Prawdziwa legenda polskiej sceny platformowej. Tytuł, który ukształtował tysiące polskich graczy i na stałe wpisał się w kanony polskich platformówek. Zdawałoby się, że to już zamknięty rozdział naszego rodzimego gamingu, ale nic bardziej mylnego. Minęły już trzy lata od akcji #BringKaoBack, która domagała się wskrzeszenia marki. Prośby i błagania nie obyły się bez echa, a Kao jeszcze raz postanowił ubrać rękawice i ruszyć na przygodę. Premiera gry odbędzie się już za dwa tygodnie, a my dzięki uprzejmości Tate multimedia możemy się podzielić z wami naszymi wrażeniami.
Spotkanie po latach
Szaman został pokonany, Hunter odsiaduje wyrok na wyspie, a zagrożenie tajemniczego wulkanu zostało zażegnane. Wydawałoby się, że Kangurkowi nie zostało już nic jak tylko odwiesić kapelusz, ale niestety (a raczej i stety) musi wrócić do gry. Przenosimy się na wyspę Hoppalo zamieszkaną przez kangurzą społeczność. Sielskie życie na wyspie zostaje jednak przerwane przez tajemnicze portale, które zaczęły pojawiać się na całej wyspie. Kao nie zostało nic innego jak rozwiązać ich zagadkę i zażegnać nieznane zagrożenie.
Kangurek Kao to kolejny przedstawiciel nowoczesnych platformówek, które w pierwszej kolejności przykuwają wzrok swoją oprawą graficzną. Runda Druga dzięki charakterystycznej oprawie mimo wielu lat na karku się nie zestarzała, ale nadszedł czas, na to żeby ktoś inny przejął miano najładniejszego Kangurka. Gra jest prześliczna. Podczas swojej gry odwiedziłem kilka diametralnie różnych poziomów i wow. To jest naprawdę ładne! Jest kolorowo, jest różnorodnie i co najważniejsze. Duch poprzednich części wciąż tu jest. Także jeśli tak jak ja baliście się, że nie będzie to ta sama gra, to możecie porzucić swoje obawy.
Kao podobnie jak wiele innych gier z tego gatunku korzysta z systemy hubu. Hubem w tym przypadku jest Kangurza Wyspa, która stanowi bazę wypadową naszego torbacza. To stąd możemy dostać się na nowe poziomy, które możemy odblokować za pomocą konkretnej liczby zdobnych run. Co warte zanotowania. Poziomy można dowolnie powtarzać! Jednak to nie koniec atrakcji, jakie nas tu czekają. Oprócz tego w Hoppalo dzięki małej opłacie możemy dowolnie przebierać naszą postać, porozmawiacie z postaciami pobocznymi, a jeśli dobrze się rozejrzycie, to natraficie na starego dobrego znajomego.
Platformer na miarę XXI wieku
Podczas swojej godzinnej przygody z grą udało mi się ukończyć prawie cztery poziomy. Jedną z moich największych obaw był poziom trudności. Obawiałem się, że Kao nie spełni moich oczekiwań i będzie grą zbyt łatwą i skierowaną do młodszego odbiorcy. Na szczęście się pomyliłem. Momentami nieźle musiałem się napracować, żeby ukończyć daną sekwencję platformową. Podobnie sprawa wygląda z systemem walki. Zapomnijcie o tym, co znacie z poprzednich części. Teraz walki stały się o wiele bardziej wymagające i wparowanie w grupę wrogów najpewniej skończy się waszym przedwczesnym zgonem. Także czeka was masa uników, odskoków, przeturlań, a nie liczcie na to, że wrogowie będą czekali na swoją kolej. Wszyscy atakują, kiedy tylko mogą. Oczywiście nie jest to walka skazana na porażkę, bo Kao przez te wszystkie lata nie próżnował i opanował całkiem niezłe finiszery. Podczas swojej gry miałem również okazję zmierzyć się z bossem i powiem wam tyle, że zapowiada się na poziom trudności z rodem z Crasha Bandicoota. Wspaniale!
On gada!
Co prawda w Rundzie drugiej Kao już się odzywał, ale dopiero teraz się rozgadał na dobre. Zresztą nie tylko on, bo postacie poboczne odzywają się równie często i gra jasno nam sugeruje, że w tej części położono o wiele większy nacisk na fabułę. Postaci co prawda spotkałem na razie tylko kilka, ale zdaje się, że aktorzy głosowi wykonali kawał dobrej roboty. Jako że gra kładzie teraz, o wiele większy nacisk na opowiadaną historię to twórcy mogli sobie pozwolić na o wiele kreatywniejszy i błyskotliwszy scenariusz. Ku mojemu zaskoczeniu momentami żarty na ekranie tak mnie rozbawiły, że z trudem się powstrzymywałem, żeby nie zaśmiać się na głos, na sali pokazowej.
W grze pojawiło się też kilka nowości, które uszczęśliwią każdego zbieracza. Oprócz dukatów, kryształów i run na poszukiwaczy znajdziek czekają również literki, które możecie kojarzyć z “Subway Surfer” i wpisy do Kaopedii, które rozbudowują przed nami świat przedstawiony.
Z nowym Kangurkiem spędziłem nieco ponad godzinę i znów, chociaż na chwilę mogłem się stać tym beztroskim siedmiolatkiem, który właśnie otrzymał swoją pierwszą grę komputerową. Drogie Tate Multimedia. Stało przed wami nie lada wyzwanie, bo moje oczekiwania co do gry były niezwykle wygórowane, ale odetchnąłem wczoraj z ulgą, bo wszystko wskazuje na to, że znów dostarczycie grę, które będzie sprawiała radość kolejnemu pokoleniu graczy. Z tego miejsca dziękuję studiu za zaproszenie i możliwość zobaczenia miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło.
Gra na rynek trafi już 27 maja i nie zapomnijcie, żeby podkreślić tą datę grubym czerwonym markerem.
PS. Tak, dukaty mają ten sam dźwięk. Tak, Kao po śmierci znów leci do nieba i tak, szyja Kangurka w wodzie znów jest niezwykle długa.