Polski oddział Canal+ przygotował dla swoich widzów wystrzałowy prezent noworoczny. Już 3 stycznia na ekranach stacji i w usłudze Canal+ online zaprezentowany zostanie nowy polski serial pt. „Czarne stokrotki”. Produkcja w reżyserii Mariusza Paleja łączy elementy thrillera, dramatu z wątkami paranormalnymi. Czyż nie brzmi to intrygująco? Zapraszam do zapoznania się z przedpremierową recenzją „Czarnych stokrotek”.
Polskie Miasteczko Twin Peaks
Główna oś serialu rozgrywa się wokół postaci Leny Opalińskiej (Karolina Kominek) i Rafała Niecia (Dawid Ogrodnik). Szykująca się do wyprawy naukowej na Antarktydę Lena, zostaje poinformowana, że jej nastoletnia córka Ada (Alicja Wieniawa-Narkiewicz) jest podejrzana o uprowadzenie pięciorga dzieci z przedszkola. Pomimo naukowych zobowiązań, główna bohaterka postanawia wrócić do rodzinnego Wałbrzycha, aby po pierwsze odnaleźć Adę, a po drugie udowodnić jej niewinność. W tym czasie wałbrzyscy policjanci prowadzą już mocno zakrojone śledztwo. Wśród funkcjonariuszy prawa szczególnie wyróżnia się Majcher (Tomasz Schuchardt), który słynie z ciętego języka i dosadnego poczucia humoru.
Problemy lokalnej społeczności: rasizm i homofobia
Chociaż główna problematyka serialu związana jest z poszukiwaniem uprowadzonych dzieci, moją uwagę zwróciły ciekawie zarysowane wątki poboczne. Pośród nich na pierwszy plan wysuwa się zakazana miłość młodego cygana – Luki (Piotr Żurawski) i aspiranta Rafała Niecia. W romskiej diasporze, w której żyje Luka, homoseksualizm nie jest dobrze widziany. Dodatkowo znaczna część wałbrzyskiego społeczeństwa (w tym część funkcjonariuszy prawa) jest nieprzychylnie nastawiona do romskiej mniejszości. Zostaje ona nawet podejrzana o zorganizowanie porwania przedszkolaków. Panujący nastrój nienawiści, niezrozumienia, ostatecznie doprowadza do tragedii i śmierci jednego z ważnych członków diaspory.
Kult młodości i zdradliwe piękno
„Czarne stokrotki” poruszają również aspekt tzw. kultu młodości i kanonów odgórnie przyjętego piękna. Wysoko postawiona w lokalnym społeczeństwie bizneswoman Czarnecka (Edyta Olszówka) na co dzień prowadzi firmę kosmetyczną. Bohaterka jawi się jako kobieta, która z chęcią pomaga mieszkańcom, ale w środku skrywa mroczną i bolesną tajemnicę. Pod przykrywką subtelności, uroku i piękna kryje się osoba, która dla osiągnięcia swoich celów jest w stanie zrobić wszystko, w myśl zasady: Cel uświęca środki.
Wiele niedomówień, pytań i wyniszczające poszukiwanie odpowiedzi
„Czarne stokrotki” momentami przypominały mi drugi sezon „Belfra”. Mamy tu śledztwo osadzone w hermetycznym środowisku, które na co dzień żyje według własnych zasad i reguł. Lena wracając po wielu latach do rodzinnego miasta, czuje się w nim wyalienowana, a mieszkańcy traktują ją z dystansem. Bohaterka czasami walczy dosłownie i w przenośni o swoje życie. Geolożka, której koleje losu były naznaczone wieloma osobistymi traumami, próbując odnaleźć swoją córkę, pragnie odzyskać także to, co straciła przed laty. Czy ostatecznie uda się jej znaleźć odpowiedzi na wszystkie problemy i naprawić relacje z najbliższymi? Musicie przekonać się sami!
Aktorstwo na najwyższym poziomie
W „Czarnych stokrotkach” ciężko jest znaleźć aktora/aktorkę, którzy nie stanęliby na wysokości swoich aktorskich zadań. Dawid Ogrodnik w roli Rafała Niecia jest świetny. Idealnie łączy postawę bezwzględnego gliny z człowiekiem, który w środku przeżywa swój osobisty dramat, związany m.in. z samotnością, wyalienowaniem i trudną miłością do Luki. Partnerujący Ogrodnikowi – Tomasz Schuchardt stanowi jego zupełne przeciwieństwo. Schuchardt wcielający się w rolę Majchera, bywa sarkastyczny, dosadny i często negatywnie nastawiony do wszelakich „inności”. Aktor stworzył postać z krwi i kości, którą dobrze się ogląda, tym bardziej, że nie jest z gruntu złym człowiekiem.
Nie można nie wspomnieć o Robercie Gonerze, który jako Smolarz, zagrał w „Czarnych stokrotkach” jedną ze swoich najlepszych ról w ostatnim czasie. Smolarz jako typ spod ciemnej gwiazdy jest odrażający, wzbudza niepokój. Jest bardzo przekonujący i na wskroś prawdziwy. Podobnie jak w przypadku Gonery, także Edyta Olszówka otrzymała w końcu możliwość zagrania postaci, dzięki której mogła zademonstrować swoje aktorskie emploi. Czarnecka na wzór dawnych „femme fatale” otumania mieszkańców swoją ,,charyzmą”, anielskością i dobrodusznością, ale za ich plecami knuje brutalne intrygi.
Perfekcyjny casting
Piotr Żurawski jako stojący na życiowym rozdrożu Luka, Karolina Kominek jako walcząca z traumami Lena, czy Alicja Wieniawa-Narkiewicz grająca szesnastoletnią Adę – wszyscy spisali się na medal. A przecież w „Czarnych stokrotkach” mamy jeszcze chociażby świetne epizody w wykonaniu Mirosława Zbrojewicza, wcielającego się w rolę ojca Luki, czy Marię Kuśmierską, która jako siostra Luki mocno sprzeciwia się jego relacji z Nieciem. Osoby odpowiedzialne za dobranie obsady do serialu wykonały naprawdę bardzo dobrą robotę. Lepszych odtwórców ról trudno sobie wyobrazić.
„Czarne stokrotki” to trzymający w napięciu thriller, który wprowadza widza w mroczny klimat dolnośląskiego miasta, pełnego skrywanych przez wiele lat tajemnic. Serial w reżyserii Mariusza Paleja, na bazie koncepcji Agnieszki Szpili i Dominiki Prejdovej to kilkugodzinna mistyczna podróż w głąb ludzkich dramatów, pragnień i głęboko skrywanych sekretów. Produkcja składa się z ośmiu epizodów, które będą emitowane co piątek na antenie Canał+ i platformie streamingowej Canal+ online od 3 stycznia.
Mam nadzieję, że zachęceni moją recenzją zasiądziecie jutro przed telewizorami. Wierzę, że się nie zawiedziecie.
Czytaj także: „Lady Love” – wrażenia po pierwszych dwóch odcinkach