Tylko w tym roku pojawił się już w grze video („Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości”) i anime („Suicide Squad: Isekai”), a wkrótce znów powróci na języki ogółu za sprawą premiery kolejnego filmu kinowego ze swoim udziałem. Joker to postać kultowa, która niezmiennie inspiruje kolejne pokolenia artystów w każdym medium – do tego stopnia, że już momentami można odnieść wrażenie, jakby postać morderczego klauna miała, mówiąc kolokwialnie, wyskoczyć nam z lodówki. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż w swoich założeniach kultowy przeciwnik Batmana to radykalista, a ci zawsze stanowią bogate źródło do licznych reinterpretacji. Owocem tego jest właśnie „Joker: Świat”, najnowsza antologia Egmontu, w której poznamy aż 13 wersji najsłynniejszego błazna świata. Lecz czy mnogość perspektyw wystarczy, aby zajrzeć w jądro szaleństwa?
Założeniem tomu jest oddanie głosu lokalnym twórcom z 13 różnych krajów, którzy na przestrzeni stosunkowo krótkich one-shotów usiłują ubrać Jokera w swój kontekst kulturowy i społeczny. Sprawia to, że postać kojarząca nam się przede wszystkim z figurą brutalnego mordercy siejącego spustoszenie w Gotham wędruje kolejno: do Stanów Zjednoczonych, Hiszpanii, Niemiec, Włoch, Brazylii, Meksyku, Czech, Turcji, Korei Południowej, Argentyny, Kamerunu, Polski i Japonii. Brzmi ambitnie? Bo tak właśnie jest – „Joker: The World” rezygnuje z klasycznej narracji czy nawet klamry kompozycyjnej na rzecz festiwalu kreatywności i swobody tematycznej orbitującej wokół fascynującej postaci człowieka, który w pewnym momencie swojego życia postanowił mordować niewinnych bez wyraźnego celu i z sygnaturowym uśmiechem na ustach.
Multikulturowa maska błazna
Wszystkie trzynaście komiksów eksploruje tytułową postać, badając społeczne mechanizmy anarchii i obłędu w zgoła odmiennych od siebie uwarunkowaniach. Swego rodzaju ironiczny rytm całości nadaje historia otwierająca, „Epilog jest prologiem”, w którym Geoff Johns (scenarzysta od lat związany z DC Comics, m.in. z postacią Shazama czy Stargirl) przedstawia Księcia Zbrodni jako przybłędę na amerykańskiej prowincji. I choć początkowo zdaje się, że jego mordercza gra z gośćmi lokalnej jadłodajni pozbawiona jest jakichkolwiek reguł, Joker wycofuje się, gdy odważny chłopiec podejmuje wyzwanie szaleńca i wyciąga błazna, najrzadszą kartę w całej talii. Historia tym samym stanowi idealne wprowadzenie do całego zbioru i niejako informuje nas, czytelników, że istota Jokera ucieka się od banalizacji. Lektura całości nie zaproponuje nam więc odpowiedzi na pytanie, co czyni Jokera Jokerem – bohater ten, przynajmniej w większości tekstów, utrzymuje aurę tajemniczości. Zamiast tego „Joker: Świat” proponuje czytelnikom garść indywidualnych, autorskich zestawień kultowego bohatera z wrażliwością charakterystyczną dla wszystkich kontynentów.
I jest to świetny zamysł, choć z egzekucją bywa już różnie. Głównie dlatego, że różni twórcy raz bardziej, a raz mniej udolnie operują metatekstami, przez co zaproponowane przez nich opowieści są, jak to w antologiach bywa, dosyć nierówne – choć estetów z pewnością ucieszy fakt, że styl graficzny za każdym razem jest unikatowy i charakterystyczny. I tak oto, przykładowo, odwiedziny Jokera w Hiszpanii w historii „Wiosenna przerwa” Davida Rubína, będącej jednej z moich faworytów tomu, mogą się podobać za sprawą nietuzinkowej kreski i nieoczywistego nawiązania do świata Batmana. Największą zaletą komiksu są jednak umiejętnie umiejscowione odwołania do przedstawionych w krzywych zwierciadle absurdów hiszpańskiego społeczeństwa, które nawet Jokerowi wydają się nie z tego świata. Z kolei niemieckie „Żadnego jazzu” w ciekawy sposób umieszcza postać błazna i jego chęć siania destrukcji w Wacken, gdzie odbywa się największy festiwal heavymetalowy na świecie. Na tymże to wydarzeniu Książę Zbrodni traci swoją rangę masterminda i… dostaje od Batmana w mordę tak mocno, że ląduje w błocie niczym uczestnik pogo w trakcie polskiego Pol’and’Rock Festival. A jeśli już o Polsce mowa, to zbiór ma również świetnego polskiego reprezentanta w postaci historii „Królewski błazen” Tomasza Kołodziejczaka i Jacka Michalskiego. Wspomniany one-shot utożsamia postać Jokera ze słynnym obrazem przedstawiającym… Stańczyka (sorry Gaga, ale nie tylko ty wpadłaś na ten pomysł), dzięki czemu polscy twórcy w zniuansowany sposób obrazują jokerowskie idee anarchii na terenie Krakowa. Nieco słabiej do tematu podeszli komiksiarze z Brazyli i Meksyku,których pomysłom zabrakło ikry i natchnienia, aby tchnąć w szaty Jokera coś więcej niż proste jak but konfrontacje błazna z lokalnymi oprychami.
„When you smile, the whole world smiles with you”
Obok opowieści bawiących się formułą, które przenoszą znanego nam Jokera w nowe lokalizacje, w „Joker: Świat” znalazły się również propozycje origin story związane bezpośrednio z konkretnym krajem. I tak oto argentyński Joker wyrasta z marginesu społecznego jako ubogi chuligan, wychowany na piłce nożnej i porachunkach gangów, a dzienna rutyna koreańskiego policjanta pełna jest tylu szaleństw, że nie pozostaje już nic innego, jak umalować twarz i wybuchnąć śmiechem. To ciekawe i prowokujące teksty, choć w niektórych przypadkach – jak np. przy kameruńskiej „Czarnej terapii” – próbowano na zaledwie kilku stronach pociągnąć zbyt wiele srok za ogon, co odbija się na nijakim charakterze całości. W większości przypadków konteksty nacjonalne i społeczne są jednak wplecione naturalnie i intrygująco, dzięki czemu „Joker: Świat” jest, cóż, naprawdę przyjemnie światową pozycją, która zadaje wiele pytań na temat struktur znanego nam świata i sposobu, w jaki pojmujemy takie pojęcia jak „obłęd” czy szaleństwo.
Wisienkę na torcie zbioru stanowi końcowy „Nieśmieszny żart” mangaków Satoshiego Miyagawy i Keisukego Gotou. Japończycy bezczelnie nawiązują do kultowego już „Zabójczego żartu” Alana Moore’a i Briana Bollanda, snując zabawną parabolę o charakterze relacji Jokera z Batmanem. Nie brak tu humoru niczym z shōnenów, ale i noirowych, czarno-białych kadrów, które skutecznie odróżniają komiks od pozostałych (w końcu mamy do czynienia z mangą). Wyborna rzecz pokazująca, jak projekty antologii mogą prowadzić do narodzin naprawdę jedynej w swoim rodzaju twórczości fanowskiej.
W ostatecznym rozrachunku „Joker: Świat” to pozycja, która stanowi bardzo intrygujący powiew świeżości względem klasycznych historii o Księciu Zbrodni. Trzynaście różnych opowieści, które na swój sposób próbują ugryźć temat nieśmiertelnego antagonisty Batmana, stanowią ciekawy materiał do rozważań i dyskusji. Joker – uwolniony w tychże od okowów jednej, dominującej konwencji – rozwija skrzydła jako nośna i niebezpieczna idea. Idea, która rozprzestrzenia się niczym gaz rozweselający. Przerażający wniosek? Idea zbuntowanego wobec norm klauna, podobnie jak gaz, będzie tak samo niebezpieczna niezależnie od miejsca, w którym zdecydujemy się go rozpylić.
Komiks do recenzji otrzymaliśmy w ramach współpracy ze Egmontem i filią Świat Komiksu, za co serdecznie dziękujemy. Recenzowany komiks znajdziecie na stronie wydawnictwa.
Zobacz również: „Gotham: Rok pierwszy” [RECENZJA]