Russell T. Davies po 13 latach powrócił jako showrunner serialu „Doktor Who”! Dlaczego jest to dobra wiadomość dla fanów tej produkcji, która w tym roku świętuje 60 urodziny? Ponieważ to za jego kadencji powstały najbardziej chwalone sezony w nowym millenium. Razem z Daviesem wrócił aktor, w którym płynie gallifrejska krew – David Tennant! Czy jednak powrót tych dwóch panów równa się wrzuceniu serialu z powrotem na poprawne tory?

Davies rozpoczął swoją pracę od odcinków specjalnych, czyli tak zwanych odcinków świątecznych, co od razu zwiastuje nam wyjątkową otoczkę przedstawianych zdarzeń. W pierwszym z nich dostaliśmy historię, w której Doktor zastanawia się, czemu po regeneracji powrócił do znanej mu już twarzy. Na jego nieszczęście na Londyn spada statek kosmiczny, a on sam niefortunnie wpada na osobę, której nie powinien widzieć – Donnę (Catherine Tate). Dawna towarzyszka umrze, jeśli tylko przypomni sobie swojego dawnego przyjaciela.

Catherine Tate jako Donna Noble, Miriam Margolyes (głos) jako Meep oraz David Tennant jako Doktor ("Doktor Who")
Catherine Tate jako Donna Noble, Miriam Margolyes (głos) jako Meep oraz David Tennant jako Doktor

Dostaliśmy świetną i wciągającą fabułę, która przypomina jak ten serial wyglądał na początku 2005 roku. W „Gwiezdnej bestii” wracamy do korzeni, których Davies na szczęście nie zapomniał. Wpadamy również w nutę nostalgii, dzięki wplątanym wspomnieniom z pierwszych sezonów. Tennant i Tate ani trochę zapomnieli swoich postaci – odgrywają je tak, jakby wcale nie mieli kilkunastu lat przerwy od planu i swoich charakterów. Tate otrzymała ciekawe zadanie, ponieważ nie pamiętająca Doktora Donna Noble, jest trochę inna niż ta Donna, którą kreowała przed usunięciem pamięci. Dostajemy delikatniejszą wersję znanej i lubianej bohaterki, która, jak to sama zauważa, odrobinę przypomina Doktora. Jednak moment, w którym odzyskuje pamięć i zamiast od razu ratować świat, zaczyna krzyczeć na Doktora – to była perełka, w której na pewno zakochają się fani tej pary. Jednakże, poszukując czegoś do czego można by się doczepić, muszę przyznać, że sposób uratowania Donny oraz oddania przez nią i jej córkę mocy Władców Czasu, było bardzo „wygodne”, lekko naiwne i zbyt łatwe, biorąc pod uwagę jak dużo uwagi poświęcono temu, że wspomnienia ją zabiją. Możliwe, że takie przyspieszenie akcji było konieczne ze względu na małą ilość odcinków specjalnych, w których zobaczymy tę postać.

Tennant jest człowiekiem, któremu Doktor Who był przeznaczony. Niejednokrotnie przyznawał, że oglądał jako dziecko pierwsze odsłony, jego żona jest córką Petera Davisona, czyli piątego Doktora, a także w jednym z odcinków zagrała córkę Doktora, granego przez samego Tennanta. Dlatego też nie jest ciężko go przekonać do powrotu na plan serialu. W przypadku „Gwiezdnej Bestii”, razem z Daviesem, zagrali bardzo mocno na nostalgii, którą można było wyczuć w momencie, kiedy po raz kolejny usłyszeliśmy słynne: „What? What? What?” czy „Allonsy!”, a już zwłaszcza kiedy usłyszał imię Rose. Świetnie zagrane z radością w oczach, dozą szaleństwa oraz lekkością dziecka. Jego spotkanie z Tardis było jak miód na serce widza. Mam wrażenie, że on nigdy nie zapomni, jak grać tę postać i już nie mogę się doczekać jego spotkania z Neilem Patrickiem Harrisem, który emanuje podobną energią, co nasz 14 Doktor.

Jacqueline King jako Sylvia Noble, Karl Collins jako Shaun Temple oraz Yasmin Finney jako Rose Noble ("Doktor Who")
Jacqueline King jako Sylvia Noble, Karl Collins jako Shaun Temple oraz Yasmin Finney jako Rose Noble

W nowym odcinku dostaliśmy również ciekawe postacie drugoplanowe oraz piękny hołd dla postaci Rose. Mąż Donny oraz jej córka, która dostała imię po pierwszej kompance w tzw. Nowym Who, są sympatycznymi dodatkami i mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję ich oglądać w kolejnym sezonie. Jednak charakterem, który najbardziej wbił mnie w podłogę, był Meep. Ta postać była ograna przepięknie! Zaczynając od słodkiej niewinności, której nie dało się nie pokochać, przechodzimy płynnie w czyste, przerażające zło. Jest to postać, która bardzo trafnie symbolizuje polityczne rozgrywki dyktatorów, którzy na początku pozują na istoty dobre, o złotych zamiarach, a gdy przychodzi odpowiedni czas pokazują nam swoją prawdziwą twarz. Plus delikatne mrugnięcie okiem dla społeczności LGBTQ+, w której Meep tłumaczy, że on nie jest ani „on”, ani „ona”… to jest po prostu Meep.

Miriam Margolyes (głos) jako Meep ("Doktor Who")
Miriam Margolyes (głos) jako Meep

Davies przywraca wiarę w serial „Doktor Who”, który (przynajmniej ja) powoli zaczynałam skazywać na straty. Po genialnym Eccelstonie i Tennancie, dostaliśmy wspaniałego Smitha, oddającego pałeczkę dobremu Capaldiemu, zastąpionemu przez Jodie Whittaker, która, niestety, ale w moim odczuciu nie udźwignęła powierzonej jej odpowiedzialności. Jednakże o pogarszający się stan serialu ciężko winić (naprawdę dobrych) aktorów, w których widać było chęć do stworzenia czegoś pięknego, ale showrunnerów – Stevena Moffata oraz Chrisa Chibnalla, którzy postawili na niepotrzebne komplikowanie i tak już skomplikowanej fabuły, przez co od sezonu 5 bardzo powoli serial zaczynał zniżać loty. Powrót Daviesa cieszy, a jeszcze bardziej powrót Tennanta! 10, a teraz również 14 Doktor jest dla Whoniversum tym, kim Loki dla Marvela. Z wielką ekscytacją czekam na kolejne odsłony i miejmy nadzieję, że stary dobry Doktor powrócił już na zawsze!

Allonsy!

Przeczytaj również: How to Have Sex – czy aby na pewno „tak to robią dziewczyny”? [RECENZJA]

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments