Netflix w ostatnim czasie lubi wydawać ogromne sumy na średnie filmy. Na „Czerwoną notę” wydał 160 milionów dolarów, tylko po to, żeby na ekranie zagrali razem Gal Gadot, Dwayne Johnson i Ryan Reynolds. Gray Man braci Russo pobił rekord, ponieważ jego budżet zamknął się na 200 milionach. Czy było warto? Dostaliśmy kino akcji, które już widzieliśmy. Film jest mieszanką Bourne’a, Bonda i Whicka. Pewne schematy, które występują w fabule są nam znane i bardzo proste do rozszyfrowania. Mimo to, ja podczas seansu bawiłem się dobrze i nie nudziłem się przez 2 godziny.

Fabuła jakich wiele

Skazany na dość długą karę więzienia Court Gentry (Ryan Gosling) dostaje propozycję nie do odrzucenia od pewnego agenta CIA (Billy Bob Thornton). W zamian za wolność ma zostać członkiem agencji jako część tajnego projektu „Sierra”. Ten układ z sukcesami trwa kilka lat. Niestety, nowy szef Denny Carmichael (Regé-Jean Page) ma zupełnie inny pomysł na załatwianie takich spraw. Woli współpracować z psychopatycznymi najemnikami takimi jak Lloyd Hansen (Chris Evans). Podczas jednej z misji w Bangkoku w ręce Courta trafia USB zawierające bardzo wrażliwe dane. Wszystkie siły CIA zostają postawione w gotowości. Hansem dostaje zielone światło, by odzyskać nośnik. Przy okazji ma zlikwidować niewygodnego dla agencji człowieka.

Akcja jest przyjemna dla oka

Prosta fabuła filmu akcji. Czego więcej oczekiwać od scenariusza? Moim zdaniem oglądanie tych gatunków służy „odmóżdżeniu”, dobrej zabawie przy efektach specjalnych czy zrelaksowaniu się. Nie oczkuję w takim filmie Tarantinowskich dialogów, bo po co? Praktycznie sama akcja zajmuje na ekranie lekko ponad dwie godziny. Chcąc rozwinąć jeszcze bardziej głównych bohaterów, bracia Russo musieliby spokojnie dołożyć jeszcze jedną godzinę. Dynamika akcji jest szybka. Co kilkanaście minut przenosimy się razem z bohaterami do różnych miejsc na świecie. Dzięki temu dostajemy bogatą scenografię i całkiem przyjemne efekty specjalne. Film technicznie jest zrobiony dobrze. W kinie akcji jest to dla mnie główny wyznacznik. Dlatego „Gray Man” mi się podobał, nie jest rewelacyjny, ale też nie zasługuje na zmieszanie go z pomyjami.

Gwiazdorska obsada. Kto wypadł najlepiej?

Grający główną rolę Ryan Gosling, wygląda trochę jak krzyżówka Jasona Bourne’a z Johnem Wickiem, ponieważ do Bonda to mu trochę daleko. Gosling nie kojarzony wcześniej z takim gatunkiem filmowych wypada przeciętnie. Brakuje mu trochę naturalności w scenach walk. Widać, że jest to wszystko mechaniczne i wyuczone na pamięć. Niestety, tak jak sam wyżej napisałem, ikon kina akcji jest dużo, dlatego Ryan miał ciężkie zadanie stworzyć coś oryginalnego.

Chris Evans bez problemu odnajduje się w roli socjopaty Lloyda Hansena. Widać gołym okiem, że ta postać niezwykle mu pasowała. Moim zdaniem ciekawie ją odegrał i rozwinął. Bardzo mi się podobała także zagrywka z wąsem, dzięki lekkim zmianom w charakteryzacji połączonych z bardzo dobrą grą aktorską, Evans odkleja sobie powoli łatkę Kapitana Ameryki. Po aktorze widać, że po zakończeniu współpracy z Marvelem, pojawił się w nim powiew świeżości na scenie.

Rege-Jean Page to chyba pożyczył okulary od Chrisa Hemswortha z filmu Pajęcza głowa i stwierdził, że to mu wystarczy. Postać kompletnie pusta. Nie dość, że praktycznie nie wstaje zza biurka, to dodatkowo grą aktorską się nie popisał w żadnej scenie. Trochę więcej do zagrania miała tym razem Ana de Armas. Aktorka już raz skradła show Danielowi Craigowi w nowym Bondzie, a teraz to samo zrobiła Ryanowi Goslingowi. Jej postać jest dynamiczna, idealnie wpasowuje się w drugi plan. Zupełnie w niczym mi nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie naprawdę dobrze się ją ogląda w akcji. Chciałbym ją zobaczyć jeszcze w niejednym filmie o takiej tematyce.

„Gray Man” to dobry film dla rozrywki

Bracia Russo zrobili film, który każdy już kiedyś widział, ale który i tak się w wolny wieczór oglądnie. Istnieją już tytani, jeśli chodzi o kino akcji, ale czy ty znaczy, że mają już nie powstawać takie filmy? W swojej recenzji chciałem zwrócić uwagę, że takie filmy ma się dobrze oglądać, a nie rozkładać na czynniki pierwsze charakter głównego bohatera. Kto wie, może dostaniemy rozwinięcie „Szóstki” w kolejnej części, jeśli powstanie. Byłoby to też świetne wyzwanie dla Goslinga, może pokazałby coś więcej. Ponieważ widziałem większy potencjał w tej roli. „Gray Man” jako film na jeden wieczór dla rozrywki to dobra opcja. Polecam!

Zalety

  • Dynamiczna akcja
  • Oprawa techniczna filmu
  • Gra aktorska Chrisa Evansa
  • Gra aktorska Any de Armas

Wady

  • Przeciętna gra Ryana Goslinga
  • Niekompletna fabuła
  • Zbędne retrospekcje
  • Nienaturalne sceny walki (niektóre)

Ocena: 6,5/10

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Dawid Micał

Dawid Micał

Młody żurnalista z Rzeszowa. Redaktor naczelny studenckiego magazynu Nowy Akapit. Uwielbia oglądać postmodernistyczne, fantastyczne oraz polskie kino. Natomiast jego ulubione uniwersum to Star Wars. Interesuje się filmoznawstwem, czytaniem biografii oraz historią. W wolnej chwili lubi oglądać każdy sport. Dlatego tworzy podcast „Rozmowy Na Pół Gwizdka”, który możecie znaleźć na Spotify.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy