W ostatnim czasie miałem ogromną przyjemność zapoznać się z komiksem Marvela pt. Vision. Sięgnąłem po niego, ponieważ bardzo często spotykałem się z opiniami w sieci, że przygody znanego syntezoida to perła wśród komiksów znanego uniwersum o superbohaterach. To pierwszy powód – chciałem na własne oczy przekonać się, że to dzieło jest warte uwagi. Drugim jest fakt, że Vision – jako bohater poznany przeze mnie jeszcze w filmach MCU – nie był nigdy moim ulubieńcem wśród Avengersów. Dlatego postanowiłem poszerzyć swoje horyzonty na temat jego postaci. Gdzie szukać lepszych informacji, jak nie w kultowych komiksach?

Vision, którego wszyscy znamy

Syntetyczny Człowiek” nie raz i nie trzy okazał się istotnym członkiem drużyny Avengers. Brał udział w zmaganiach z m.in. Kangiem, Gravitonem, a przede wszystkim odpowiedzialnym za jego genezę złowrogim robotem Ultronem. Vision jest syntezoidem, czyli androidem korzystającym z syntetycznych ludzkich narządów i krwi. Jego twórcą jest Ultron, który przy jego użyciu zamierzał zniszczyć Avengers. Vision zwrócił się jednak przeciw swojemu „ojcu” i od tamtej pory walczy w szeregach superbohaterskiej drużyny.

Tom King niczym Alfred Hitchcock

Panuje powszechne przekonanie, że Vision nie jest popularną postacią z uniwersum Marvela. Nawet w Stanach Zjednoczonych nie jest pierwszoligowcem, mimo iż trafił do filmowych hitów o przygodach Avengers. Jednak komiksowa wersja Toma Kinga przedstawia inne spojrzenie na tego szkarłatnego syntezoida. Opowiedziana tam historia jest bardzo nietypowa jak na realia superhero. Vision to najbardziej Hitchcockowy komiks, jaki kiedykolwiek przeczytałem. Towarzyszące niemal przez cały czas czytelnikowi poczucie trwogi, zagrożenia, niepewności to emocje, które podczas zabawy urzekły mnie najbardziej. Tom King nie sprzedał taniej wersji komiksu przepchanej bezsensownymi wybuchami, scenami walki czy bohaterami w obcisłych strojach. Zamiast tego autor podarował nam prostą koncepcję, która jest głęboką diagnozą społeczeństwa. Dostaliśmy obraz bohatera, który za wszelką cenę chce posmakować najprostszej formy człowieczeństwa, żyć normalnie wśród ludzi na szarych i nudnych przedmieściach. Po lekturze można zrozumieć, dlaczego nienormalna rodzina nie potrafi się odnaleźć w normalnym miasteczku. Dla mnie ten obraz jest uniwersalny i ponadczasowy, zawsze będzie go można zinterpretować na wiele różnych sposobów. Dlatego właśnie to dzieło Toma Kinga pozostanie w mojej pamięci na bardzo długo.

Vision, którego nie znamy, chciał być taki jak my

Komiks autorstwa Toma Kinga przedstawia życie Visiona zupełnie z innej perspektywy. Mianowicie scenarzysta uczynił go naśladowcą przeciętnej, amerykańskiej rodziny zamieszkującej spokojne przedmieście. To właśnie tam nasz „Syntetyczny Człowiek” chce wieść zupełnie zwykłe, spokojne życie. De facto kopiując swego „stwórcę” skonstruował sobie nową, tym razem syntetyczną żonę imieniem Virginia oraz dwójkę potomstwa: Vin i Viv.  Jego nietypowy związek z Wandą Maximoff (znaną jako Scarlet Witch) przez długi czas uchodził za wzorcowe marvelowskie love story, jednak dobiegł końca. Teraz Vision odcięty od przeszłości chce prowadzić zupełnie inne życie. Jego plan jednak szybko legł w gruzach. Atak Mrocznego Żniwiarza uruchomił lawinę zdarzeń, których Vision w ogóle się nie spodziewał. Czy był to przypadek? A może fatum?

Scenariusz bez skazy

Autorem scenariusza jest Tom King – amerykański pisarz i scenarzysta komiksowy. Jest także twórcą komiksów dla DC Comics, w tym najnowszego Batmana w ramach kolekcji DC Odrodzenie. Na blisko ponad 250 planszach Visiona King usiłuje w szczegółach przybliżyć konsekwencje próby realizacji pragnień odnalezienia się Visiona w rolach przypisanych tzw. zwykłym ludziom. Pozornie może się to wydawać banalne i nieskomplikowane, zwłaszcza że mimo równoległej aktywności w szeregach kolejnego składu Mścicieli, więcej czasu poświęca życiu rodzinnemu. Okazuje się jednak, że cyfrowa logika nie jest w stanie podołać złożonościom ludzkiej emocjonalności. Autor usiłował uchwycić granicę w postrzeganiu danej społeczności na zjawiska nie w pełni pasujące do standardowego kolorytu otoczenia. Rzeczywistość jest dla Visiona czymś zupełnie innym niż jego wyobrażenia na temat bycia normalnym.

Nie wyjawiając wielu szczegółów tej fabuły, już po jej pierwszych stronach wiadomo, że nie ma co liczyć na niedzielno-familijny wariant z udziałem harmonijnie egzystującej podstawowej komórki społecznej. Wręcz przeciwnie, już wtedy przeczuwamy, że przed nami znajduje się coś więcej niż tylko przeciętna historia superbohaterska. King nie podążył na skróty. Dlatego byłem zachwycony, mogąc dostrzegać zmiany osobowości bohaterów wywołane mikroskopijnymi elementami. Dzięki temu postaci stały się nad wyraz trójwymiarowe, nie są prostoliniowe ani schematyczne. Każdy w rodzinie Visiona jest poprowadzony w sposób przemyślany. Są przedstawieni jak zwykli ludzie, ale jednocześnie jak odmieńcy, którzy świetnie się nawzajem uzupełniają. Stanowią idealne lustro, przez które dokonuje się psychologiczna ocena społeczeństwa. To wszystko podparte jest intensywnie narastającym napięciem oraz szybką i dynamiczną akcją. Panie King, czapki z głów!

Ilustracje i rysunki komiksowe idealnie współgrają z konwencją autora

Do osiągnięcia tej dramatycznej i zarazem mrocznej aury, o której wyżej była mowa, znacząco przyczynili się plastycy Gabriel Hernandez Walta i Michael Walsh. W pozornie prostych i zwyczajnych rysunkach widać prawdziwy kunszt warsztatu plastycznego. Taki obraz idealnie wkomponowuje się w scenariusz. Zarówno w scenach statycznych, jak i w tych, które są charakterystyczne dla superbohaterskiej akcji, widać, że przykładał do tego rękę profesjonalista na odpowiednim miejscu. Budowaniu napięcia znacząco pomaga odpowiednia kolorystyka. Przewaga brązu, zieleni, czerni i przede wszystkim szkarłatu tworzy kompletne arcydzieło, jakim jest komiks Vision.

Marvel, którego uwielbiam najbardziej

Vision to nie tylko komiks – to mrożąca krew w żyłach historia o tym, co czyni nas ludźmi. O poszukiwaniu własnego miejsca, człowieczeństwa i spokoju. O życiu rodzinnym, próbach odcięcia się od przeszłości i zaznaniu szczęścia. Dzieło Kinga to dramat obyczajowy w klimatach S-F z domieszką kryminału i psychologii. Osadzony w konwencji superhero, ale doskonale wykorzystujący potencjał tematu. Bardzo się cieszę, że jest jeszcze miejsce na ambitniejsze scenariusze w nowym Marvelu. Po seansach ekranizacji z 4 fazy, ten komiks po prostu rozłożył mnie na łopatki. Czegoś takiego mi brakowało, ambitnej rzeczy, która wykracza swoimi schematami poza typowe efekciarstwo MCU. Z tego względu tej fabuły najzwyczajniej nie sposób zapomnieć i przejść obok niej obojętnie – ponieważ zmusza czytelnika do refleksji nad samym sobą.  Dlatego uważam to dzieło za ponadczasowe, które odcisnęło piętno na mojej przygodzie z popkulturą. Polecam wszystkim fanom Marvela, zwłaszcza tym, którzy tak jak ja nie sympatyzowali z Visionem, sięgnąć po komiks Toma Kinga!

Moja ocena: 10/10!

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Dawid Micał

Dawid Micał

Młody żurnalista z Rzeszowa. Redaktor naczelny studenckiego magazynu Nowy Akapit. Uwielbia oglądać postmodernistyczne, fantastyczne oraz polskie kino. Natomiast jego ulubione uniwersum to Star Wars. Interesuje się filmoznawstwem, czytaniem biografii oraz historią. W wolnej chwili lubi oglądać każdy sport. Dlatego tworzy podcast „Rozmowy Na Pół Gwizdka”, który możecie znaleźć na Spotify.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy