem. Moim zdaniem wpływ takich filmów na młodą psychikę jest ogromny. Seria After to jeden wielki absurd. Wcześniej byłem fanem i było to moje guilty pleasure i nadal nim pozostanie. Jednak, pamiętajcie, że to tylko filmy i nigdy nie należy brać ich na poważnie!
Mimo, że tekst jest dobry, jego wydźwięk bardzo mnie dołuje. Powyższe słowa pokazują jak niewiele tak naprawdę autor wie o całej serii. Rozumiem, że większość ludzi obecnych na seansach, to tak naprawdę osoby, które ani jednej książki nie trzymały w dłoniach i wypowiadają się o filmie tylko na samej podstawie tego, co przedstawione na ekranie. Jako osoba, która przeczytała serię kilka razy oraz całkowicie zna historię jej powstania, muszę przyznać, że cała seria filmowa była świetna. Choć nie pokazała całkowicie świata Hardina i Tessy, którą znają czytelnicy, ukazała, że miłość jest czymś kompletnie inny niż to co dostaliśmy w „Kopciuszki” czy bajkach temu podobnych. Pamiętajmy, że każdy człowiek jest inny i to jak, przestawione jest życie Hardina i Tessy to może być czyjaś historia, z której jest dumny. Rozumiem, że tekst powstał w celu wypowiedzenia swojego zdania i całkowicie to szanuję. Jednak zupełnie inaczej wyglądałaby sprawa, gdyby czuć było od tego tekstu, że autor zna całość, bo film jest świetną rozrywką, a to jak zostanie odebrany przez młodzież, jest głównie uwarunkowane w wychowaniu jakie otrzymuje.
Jeśli nie można w pełni zrozumieć filmu bez lektury książek, to jedynie świadczy to o tym, że średnia z niego adaptacja. Film powinien stać na własnych nogach i nie wymagać od widzów dodatkowej wiedzy.
Cześć Ania, dzięki za komentarz! Owszem, nie czytałem wszystkich części. Sięgnąłem tylko po prequel „Before”, który mnie nie do końca przekonał, dlatego podstawowej serii raczej nie przeczytam. Niemniej jednak nie można oczekiwać od odbiorców filmu znajomości książki lub książek. Mój felieton dotyczy tylko i wyłącznie produkcji kinowych. Na 100% masz rację, że z książek jesteśmy w stanie się dowiedzieć dużo więcej na temat samego Hardina oraz jego związku z Tessą. Jednak takiej banalnej miłości jak w ich przypadku nie widziałem dawno. Postać Hardina jest dla mnie ogromnie intrygująca. Potencjał na rozwój tego bohatera był znaczenie lepszy i być może lepiej został przedstawiony w książkach, ale tego nie wiem — tak samo jak większość odbiorców filmów. Naprawianie związku nie odbywa się przez szybki zwierzęcy seks na zgodę. Musisz mi wybaczyć, ale to jest po prostu zmarnowanie potencjału, który uważam był ogromny w przypadku Hardina. Pozdrawiam Cię!