Andrew Haigh znany jest ze swojego bardzo czułego podejścia do relacji międzyludzkich. W swoim najnowszym filmie postanowił opowiedzieć o traumie, żałobie i samotności. Podchodzi do tematu zarówno od strony przyczyn jak i rezultatów poruszając się pomiędzy codziennością a snem, prawdą a fikcją, rzeczywistością a wyobrażeniami. „Dobrzy nieznajomi” określany jest jako metadramat z elementami fantasy. Zastosowane przez twórców metody na pewno kwalifikują ten film do takich kategorii. Osobiście jednak widzę w tym wszystkim bardzo przyziemny, życiowy i przede wszystkim autentyczny film. Wykorzystane środki pozwalają lepiej odczytać to z czym zmaga się główny bohater.
Zapraszam na bezspoilerową recenzję „All of Us Strangers” – queerowego dramatu, który zabierze Was na wycieczkę po wyobraźni młodego człowieka, mocno doświadczonego przez życie. Będzie to podroż pełna wrażliwości, bólu i ciągłej próby odnalezienia swojego miejsca oraz spokoju.
Adam (Andrew Scott) jest jednym z niewielu mieszkańców nowo wybudowanego wieżowca. Po przeprowadzce jak nigdy dotąd odczuwa samotność a życiowe traumy w takich okolicznościach są intensywniejsze niż kiedykolwiek. Obciążenie psychiczne wpływa na samopoczucie, efekty pracy a życie towarzyskie już dawno poszło w odstawkę. Na horyzoncie pojawia się Harry (Paul Mescal), który swoją nieoczkiwaną wizytą w mieszkaniu rozpala płomyk nadziei w sercu Adama. W tym momencie rozpoczynamy emocjonalną podróż z bohaterami, którzy z czasem poznają się coraz lepiej i zdobywają odwagę by mówić o swoich największych problemach. Zdecydowanie pomaga w tym narastające uczucie. Duet Scott-Mescal to absolutny strzał w dziesiątkę. Nikt obecnie nie jest w stanie lepiej wcielić się w tajemniczych bohaterów, którzy pod grubą warstwą skóry ukrywają swoje największe bolączki przed całym światem. Każde spojrzenie, każda zmiana na twarzy, każdy uśmiech lub jego brak odgrywa tu bardzo istotną rolę. To czego Adam i Harry nie chcą z siebie wyrzucić, możemy doszukać się w ich twarzach.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: RECENZJA FILMU „BIEDNE ISTOTY”
Za kamerą Jamie D. Ramsay, który podczas wizyty w Toruniu na festiwalu Camerimage odniósł się do wszechobecnej w filmie tęsknoty i samotności. Trzeba przyznać, że potrafi zdziałać cuda i zbudować odpowiedni nastrój, podejmując właściwe decyzje gdy trzyma kamerę. Podczas panelu Q&A mówił o tym, jak sam odczuwał samotność po przeprowadzce do dużego miasta i jak bardzo chciał przenieść te emocje na ekran. Zdecydowanie mu się to udało. Kadry potrafią zachwycić i zagrać na emocjach. Przenikający obraz pomiędzy scenami pozwala widzowi przejrzeć głównego bohatera i jego problemy. Dorzucając do tego ścieżkę dźwiękową bogatą w kilka muzycznych hitów sprzed lat otrzymujemy film, który zostaje z nami na dłużej.
Bardzo fajne drugoplanowe występy zaliczają Jamie Bell i Claire Foy. Choć mają niewielki udział, ograniczony do kilku scen, jest to bardzo ważny element filmu w kontekście popadania przez Adama w destrukcyjne wyobrażenia oraz pogodzenia się z rzeczywistością. Obsada zasługuje tu na ogromne brawa bo aktorskie popisy są najważniejszym elementem filmu i powodzenie w opowiedzeniu tej historii właśnie tak jak zaplanował reżyser, leżało na barkach głównie Andrew Scotta i Paula Mescala ale równie istotne są postacie drugoplanowe. Zakończenie, zawierające bardzo dobry plot twist i niesamowicie metaforyczną scenę końcową, uważam za bardzo mocny punkt tego filmu. Przy piosence „The Power of Love” autorstwa Frankie Goes To Hollywood napięcie potęgowane jest do granic możliwości.
Czy aby na pewno nieznajomy okaże się dobry? To już pozostawię do Waszej interpretacji. Film w kinach będziecie mogli zobaczyć już od 9 lutego. Osobiście uważam, że „Dobrzy nieznajomi” to młodszy brat „Aftersun„. Ma ogromny ciężar emocjonalny, działa na widza, po seansie masz ochotę jakoś pomóc głównemu bohaterowi widząc to z jakimi problemami się zmaga. Być może trochę mu brakuje do filmu Charlotte Wells ale ma bardzo wiele wspólnych cech i uważam, że to pozycja obowiązkowa dla każdego kto szuka w kinie wrażeń i wartości.
Ocena: 8/10
PLUSY
- Genialne role Andrew Scotta i Paula Mescala
- Ścieżka dźwiękowa
- Metafizyczne sceny pozwalające wejść do głowy głównego bohatera
MINUSY
- Można było pogłębić pewne wątki – film nie jest długi, kilka minut więcej by mu nie zaszkodziło
Recenzja super, oddaje stan faktyczny, byłam wczoraj i widziałam , magnetyzujący film, wszystkie rolę genialne, Adam rewelacja,mega polecam , jeszcze chce go zobaczyć.