Wszyscy uwielbiamy filmy i seriale, które wprowadzają nas w błogi stan zadowolenia. W natłoku niezwykle popularnych produkcji kryminalnych oraz dramatów dobrze jest czasem spędzić kilka godzin na obejrzeniu czegoś tak ciepłego, co dosłownie rozgrzeje nasze serca. Takim serialem niewątpliwie jest „Heartstopper”, czyli najnowsza produkcja Netflixa, oparta na komiksie Alice Oseman o tym samym tytule.
Przyznam się od razu, że nie miałam jeszcze okazji przeczytać tego komiksu. Tym samym historia przedstawiona w serialu była mi całkowicie obca. Może to i lepiej. Będąc w niewiedzy mogłam powoli poznawać bohaterów i przeżywać to, co dzieje się na ekranie. Warto jednak zaznaczyć, że Netflixowy „Heartstopper” został również napisany przez Alice Oseman, dzięki czemu produkcja nie odbiega od pierwowzoru. Fakt ten na pewno ucieszył fanów tej historii, a jest ich niemało.
Fabuła serialu opiewa się na powolnym budowaniu relacji między dwoma nastoletnimi chłopcami: wyoutowanym geju Charliem (Joe Locke) oraz gwieździe drużyny rugby, Nickiem (Kit Connor). Ich losy splatają się ze sobą, gdy nastolatkowie zmuszeni są usiąść ze sobą we wspólnej ławce na jednych z zajęć w szkole. Tym samym rozpoczyna się ich znajomość, która w teorii nie miała prawa się udać. Mimo tak wielu odmienności chłopcy zaprzyjaźniają się ze sobą oraz nawiązują niezwykle silną więź. Jest to więc dosyć banalna historia o tym, jak chłopak spotyka chłopaka. Jednakże sposób, w jaki jest ona nam przedstawiona nadaje temu serialu wyjątkowości.
Wiecie co denerwuje mnie w produkcjach przeznaczonych dla młodzieży? Przede wszystkim fakt, że nastolatków grają dorośli aktorzy. O zgrozo! Nastolatkowie, którzy mają po 14-15 lat, zachowują się w takich serialach jakby byli co najmniej na studiach. Często za dużo w nich fałszu, co może wywołać niechęć po kilku odcinkach. Przypomnijcie sobie chociażby „Riverdale”. W porównaniu z tym serialem bohaterowie „Heartstoppera” zachowują się adekwatnie do swojego wieku. Zamiast alkoholu piją szejki, nie myślą o seksie, chcą się tylko przytulać oraz spędzać czas ze swoją paczką przyjaciół. Dzięki temu jest to wręcz idealna pozycja dla młodych ludzi, którzy oczekują szczerości i mogą z tego obrazu wyciągnąć coś więcej, a zdecydowanie dużo tu mądrych lekcji.
„Heartstopper” to historia długiej drogi do akceptacji. Nie tylko ze strony najbliższego otoczenia ale także do pełnej akceptacji samego siebie. Społeczność LGBTQ+ w serialach ukazywana jest różnie, jej obraz zmienia się na przestrzeni lat. Jednakże jedna rzecz wciąż pozostaje ta sama: bohaterowie bardzo często spotykają się z prześladowaniem. Nie wzięło się to znikąd, albowiem większość nastolatków o odmiennej orientacji spotyka się z ostracyzmem. To samo przeżywa Charlie, który rok przed poznaniem Nicka spędza samotne przerwy w jednej ze szkolnych klas. Boi się graczy rugby, którzy wyśmiewają to, że jest gejem. Oprawcy nie są jednak w stanie go złamać. Rok później, gdy jest już oswojony z tym, że ludzie się z niego śmieją, staje się opoką dla Nicka, który boi się powiedzieć prawdy o swojej orientacji, zwłaszcza że sam do końca nie jest jej pewien.
To, co jednak jest najważniejsze w tym serialu to właśnie niewinne budowanie relacji na podstawie delikatnych dotyków, rozmów czy spojrzeń. Niekiedy sama miałam motyle w brzuchu. Nie ma tu nachalnej seksualności, nie ma tu związków, które tworzą się w pięć minut. Jest romantyczna i niewinna historia, która pokazuje, jak naprawdę wchodzi się w związki. Jest to produkcja mocno wyidealizowana, ponieważ, nie licząc kilku homofobów ze szkoły, większość bohaterów jest tolerancyjna. Stanowi więc swego rodzaju utopię, świat, w którym jest więcej miłości niż nienawiści. Świat, w którym chcielibyśmy się znaleźć.
Mimo tego, że jest to serial z gatunku „cozy”, to wciąż może nas dużo nauczyć. Nie tylko w kwestii odmienności czy akceptacji. Jest tu bardzo dużo ważnych przemyśleń na temat miłości, przyjaźni, zdrowia psychicznego, a także transpłciowości. Tym samym uważam, że jest to idealna produkcja dla młodszych odbiorców, ponieważ w nienachalny sposób staje się bezcennym źródłem wiedzy na tematy, które często nurtują nastolatków. Ponadto dowodzi temu, że żadna miłość nie wyklucza i każdy zasługuje na szczęście. Starsi widzowie również będą zadowoleni. Dosłownie pożarłam ten serial i nie żałuję. Bardzo chętnie powrócę do tej produkcji za jakiś czas i mam nadzieję, że Netflix przygotuje kontynuacje!
8/10