Dotychczasowe dokonania Łukasza Karwowskiego spotkały się z mieszanymi reakcjami. Tym razem reżyser do swojego projektu zaangażował aktorską czołówkę młodego pokolenia i na ich barkach oparł ciężar dramatu, którym jest „Jedna Dusza”. Film od dziś możecie obejrzeć w kinach a zanim to zrobicie zapraszam do przeczytania mojej recenzji po seansie na EnergaCAMERIMAGE 2023.
Film opowiada o patologicznej pod wieloma względami rodzinie, która od lat dźwiga brzemię życia. Już pierwsza scena wprowadza nas w ciężki klimat filmu i trudną sytuację. Samotna matka z noworodkiem na rękach staje przed ogromnym życiowym wyzwaniem, na które nie jest ewidentnie gotowa i szuka wyjścia z tej sytuacji. W taki sposób poznajemy bohatera, którego losy będziemy śledzić w dalszej części filmu. W roli dorosłego Alojza – niezawodny Dawid Ogrodnik. Jako pracownik kopalni na co dzień mierzy się z trudami tego zawodu rekompensując sobie to alkoholem w towarzystwie przyjaciela z dzieciństwa (Tomasz Schuchardt). Bromance obu Panów opiera się na niebezpiecznym przeświadczeniu „mi się należy bo ciężko pracuję” jednak jazda samochodem po alkoholu, późne powroty do domu ledwo trzymając się na nogach nie zwiastują niczego dobrego. W domu, wraz z trójką małych dzieci czeka na Alojza żona – Anna, w którą wciela się Małgorzata Gorol. Dzielnie znoszącą wybryki męża też ma swoje granice i zranione uczucia. Gdy dochodzi do kolejnej awantury, do akcji wkracza matka Alojza – Ernesta (Dorota Kolak).
Tak po krótce wygląda codzienność rodziny, na którą z czasem spadają kolejne problemy. Alkoholizm towarzyszy im praktycznie od zawsze i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Lawina niefortunnych wydarzeń spada na bohaterów powodując jeszcze większe napięcia. Obserwujemy tę sytuacje z bólem. Niektórzy pewnie znają te sytuacje z życia, z otoczenia a inni mają na tyle szczęścia, że nigdy czegoś tak strasznego nie doświadczyli. Pojawiają się nawet głosy, że film przesadza w ilości problemów. To nie jest łatwa produkcja, to nie ma być przyjemny seans. Widz jest zasypywany tragicznymi wydarzeniami, które przeplatane są lekko przerysowanymi awanturami. W tym całym nieprzyjemnym szaleństwie można czasami się zaśmiać czy uśmiechnąć. Autentycznie przedstawione postacie zasługują na uznanie. Uzyskanie takiego efektu, odgrywając tak trudną relację i sytuację rodzinną jest godne podziwu.
W bałaganie jaki jest w życiu bohaterów nadal jest miłość. Niejednokrotnie stłumiona, zakryta przez nieszczęśliwe sytuacje. Nie ma jednak wątpliwości, że Alojza i Annę łączy coś zdecydowanie większego i mocniejszego niż wzajemne upadki. Może to dla niektórych być absurdalne, że akurat w takiej produkcji doszukałem się mocy więzi rodzinnej. Warto jednak na to spojrzeć w taki sposób. „Jedna Dusza” przecież nie ma być paradokumentem promującym patologię ale materiałem do dyskusji i analizy. Przy użyciu brutalnych środków opowiedziano historię, w której tkwi coś znacznie więcej. Mnie ten rollercoaster przekonuje. To przede wszystkim poruszająca i ludzka opowieść o zagubionym człowieku. W szamotaninie scen kłótni, libacji alkoholowych i wzajemnego obrzucania się wulgaryzmami, nie brakuje tu miejsca na ludzkie i czułe gesty wobec drugiej osoby.
Mimo pozytywnej oceny czuję niedosyt. Chociaż obsada dała z siebie wszystko to combo w postaci Gorol-Ogrodnik-Schuchardt-Kolak mogło dostarczyć zdecydowanie więcej. Trochę szkoda, że jednak twórcy poszli w brutalną stronę szokujących widoków, marnując potencjał aktorski wspomnianych osób. Warto jednak tej produkcji poświęcić uwagę i przekonać się na własne oczy z czym do widza przychodzi „Jedna Dusza” i jakie ma tytułowa dusza w tym wszystkim znaczenie.