„Kevin sam w domu”, „Znachor”, „Szklana Pułapka” a może coś zupełnie innego? Jakie najlepsze filmy na Boże Narodzenie wybrała redakcja Kącika Popkultury? Zapraszamy do naszego zestawienia, w którym dzielimy się z wami produkcjami, które będą z nami obecne w tym roku przy świątecznym stole!
„Grinch: świąt nie będzie”, reż. Ron Howard (2000) oraz „Kochajmy się od święta”, reż. Jessie Nelson (2015)
Oba filmy krytykują komercjalizm i obalają mit idealnych świąt, zwracając uwagę, że nie chodzi o to, aby udawać kogoś kim, się nie jest tylko dlatego, że zbliża się Boże Narodzenie. Poza ciekawym przesłaniem dostajemy również wizualną ucztę, obsadę składającą się z czołowych aktorów Hollywood oraz odrobinę magii noszoną przez dwóch tajemniczych narratorów.
Joanna Tulo
„Family Man”, reż Brett Ratner (2000)
Remake klasycznego „To wspaniałe życie” z roku 1946 jest filmem, który nieco zgubił się w obszernej filmografii Nicolasa Cage’a oraz natłoku bardziej romantycznych i pozytywnych filmów świątecznych. „Family Man” to lekcja życia pokroju „Opowieści Wigilijnej” – surrealistyczne rozliczenia się ze swoich decyzji, które doprowadziły do porzucenia wartości duchowych na rzecz materialnych.
Kamil Szczygieł
„Ekspress Polarny”, reż. Robert Zemeckis (2004)
„Ekspress Polarny” w dzieciństwie wywołał we mnie wrażenie obcowania z czymś wymykającym się wszystkiemu, co znałem – animacja z twarzą Tomą Hanksa, dosięgająca jednak wtedy realnej powłoki; bożonarodzeniowa opowieść niemająca zbyt wiele wspólnego z blichtrem, zamiast tego skąpana w upiornym i melancholijnym nastroju.
Ta balansująca na granicy snu, koszmaru i marzenia historia nadaje innego wymiaru świątecznym przypowiastkom. Nie atakuje słodyczą i wesołością, wywołuje trudno uchwytny rodzaj smutku i nostalgii. Do dzisiaj chcę wsiąść o północy do tajemniczego pociągu, wypić kubek gorącej czekolady i pomknąć w zapierającą dech w piersiach podróż. I wrócić jak gdyby nigdy nic, a jednak odmieniony.
Adrian Matuszkiewicz
„Hrabia Monte Christo” , reż. Kevin Reynolds (2002)
Przez lata był częścią rodzinnego spędzania czasu po wigilii. Był to przypadek, po prostu film regularnie pojawiał się w telewizji w okresie świątecznym, podobnie jak „Kevin sam w domu” czy „Znachor”. Kiedy byłem mały, wzbudzał zachwyt przepychem i epickimi momentami. Po latach również doceniam scenografię, fantastyczne kostiumy, ciekawych i niejednowymiarowych bohaterów. Kapitalną rolą pochwalić może się Guy Pearce. Był to też film, po którym zacząłem śledzić karierę Harry’ego Cavilla, choć jego rola w tej produkcji była marginalna. Ten film to przede wszystkim masa dobrych wspomnień. Jedna z tych produkcji, przez którą pokochałem kino i chciałem go więcej i więcej.
Przemysław Wilk
„Klaus”, reż. Sergio Pablo (2019)
„Klaus” to jedna z moich ulubionych animacji, która jest połączeniem poruszającej fabuły z magiczną świąteczną opowieścią. Mamy tutaj do czynienia z nowym przekazem klasycznej opowieści o Świętym Mikołaju, który oferuje nie tylko niezwykłą warstwę wizualną, ale również głęboką treść i wspaniały morał. Rozwój relacji Jespera i Klausa oraz wzruszające sceny, takie jak pierwsza dostawa zabawki dla dziecka czy transformacja surowego miasteczka, uderzyły bardzo mocno w moje uczucia. Produkcja Netflixa to niezwykła opowieść o empatii, a każdy kadr to nasycony emocjonalnie ładunek, który przenika widza i zostawia go z uśmiechem oraz ciepłem w sercu.
Martyna Kucybała
Przeczytaj również: „Avatar: Frontiers of Pandora”. Strasznie już być tym Na’vi chcę [RECENZJA]