Teksty kultury od dawna zmagają się z kategorią pamięci. W zeszłym roku pisałem chociażby o szalenie interesującym „Powrocie do Brideshead” w którym to bezinwazyjny przegląd własnej przeszłości przez bohatera nazwałem „wspomnieniami ze spiżu„. W powieści Evelyna Waughn kategoria pamięci potraktowana była – w mojej ocenie – głównie jako soczewka, która pozwoliła bohaterowi nie tyle co opowiedzieć rzetelną historię własnego „było”, lecz uczynić z przeszłości pewnego rodzaju scenę, na której wszelkie rekwizyty odlano w gips, desperacko pragnąc utrwalić konkretny obraz minionej rzeczywistości. Co jednak w sytuacji, w której nasze dawne losy do tego stopnia ukonstytuowały chwilę obecną, że zdajemy się bez nich nie istnieć? Czy kategoria pamięci jest jakkolwiek istotna, jeśli wiąże się wyłącznie z bólem i żalem? I wreszcie – w jakim stopniu na nasze codzienne funkcjonowanie wpływa zarówno rozpamiętywanie sytuacji sprzed lat, jak i płynne kroczenie przez życia z zachowaniem w głowie obrazu wydarzeń minionych dni? Te i inne kwestie szczególnie interesują Michaela Franco, reżysera filmu „Pamięć” („Memory”), którego najnowszy obraz z Jessicą Chastain i Peterem Sarsgaardem w rolach głównych zarówno zadaje interesujące społecznie pytania, jak i oferuje na nie wiele nieoczywistych odpowiedzi.
Główną bohaterką filmu jest Sylvia (Chastain), pracowniczka socjalna i samotna matka regularnie uczęszczająca na spotkania grupy AA. Podczas zjazdu absolwentów kobieta ponownie spotyka Saula (Sarsgaard), starszego kolegę z dawnych lat, z którym wiążą ją nie najmilsze wspomnienia. Gdy okazuje się, że Saul cierpi na pogłębiającą się demencję, Sylvia zgadza się zostać opiekunką mężczyzny, dopatrując się w tym doskonałej szansy na długo wyczekiwaną konfrontację. Z czasem okazuje się jednak, że dwójka bohaterów ma ze sobą wiele wspólnego – zarówno Saul, jak i Sylvia traktowani są jako czarne owce swoich rodzin (choć ze zgoła odmiennych powodów), a ich kolejne spotkania prowadzą do nawiązania nieoczywistej relacji na styku przeciwległych biegunów tego, co definiujemy jako pamięć.
Obraz Franco to pozornie bardzo przyziemna historia, lecz zdecydowanie nie brak w niej dużego ciężaru emocjonalnego. „Memory” to bowiem klasyczny slow-burn, w którym napięcia stopniowo narasta, po czym ulega rozładowaniu w najmniej spodziewanych momentach. Dużo treści funkcjonuje w sferze niedopowiedzeń, lecz to, co zostaje wyrażone, reżyser decyduje się opowiedzieć za sprawą statycznie nakręconych, ale – dla kontrastu – szalenie intensywnie zagranych scen, przez co ekran niejednokrotnie aż kipi od emocji. Duża w tym zasługa duetu aktorskiego. Nagrodzona Oscarem Jessica Chastain doskonale dźwiga kreację straumatyzowanej Sylvii, a Sarsgaard w przekonujący sposób odgrywa zagubionego, ale troskliwego Saula. Interakcje między tymi postaciami i ich jednostkowe dramaty odegrane zostają bez fałszywych nut, jednocześnie cały czas utrzymując aurę pewnej społecznej niezręczności i nieufności wobec drugiej osoby, która – z racji na ich doświadczenia – jest w przypadku tych bohaterów kluczowa.
Doskonale wyegzekwowane zostaje również sama historia. Na pierwszy rzut oka „Pamięć” to prosta opowieść o rodzącej się relacji między dwójką trudnych, doświadczonych przez życie charakterów, lecz szybko orientujemy się, że Michael Franco ma nam do przekazania znacznie więcej. Reżyser nigdy nie popada jednak w banały – nawet, jeśli jego bohaterowie wygłaszają emocjonalne monologi, w poszczególnych scenach zazwyczaj kryje się znacznie więcej, niż tylko wypowiedziane słowa. Wynika to ze wspomnianych już niedopowiedzeń, które od samego początku wpisane są w DNA bohaterów i widz tak naprawdę od samego początku zmuszony jest sam ułożyć poszczególne elementy fabularnej układanki, aby ukazał mu się pełny, psychologiczny obrazek. Przykładowo: nie bez powodu w filmie nie padają konkretne wyjaśnienia nieobecności byłego partnera Sylvii i ojca jej dziecka oraz szczegółów na temat zmarłej żony Saula. Otrzymujemy jednak kilka subtelnych wskazówek, które mogą – ale nie muszą – naprowadzić nas na pewne tropy, a te tropy z kolei rzucają więcej światła na pewne z postępowań bohaterów w czasie teraźniejszym. Trochę zagmatwałem, prawda? No to mówiąc prościej: scenariusz „Pamięci” jest bardzo zniuansowany, a bohaterowie wielowymiarowi, ale w swojej wielowymiarowości konsekwentni. Dzięki temu ich interakcje nawet, jeśli proste i pozornie mało znaczące, bardzo często zyskują, jeśli zdecydujemy się je rozpatrzyć w nieco szerszym kontekście, niż ten widziany wyłącznie gołym okiem.
Lecz wracając do samej historii – „Pamięć” w swoim stosunkowo krótkim czasie trwania nie opowiada jedynie o poszukiwaniu komfortu poprzez wzajemnie leczenie głęboko zakorzenionych blizn, lecz sięga o wiele głębiej. Film Michaela Franco zadaje pytania m.in. o ograniczenia naszej własnej percepcji względem przeszłości, problematykę (i figle) pamięci wybiórczej czy codzienność osoby zmagającej się z demencją. „Pamięć” prowokuje nas do rozmyślań na temat natury naszej własnej relacji ze wspomnieniami i tego, jak jesteśmy od nich zależni – a także, czy ta zależność w każdym wypadku jest zasadna i warta pielęgnowania. Tym bardziej warte pochwały jest to, że mnogość tych tematów Franco udaje się zamknąć w stosunkowo prostym, ale interesującym i często operującym symbolami (ale nigdy skrótami) scenariuszu. Konfliktem jest tutaj odmienność postaw, a zawiązaniem akcji – rozliczenie z własnym „było”, aby mogło zaistnieć „teraz”. Proste? Być może, zwłaszcza że wszelkie przeszkody są bardziej mentalne, niż rzeczywiste, więc siłą rzeczy ciężko wyrazić je obrazem. Skuteczne? Po stokroć, bo tematy związane z pamięcią same z siebie uchylają się przed infantylizacją i stanowią ciekawe intelektualne wyzwanie przez cały czas trwania seansu.
„Pamięć” to, posługując się do bólu utartym frazesem, „małe, wielkie kino” w pełnym tego słowa znaczeniu. Kino, które umiejętnie wykorzystuje swoje proste, ale sprytne założenia fabularne związane z dwubiegunowym spojrzeniem na wspominanie, składając się na przejmującą, niepretensjonalną opowieść o, nader wszystko, siły ludzkiej empatii i konsekwencjach jej braku. Co nam pozostaje, gdy echo przeszłości wycisza nas na otaczający świat? Mickiewicz namawiał: „miej serce i patrzaj w serce”, Franco zaś zdaje się mówić: „wspominaj, ale pamiętaj, że twoje wspomnienia przydarzyły się też komuś innemu”. Co przewrotne – nietrudno o pokrewieństwo dusz dla dwóch osób dźwigających pamięciowy bagaż, nawet jeśli wywodzą się z zupełnie odmiennych światów. Wystarczy tylko, aby jedna z nich… nie zapomniała o istnieniu drugiej.
Ocena: 9/10
Film obejrzałem przedpremierowo dzięki uprzejmości dystrybutora, Galapagos Films, za co bardzo dziękuję. Kinowa premiera „Pamięci” już w piątek 22 marca!