Podobno przez żołądek do serca, więc popkultura lubiła historie o wspólnym gotowaniu w romantycznej oprawie. Niedawno menu uległo zmianie. Zamiast komedii romantycznych, o pracy w kuchni opowiada się w formie dreszczowców. Kobiety w gastronomii są zastępowane przez szefów, a klienci coraz bardziej zróżnicowani. Trend na filmy takie jak Punkt Wrzenia i Menu czy też serial The Bear nie może być przypadkowy. Jak przetrawić filmy kulinarne?

Przystawka

 Kto odwiedza restauracje oraz kawiarnie i kto robi tam jedzenie dla klientów? Niegdyś bywanie w lokalach kojarzyło się z rozrywką klasy wyższej. Filmowe restauracje nadal działają najciekawiej, jeśli zostały nagrodzone fikcyjnymi gwiazdkami Michelin, jednak nasza kultura gastronomiczna uległa zmianie. W grę weszły fast-foody, które coraz częściej wolimy od „McDonalda w domu”. Spotkania w kawiarniach odbywają się na zielonym tle Starbucksa, podczas gdy niegdyś prym wiodły lokalne kafejki. Z gastronomii korzystamy coraz więcej i jest ona powszechnie dostępna, lecz co za tym idzie, zmonopolizowały ją sieciówki. 

 Klasyk filmowy Dyskretny urok burżuazji (reż. Luis Bunel, 1972), jest szkatułkowym koszmarem klasy wyższej, która nie może dostać nic dobrego do jedzenia. Zawodzi ją ich własna służba, a także wykwintne restauracje i wyszukane cateringi. Jeden z największych przywilejów bogactwa, czyli stołowanie się w miejscach i spożywanie potraw niedostępnych dla niższych klas, zostaje im odebrany. Ta produkcja umiejscowiona w dzisiejszych realiach miałaby zupełnie inny obrót. Wygłodniała burżuazja po prostu zamówiłaby pizzę. Może głową by pokręcili, ale widok bogatych ludzi spożywających „junk food” nie byłby niczym nadzwyczajnym. Podobnym filmem z lat 70. XX wieku jest Wielkie żarcie (reż. Marco Ferreri, 1973). Podobnym w pewnym stopniu, bo w tym przypadku klasie wyższej jedzenia wcale nie brakuje. Czterech zamożnych mężczyzn postanawia popełnić samobójstwo… z przejedzenia. 

The Discreet Charm of the Bourgeoisie.
Kadr z filmu „Dyskretny urok burżuazji” 

 Reprezentacja kobiet w przypadku filmów o gotowaniu ma nieco inny wymiar niż w przypadku pozostałych produkcji. Damskie bohaterki w XXI wieku są tutaj kluczowe. Nie wynika to jednak z równouprawnienia, ale z drugiej strony medalu stereotypizacji. Jeśli wyobrazimy sobie typowe amerykańskie śniadanie z typowego amerykańskiego filmu, to zobaczymy żonę pracującą w pocie czoła nad patelniami i męża, który zasiadł już wygodnie z kawą i gazetą. Również w przypadku, gdy gotowanie było głównym tematem fabuły, raczej kobieta oddawała się pasjom kulinarnym, poznawała nowe smaki i rozwijała gastronomię. Filmy o gotowaniu były z zasady kinem kobiecym. To one miały być zainteresowane kulinarnymi wyczynami i do nich miały być skierowane romantyczne historie. Teraz mężczyzna musi być w domu wielozadaniowcem, a na ścieżce zawodowej przewaga kobiet często kończy się wtedy, kiedy zaczynają się wysokie stanowiska. 

Pierwsze danie

 Życie od kuchni (reż. Scott Hicks, 2007) z Cathrine Zetą-Jones i Aaronem Eckhartem jest dla kulinarnych komedii romantycznych tym, czym rosół dla każdego wesela. Przepis oklepany, ale lubiany i bezpieczny. Ona: szefowa ekskluzywnej restauracji, która bardzo ciężko pracowała na swoją pozycję. On: beztroski kucharz, który wprowadza w jej życie odrobinę szaleństwa. Razem układają dania na talerzu i układają sobie życie.

 Julie i Julia (reż. Nora Ephron, 2009) z Meryl Streep i Amy Adams to flagowe kino kobiece. Historia dwóch pań z zupełnie różnych światów, dla których pierwiastkiem wspólnym jest kuchnia. Julie postanawia zmienić swoje życie i ugotować wszystkie 524 przepisy ze znanej książki kucharskiej. Co ciekawe, cała produkcja jest oparta na autentycznej postaci Julii Child – znanej w USA autorki właśnie słynnych książek i programów kulinarnych. Na płaszczyźnie gotowania film i telewizja nieustannie przenikają się ze sobą, ale o tym porozmawiamy przy deserze.

Julie Powell, food writer behind 'Julie & Julia,' dead at 49 | CNN
Kadr z filmu „Julie i Julia”

 Jedz, módl się, kochaj (reż. Ryan Murphy, 2010) jest historią, w której odkrycie nowych smaków oznacza rozpoczęcie nowego życia. Bohaterką znowu jest kobieta – gra ją Julia Roberts. Kobieta znowu poznaje mężczyznę – jego zagrał Javier Bardem. 

 Co łączy te wszystkie filmy kulinarne? Jest to kino kobiece i lekkostrawne. Opowiada o jedzeniu jako osłodzie naszych życiowych trudów. To historie zmian, do których wystarczy kilka odważnych decyzji, żeby poprawić swój los. Jeżeli twórcy biorą na tapetę jakieś poważne problemy, są to zagadnienia kobiecości i wyboru kariery ponad miłość. Role w tych filmach często dostawały gwiazdy światowego formatu, które bywało, że przerastały swoje schematyczne postacie. Produkcje z podgatunku filmów kulinarnych, które powstawały w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku, są idealnymi propozycjami do obejrzenia przy obiedzie z całą rodziną. W przeciwieństwie do naszych pikantnych dań głównych…

Danie główne

 Punkt Wrzenia (reż. Philip Barantini) jest jednym z najlepszych filmów, który obejrzałem w ubiegłym roku i uważam go za danie główne mojego felietonu. Historia jednego wieczoru w angielskiej restauracji, gdzie każdy na kuchni ma swoje problemy, a klienci wcale nie ułatwiają pracy. Ten brutalnie realistyczny dreszczowiec jest nie tylko przełomowym przepisem dla filmów kulinarnych, ale też dla gatunku thrillerów. To niesamowity przykład produkcji nakręconej w jednym ujęciu, która swoją perspektywą przypomina film nagrany za pomocą telefonu. 

 Świnia (reż. Michael Sarnoski, 2021) rozpoczyna swój bieg od tego, co w kuchni najważniejsze, a na talerzu już zapomniane: składnika. To historia truflarza, który pała obrzydzeniem do uznanych restauracji i pompatycznego życia miast. Co ciekawe, rok przed premierą filmu z Nicolasem Cage’em dużą popularnością cieszył się film dokumentalny Truflarze (reż. Michael Dweck, Gregory Kershaw, 2020). 

 Menu (reż. Mark Mylod, 2022) to danie podpatrzone od Agathy Christie, które chociaż jest wtórne w swoim formacie, to tutaj niczym wisienka na torcie dopełnia repertuar dzisiejszego kina kulinarnego.

 Jest to kino, które opowiada o gastronomii nie jako o miejscu sukcesu i miłości, lecz rozczarowania i bólu. Opowiada o nierównościach społecznych i przepracowaniu szarego człowieka. Równocześnie krytykuje fałsz, który wylewa się spomiędzy kart menu ekskluzywnych restauracji. Filmy kulinarne lat 20. XXI wieku to dramaty sensacyjne będące dokładnym przeciwieństwem filmów, które kosztowaliśmy 10 lat wcześniej. 

The Menu' Dishes, Explained: What Does Chef Julian's Meals Symbolize? | Film Fugitives
Dania z filmu „Menu”

Deser

 Dania w filmie Menu były przedstawiane na wzór kulinarnych programów telewizyjnych. W XXI wieku media oferują nam przecież całe kanały poświęcone wyłącznie gotowaniu. Ratatuj nauczył nas, że „gotować każdy może”, więc coraz częściej odpalamy YouTube i uczymy się od domorosłych kucharzy-vlogerów. Kuchenne rewolucje są dla mnie fenomenem, który idealnie odzwierciedla oczekiwania odbiorcze przeciętnego widza kuchni na ekranie. Historia musi być równocześnie prawdziwa i emocjonująca. Czy Magda Gessler rzucająca talerzami nie jest żywcem wyjęta z thrillera? Czy przemiany, które przechodzą główni bohaterowie jej programu, nie są przepisane z życiowych filmów romantycznych? Kucharz, który dostaje w telewizji swój czas antenowy, nie może być jedynie kucharzem. Musi być dziennikarzem i przewodnikiem, psychologiem i coachem… Człowiekiem wszechstronnym, dla którego gotowanie jest wyrażaniem samego siebie i ucieczką od rzeczywistości. Personą niczym z hollywoodzkich filmów. Coraz częściej jesteśmy wpatrzeni w gwiazdy kuchni niczym w gwiazdy kina i prawie wszyscy znają np. Roberta Makłowicza, chociaż prawie nikt z widzów nigdy nie jadł jego dań. Czy nasyciliśmy oczy od samego patrzenia? 

Kuchenne rewolucje" miały przykry finał. Właścicielka opowiedziała, co zginęło - WP Teleshow
Magda Gessler i zwyczajowy przesyt dań podczas „Kuchennych rewolucji”

 Filmy kulinarne i kino o gastronomii w XXI wieku zrobiły dwa gwałtowne zwroty. Pierwszy z nich był ukierunkowany na kino kobiece, przepełnione sentymentalizmem i romantyzujące spotkania przy patelni. Dziesięć lat później, filmowcy nie chcą nam już pokazywać utopijnych wizji przemysłu kulinarnego i pasji płynącej z gotowania. Zakochane kobiety zostały zastąpione przez twardych szefów. Teraz najważniejsze są problemy, które wynikają z realiów współczesnego biznesu gastronomicznego. Jest to częściowy powrót do narracji, które zyskały popularność już w latach 70. XX wieku. Być może takie filmy pozostawiają po sobie niesmak, ale moim zdaniem obecne kino kulinarne jest mniej trujące od przesłodzonych romansów. 

Apetyt rośnie w miarę jedzenia? Przeczytaj naszą recenzję The Bear. 

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Kamil Szczygieł

Kamil Szczygieł

Redakcyjny pisarz-kulturoznawca. Czytelnik scenariuszy, człowiek postmodernizmu, fan aktorów drugoplanowych. Zaparzenie dobrej kawy lub herbaty jest dla niego pierwszym krokiem do wejścia w fikcyjny świat. Wszechstronnie zaangażowany w kulturę rozrywkową, współpracował m.in. z CD-Action i Silesia Film.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy