Podejrzewam, że kiedy usłyszeliście, że nowy „Prince of Persia ” będzie dwuwymiarową platformówką, to wasz entuzjazm opadł, a Wy wykreśliście go z listy oczekiwania na 2024 rok. Wówczas sam zareagowałem podobnie. Teraz muszę jednak uderzyć się w pierś, bo po 30 godzinach z tym tytułem stwierdzam , że Ubisoft od lat nie wydał tak dobrej gry.
Wielki powrót
Gracze od lat oczekiwali, że pewnego dnia Ubisoft powróci do niegdyś swojej największej marki, jaką był Prince of Persia. Jednak lata temu seria została zepchnięta na bok, żeby zrobić miejsce dla debiutujących wówczas Asasynów, a kilka lat później trafiła do growej zamrażarki. Aż tu nagle dwa lata temu pojawiła się zapowiedź nowej części, która delikatnie mówiąc, nie spotkała się z dużym entuzjazmem. Gra okazała się, być dwuwymiarową metroidvanią, a na dodatek nie mieliśmy się wcielać w postać tytułowego księcia. Mocno oburzyło to sporą część graczy, którzy dobitnie pokazali, co sądzą o takim kierunku rozwoju marki. A jeśli o mnie chodzi. Po ponad 30 godzinach jestem przekonany, że kierunek dla marki jest świetnym rozwiązaniem. Ale zacznijmy od początku. O czym ta gra tak naprawdę jest?
Wcielamy się w Sargona. Członka Nieśmiertelnych, elitarnej królewskiej Gwardii służącej królestwu. W wyniku pewnych zdarzeń zostaje on wplątany w spisek, który wystawi jego lojalność na próbę i podda wątpliwości wszystko, w co do tej pory wierzył. Razem z resztą Nieśmiertelnych wyruszy na przeklętą przez czas górę Qaf, na której będzie musiał nie tylko odnaleźć siebie, ale i porwanego księcia Ghassana.
Pewnie nie jesteście zaskoczeni, że fabuła nie jest najmocniejszą stroną tej gry, bo zarzut ten powtarza każda osoba, która już miała okazję zagrać. Czy to źle? Moim zdaniem nie. Ambitny i skomplikowany scenariusz, był ostatnią rzeczą, jaką bym się tutaj spodziewał. Od początku podejrzewałem, że ten będzie jedynie stanowił pretekst do odkrywania nieodkrytych fragmentów mapy. Dlatego też w moim przypadku nie przeszkadzała mi jego prostota i przewidywalność, która od czasu do czasu się ujawniała. Przejdźmy jednak do czegoś ciekawszego. Co sprawiło, że Książę stał się jedną z moich ulubionych gier Ubisoftu?
Metroidvania pełną gębą
Przede wszystkim ogromny i rozbudowany świat. Miłośnicy tego gatunku odnajdą się tutaj jak ryby w wodzie. Przez pierwsze kilka godzin będziecie odgrywać nowe lokacje i miejsca, do których w teorii moglibyście się udać. Jednak w praktyce nie zdobyliście jeszcze umiejętności, które na to pozwolą. Sam z początku byłem przytłoczony, bo mapa zdawała się nie mieć końca. Kiedy już w jakimś miejscu mówiłem sobie: „Dobra, tu pewnie będzie koniec „. Zaraz potem okazywało się, że gdzieś tam za horyzontem, jest jeszcze jedna lokacja. Zresztą sami spójrzcie na tego screena, a zaznaczam, że to jedynie wycinek całej mapy. Ten świat jest naprawdę spory, a na dodatek został zaprojektowany z głową. Wraz z postępami w fabule odblokowujemy szereg skrótów, dzięki którym podróżowanie między biomami staje się o wiele prostsze.
Praktycznie do każdego z biomów w późniejszych etapach gry możemy dotrzeć na kilka różnych poziomów. A jeśli nie macie ochoty ponownie odwiedzać odkrytych lokacji w tradycyjny sposób, to zawsze możecie skorzystać z rozlokowanych w świecie gry punktów szybkiej podróży. Od razu jednak to odradzam, bo ta gra aż prosi się o to, żeby podróżować w niej piechotą. Na każdym kroku czeka tu na nas jakiś quest, znajdźka albo inna tajemnica, przez co czyszczenie mapy jest po prostu przyjemne. Szczególnie w późniejszych etapach gry, kiedy nasza postać posiada już wszystkie umiejętności, a co za tym idzie, każdy sekret stoi przed nami otworem.
Rozwiązania dla fanów gatunku
Pewnie dobrze kojarzycie to uczucie, kiedy w tego typu grze natrafiacie na jakąś znajdźkę, której jeszcze nie możecie zdobyć. Już wiecie, że kiedy wejdziecie w posiadanie wymaganej umiejętności, to już dawno nie będziecie pamiętać, gdzie dana znajdźka była ukryta. Tutaj rozwiązano ten problem, za sprawą specjalnych znaczników. Można tutaj nie tylko zaznaczyć dany sekret, ale i zrobić mu zdjęcie, które będzie później widoczne na mapie gry. Dzięki temu nie musicie się martwić, że o czymś zapomnicie. Idealne rozwiązanie jak na tego typu grę.
Jeśli będziecie celować w ukończenie gry na 100%, to trochę się natrudzicie, bo mimo możliwości zaznaczania znajdziek i obecności amuletów, które pomagają w ich poszukiwaniach, to odnalezienie wszystkiego wcale nie jest takie proste. Sam spędziłem ponad 10 godzin na odnalezieniu kilku brakujących przedmiotów i już szczerze mówiąc, miałem ochotę dać za wygraną. Poradziłbym bym sobie z tym znacznie szybciej, gdyby nie kilka bugów, ale o tym później. Zaskoczyłem się też, kiedy po ponad 30 godzinach gry odnalazłem nowe zadanie poboczne, a było to w momencie, w którym byłem pewien, że odnalazłem już wszystko. Nie natrudzicie się przez same poszukiwania, ale i przez zaskakująco wysoki poziom trudności.
Zaskakująco wymagający poziom trudności
Podchodząc do nowej gry Ubisoftu, byłem nastawiony na prostą grę platformową, a okazało się, że to naprawdę wymagająca gra. Samo ukończenie wątku fabularnego jest raczej proste (chociaż niektóre walki z bossami mogą stanowić wyzwanie, ale o tym później), tak możliwe, że próbie wymaksowania gry będziecie rzucać bluzgami. To wszystko za sprawą sekwencji platformowych, które w niektórych przypadkach będą wymagać od was idealnej koordynacji i znajomości mechanik gry. Szczególnym utrapieniem było tutaj dla mnie zadanie poboczne zlecone przez pustelnika, które moim zdaniem jest najtrudniejszą sekwencją w grze i ostateczną próbą umiejętności graczy.
Mimo irytacji, która wzrastała przy każdej kolejnej próbie, czułem ogromną satysfakcję, kiedy w końcu mi się udało. Było tak nie tylko ze względu na zdobycie upragnionej nagrody ale i przez zdanie sobie sprawy z faktu, jak dobrze nauczyłem się tej gry. Bo to co moim zdaniem jest w tej grze najpiękniejsze to poczucie progresu, kiedy po dłuższym czasie jestem w stanie płynnie przebiec przez każdą trudniejszą sekwencję. Gra powoli zwiększa przed nami poziom trudności przez co nie czuć braku balansu, a my z każdą kolejną chwilą stajemy się coraz lepsi. A skoro już mowa o poziomie trudności.
Walka bez taryfy ulgowej
Na swojej drodze napotkamy całą masą przeciwników. Ci zwykli szarzy przeciwnicy naprawdę mają za zadanie przeszkadzać nam w eksploracji mapy i nie stanowią większego wyzwania. Podejrzewam, że będziecie eliminować ich za sprawą zwykłych ataków, uników i bloków. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby za sprawą zdobytych narzędzi i umiejętności zamienić pole walki w prawdziwe widowisko. Zachęcam w tym miejscu do odwiedzenia naszej bazy wypadowej, gdzie jedna z postaci przygotowała dla nas trochę treningów, które nauczą nas tajników gry. Zazwyczaj pomijam takie samouczki. Tak tutaj się przełamałem i otworzyło mi to oczy, bo nie zdawałem sobie sprawy, że można wyczyniać tutaj tak widowiskowe rzeczy.
No dobra, ale przejdźmy do docelowych wyzwań, jakimi są walki z bossami, bo to te pojedynki mogą podnieść nam ciśnienie. Każdy z bossów posiada sporą liczbę różnych ataków i nie ma innej opcji, jak po prostu się ich nauczyć. Na dodatek nie dają nam taryfy ulgowej i zdarzyło się, że przeciwnik użył z rzędu kilku najpotężniejszych ataków, a ja nawet nie miałem szansy do obrony.
Także musimy reagować szybko i równie skutecznie wyprowadzać nasze ataki. Kluczem do zwycięstwa jest tutaj nauka i próba wypatrzenia momentu, w którym najlepiej atakować. Grę ukończyłem na normalnym poziomie trudności i nieraz kusiło mnie, żeby go obniżyć. Szczególnie przy walce w pustynnym biomie. Kiedy już traficie na ten moment, to wspomnicie moje słowa. Dlatego jeszcze raz wrócę do tego, co napisałem wcześniej. Ta gra jest zaskakująco wymagająca. Jeśli odnajdujecie się w tym gatunku, to szybko poradzicie sobie z narzuconym przez nią wyzwaniem. W innym przypadku trochę się napocicie.
Wyzwania środowiskowe
Prince of Persia daje też okazję do skorzystania ze swoich szarych komórek. Za sprawą zagadek środowiskowych, których niestety moim zdaniem jest tutaj za mało. Napotkamy je zarówno w wątku fabularnym jak i w zadaniach pobocznych i to właśnie te skradły moje serce. W różnych miejscach w świecie gry znajdziemy specjalne ołtarze, na których pojawią się skarby. Dopiero jednak wtedy, kiedy wykonamy jakąś konkretną czynność. Nie znajdziemy tutaj żadnych podpowiedzi. To wszystkiego musimy dojść sami. Tutaj musimy czymś gdzieś rzucić, tutaj odpowiednio się ustawić, a jeszcze gdzieś indziej coś odpowiednio ułożyć. Zagadki są różnorodne, a ich rozwiązywanie daje ogrom satysfakcji. Większość ukończyłem bez większych problemów, tak przy jednej dwie godziny się zastanawiałem, co tak naprawdę mam zrobić.
Interesujący styl graficzny
W okolicach jej zapowiedzi sporo szumu wywołał styl graficzny nowego księcia. Co też już wiecie, jest on stylizowany i wygląda jak pastelowe obrazy. Jest to kwestia czysto subiektywna, także albo wam się spodoba, albo i nie. Moim zdaniem pasuje do klimatu tej gry świetnie i tym odróżnia ją od reszty gier Ubisosoftu. W tym miejscu muszę też wspomnieć o udźwiękowieniu gry. Idealnie zgrywa się z warstwą graficzną gry i w rezultacie nadaje jej unikalnego charakteru. Brakowało mi tu jednak większej ilości utworów, bo po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z grą zacząłem odczuwać małą powtarzalność.
Z recenzenckiego obowiązku muszę też tutaj wspomnieć o wszelkich błędach i bugach. Może was tym zaskoczę ale jest ich tutaj naprawdę mało. Te za to, które już są to tak nieznaczące pierdółki, że nie zwrócicie na nie większej uwagi. Tu jakiś smuga światła zostanie po martwym przeciwniku, tutaj jakiś świecący punkt pojawi się na horyzoncie. Ani razu nie wywaliło mnie z gry i nie natrafiłem na żaden błąd, który by mnie jakoś mocnej zdenerwował. Pod względem jakościowym Ubisoft dostarczył naprawdę mocny produkt, a jeśli jeszcze dorzucić do tego możliwość gry w 60 fps. Wow, po prostu bosko.
Wracając do początku tego tekstu, ponownie rzucę śmiałą tezę, że jest o najlepsza gra francuskiego studia od lat. Bo to podręcznikowo zrealizowana fantastyczna metroidvania. Widać, że twórcy odrobili zadanie domowe, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz grałem w tak dobrą grę tego gatunku. Praktycznie wszystko jest tutaj dopięte na ostatni guzik. Poziom trudności jest wymagający, ale zrównoważony. Pokonywanie kolejnych wyzwań i zagadek sprawia ogrom satysfakcji, a poruszanie się po mapie jest wyjątkowo przyjemne. Jeśli o mnie chodzi, to Ubisoft mógłby przystopować z tymi wielkimi otwartymi światami. Prince of Persia: The Lost Crown udowadnia, że nie trzeba tworzyć gigantycznej i rozbuchanej gry AAA, żeby stworzyć coś wspaniałego.
Ocena: 9/10
Zalety
- Podręcznikowo zrealizowana metroidvania
- Przemyślane i widowiskowe walki z bossami
- Dobrze zaprojektowane poziomy
- Masa aktywności i rzeczy do roboty
- Miła dla oka oprawa graficzna
- Wysoki ale zrównoważony poziom trudności
- FLOW I FEELING PORUSZANIA SIĘ PO MAPIE
Wady
- Drobne błędy i bugi
- Nieco powtarzalna muzyka
- Taki sobie i momentami przewidywalny wątek główny
[WSPÓŁPRACA RECENZENCKA. Kod na grę otrzymaliśmy od Ubisoftu i nie miało to wpływu na naszą ocenę] Zwiastun gry możecie obejrzeć tutaj, a jeśli interesują wasz nasze inne recenzje, to zapraszamy tutaj.