Piła – o tej serii filmowej słyszał już chyba każdy i choć w przyszłym roku minie dwadzieścia lat od premiery kultowej „jedynki” to w dalszym ciągu twórcy dostarczają nam nowych filmów. Najnowsza część jest już dziesiątą produkcją i jednocześnie najdłuższą. Czy tym razem Kevin Greutert dostarczył nam film godny początków serii czy dorzucił kolejnego średniaka do stosu filmów, które uśmiercają i pogrążają całą franczyzę? Zapraszam na moją recenzję filmu „Piła X”.

Tobin Bell jako Jigsaw to kultowa postać kina grozy

Warto na wstępie odnotować, że akcja filmu rozgrywa się pomiędzy Piłą (2004) a Piłą II (2005) kiedy to John Kramer dowiaduje się, że cierpi na chorobę nowotworową i usilnie szuka pomocy by wygrać walkę z rakiem. Gdy lekarze nie dają mu już żadnych szans, wyrusza do Meksyku by poddać się eksperymentalnym zabiegom, która mają go wyleczyć. Mamy dzięki temu okazję spędzić trochę czasu z osobą odpowiedzialną za cierpienie wielu ludzi, która mimo tego jest nadal człowiekiem posiadającym dobre cechy. Takiego współczucia i sympatii nie wzbudzał jeszcze nigdy. Chyba nikt nie może powiedzieć, że przez całą serię nie miał momentu, w którym zwyczajnie zgadzał się z Jigsawem. Całe to wprowadzenie, będące podbudową pod nieuniknioną masakrę, jest bardzo mocnym punktem filmu. Piłę X wyróżnia to, że nie jesteśmy od razu wrzuceni w wir zdarzeń, które na sam koniec zostaną wyjaśnione szybkim podsumowaniem.

Kolejnym dużym plusem jest ograniczona liczba postaci, cały scenariusz opiera się na Johnie i osobach, które zawiniły wobec niego swoim postępowaniem. Nie ma tu wmieszanych detektywów, marnych podróbek inspirujących się Jigsawem czy przypadkowych postaci. Ofiary znajdują się w odpowiednim miejscu z konkretnego powodu, którym jest główny bohater, w którego wciela się niezawodny i jak zawsze fantastyczny Tobin Bell. 20 lat więcej na liczniku jedynie dodaje mu wiarygodności a każdy ruch, każde spojrzenie są dopracowane do granic możliwości. To dzięki niemu pierwsze części uznawane są za najlepsze i kultowe a według sporej liczby osób uśmiercenie Jigsawa było największym błędem twórców. Powrót Amandy również jest warty odnotowania ponieważ w końcu jest ona postacią interesującą i prawdziwą prawą ręką Johna błyszcząc na drugim planie.

Shawnee Smith jako Amanda, prawa ręka Jigsawa nigdy nie była aż tak ważną postacią jak w Pile X.

Scenariusz jest dopracowany i oddaje to co seria powinna sobą reprezentować od początku do końca. Mam na myśli skupienie na konkretnych problemach i unikanie bycia stereotypowym slasherem. Masakra na ekranie połączona z filozoficznymi przemyśleniami i refleksjami osób uwięzionych w skomplikowanych pułapkach Jigsawa. To jest właśnie to co pierwsze przychodzi na myśl gdy słyszy się „Piła” (pod warunkiem, że nie oglądało się części 4-9). Tym razem poruszane są tematy moralności, wykorzystywanie naiwności ludzi dotkniętych chorobą, dawanie złudnej nadziei. Pod tym kątem seria nigdy nie zawodziła i tym razem pozostawia jasny komentarz społeczny.

Jest brutalnie – to oczywiste – a ja mam wrażenie, że podczas tej części odczułem największy dyskomfort. Ciężko ocenić, który film jest najbrutalniejszy bo każdy ma swoje własne granice bólu i obrzydzenia a pod tym kątem cała seria dostarcza wielu wrażeń. Mimo absurdów, które towarzyszą bohaterom Piły od samego początku to jednak pewne sceny zadziałały mocniej niż jakiekolwiek wcześniej. Momentami twórcy polecieli po bandzie i wywołają u widzów śmiech, być może to swego rodzaju puszczenie oczka w kierunku kina klasy B a może po prostu wizja twórców wymknęła się spod kontroli. Nie jest to film idealny, ma swoje wady jednak całokształt pozostawia bardzo pozytywne wrażenie. Kwintesencja serii, czyli pułapki są jak zawsze pomysłowe i bezwzględne dla uwięzionych ofiar. Momentami wykracza to poza granice ale jeśli przymknie się oko na pewne logiczne niedociągnięcia to można zatracić się w tym świecie i odczuwać najróżniejsze emocje.

Mocne zakończenie to cecha charakterystyczna dla tej serii. Nawet gorsze filmy potrafiły się w małym stopniu wybronić twistem. Tutaj doszliśmy już do takiego momentu, z którego możliwe były dwa wyjścia – świetny twist lub absolutna katastrofa. Nie mogło być niczego pomiędzy. Świetnie zbudowano napięcie i utrzymano je do samego końca. Uważam, że wykonano bardzo dobrą pracę. Ode mnie 8/10 – czy to najlepszy film tej serii? Odpowiedzi spodziewajcie się na dniach ponieważ pojawi się podsumowanie całej serii i mój osobisty ranking.

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
5 2 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments