Wyobraźcie sobie, że przez kilkanaście lat budujecie swoje idealne życie. Kończycie studia medyczne; poznajecie swoją drugą połówkę, z którą później bierzecie ślub; zakładacie rodzinę, dzięki czemu stajecie się rodzicami wspaniałych i błyskotliwych dzieciaków. Brzmi jak wymarzone życie, prawda? Takie życie miał Toby Fleishman, jednak bardzo szybko zostało one zweryfikowane. Rozwód może wydawać się dla Fleishmana nowym początkiem. Splot pewnych wydarzeń doprowadza jednak do tego, że Toby nie może w pełni ruszyć dalej. Zamiast przezwyciężać kryzys wieku średniego, zmuszony jest gasić pożar do jakiego doprowadziła jego była żona. Tym samym rozterki Toby’ego Fleishmana przyczyniły się do powstania jednego z ciekawszych seriali o małżeństwach, relacjach oraz o życiu.
Najpierw była książka
Serial, który miał swoją premierę na platformie Disney+ to adaptacja słynnej książki autorstwa Taffy Brodesser-Akner o tytule „Pan i Pani Fleishman”. Tak jak fabuła książki oparta jest na prawdziwym życiu Taffy i jej przyjaciół, tak samo historia w serialu opowiadana jest z perspektywy Libby (Lizzy Caplan), która odnowiła swoją przyjaźń z Fleishmanem (Jesse Einenberg). Niegdyś wraz z Sethem (Adam Brody) stanowili paczkę najlepszych przyjaciół będąc na studiach. Razem przeżywali swoje wzloty i upadki, razem wyjechali do Izraela w ramach wymiany studenckiej i byli dla siebie niezwykle ważni. Z czasem, gdy zaczęli dojrzewać oraz wchodzić w poważniejsze etapy życia, ich kontakt stawał się coraz rzadszy aż całkowicie zanikł, gdy Toby wziął ślub z Rachel (Claire Danes). Gdy było pewne, że związek ten nie przetrwa Fleishman odezwał się do starych przyjaciół i na nowo odzyskał z nimi kontakt. Byli dla niego opoką w momencie kryzysu, jednak nie zawsze dobrze ich traktował.
Kryzys. Ta fraza to motyw przewodni najnowszego serialu FX. Główny bohater znajduje się w kryzysie non stop. Nie unika go ani w pracy, ani w życiu prywatnym, ani w relacji z dziećmi. Wydaje się, że kryzys to drugie imię Toby’ego Fleishmana. Na jego nieszczęście musi sobie z nim poradzić sam. Nie może pokazać słabości przy dzieciach, ponieważ staje się dla nich jedynym rodzicem w momencie, w którym Rachel znika bez słowa i zostawia go ze swoimi pociechami. Nie może okazać słabość w pracy, w której codziennie ratuje ludzkie życia a ponadto ma szansę na awans. Niemocy nie uświadczą również przelotne partnerki Toby’ego, które poznaje w aplikacjach randkowych a spotkania z nimi sprawiają, że przeżywa na nowo swoją drugą młodość. Przede wszystkim nie może przed samym sobą pokazać, że sobie nie radzi. Gdyby to zrobił rozsypałby się na kawałki.
Nie oceniaj książki po okładce
W „Rozterkach Fleishmana” od samego początku widzimy tylko jednego antagonistę w relacji Fleishmanów. Jest nim Rachel, która przedstawiana jest przez Toby’ego jako bezwzględna i zimna osoba, która bardziej angażuje się w swoją karierę zawodową a nie w rodzinę, przede wszystkim nie w relacje z dziećmi. To Rachel nie doceniała oraz zaniedbywała męża. To Rachel zostawiła Toby’ego samego z dziećmi i znikła bez słowa. Ciężko nie wyrobić sobie negatywnej opinii o tej postaci. Jej postawa jest jednak alegorią kryzysów małżeńskich, w których nic nie jest zero-jedynkowe. Toby Fleishman przedstawia swoją byłą partnerkę jako potwora bez serca, tym samym sprawiając, że nie widzimy w nim winy. Im dalej jednak tej historii za nami, zaczynamy bardziej rozumieć poczynania Rachel. Do tego stopnia, że na samym końcu współczujemy jej i chcemy dla niej dobra. Jest to bardzo trafny zabieg, który każe nam się zastanowić nad tym czy ktokolwiek w tej relacji jest zły. Może to po prostu relacja nie była dla nich odpowiednia?
Serial jest również opowieścią innych bohaterów, którzy znaleźli się na etapie tzw. kryzysu wieku średniego. W takim miejscu znajduje się Libby, która całkowicie wypala się w swoim małżeństwie. Choć ma wspaniałego partnera i kochane dzieci zaczyna jej czegoś brakować. Zaczyna ją męczyć życie na przedmieściach. Chce znowu mieć 20 lat i znaleźć się na wymienia studenckiej w Izraelu. Chciałaby znowu palić papierosy i imprezować do rana. Pragnie odzyskać swoje dawne życie i ciężko jej zaakceptować fakt, że ono już minęło.
Prawdziwy (nie cukierkowe) życie
To co sprawia, że „Rozterki Fleishmana” są jednym z lepszych seriali tego kwartału to jego szczerość. Nie ma tu cukierkowych rodzin, żyjących na swoich osiedlach mlekiem i miodem płynących. Szczęśliwe małżeństwa, które nigdy w życiu nie przeżyły poważnego kryzysu tutaj nie istnieją. Nie ma tu również potulnych dzieci na każde skinienie swoich rodziców. Zamiast tego obserwujemy znudzonych 40-latków, którzy szukają w swoim życiu utraconej iskry. Obojętne czy są to osoby należące do nowojorskich elit, czy wywodzące się z klasy średniej – wszyscy bez wyjątku z czasem gubią się w swojej rzeczywistości i chcą odzyskać swoje dawne życie. Obojętne jak wiele osiągnęli, z czasem chcieliby to wszystko zaprzepaścić, oddać to za kilka minut szaleństwa. Dla mnie osobiście to największa zaleta tej produkcji, ponieważ takie właśnie jest życie.
„Rozterki Fleishmana” mają w sobie poniekąd podobne motywy jak kapitalne „Sceny z życia małżeńskiego”, tylko o mniej poważnym zabarwieniu. Serial od FX jest zdecydowanie zabawniejszy. Obydwa opowiadają jednak historie rozpadu, a ta zawsze jest bolesna. Obojętnie w jak wiele żartów zostałaby obrócona. Osobiście cieszę się, że historia Toby’ego i przyjaciół nie była kolejną bombą emocjonalną na wzór „Scenes from a Marriage”. Prawdopodobnie nie zniosłabym kolejny raz zabójczej prawdy o relacjach, opowiedzianej w tak ciężki i łamiący serce sposób.
Nie wahajcie się ani trochę – obejrzyjcie „Rozterki Fleishmana”!
Nie byłabym sobą gdybym nie zwróciła uwagi na jeszcze jeden istotny aspekt w tym filmie, a mianowicie na żydowskie akcenty. To nie jest serial opowiadający o Judaizmie i Żydach, ale wątki te są w nim obecne i to naprawdę na wielką skalę. Toby Fleishman jest Żydem, jego żona jest Żydówką, przyjaciele również. Kultura ta jest obecna w każdym odcinku, bardziej bądź mniej. Obecne są więc takie małe akcenty jak jarmułka na głowie Toby’ego czy wzmianki o Izraelu. Dzieci wychowywane są w religii judaistycznej, córka Toby’ego przygotowuje się do swojej bar micwy rozmawiając z rabinem i opowiadając o swoich postępach w czytaniu Tory. Pojawiają się piosenki śpiewane w języku hebrajskim, a nasi bohaterowie świętują Chanukę. Przede wszystkim wątki te są ukazane w naprawdę świetny i przystępny sposób i zdecydowanie tworzą produkcję ciekawszą.
Byłam bardzo podekscytowana tym serialem i się nie zawiodłam. Oczekiwałam błyskotliwej i prawdziwej historii, i taka właśnie jest zawarta w produkcji. Ciekawa jestem, jak odbierają ją osoby w wieku bohaterów, czy odnajdują się w poszczególnych rolach? Może serial ten może stanowić dla 40-latków rodzaj terapii? Dla mnie osobiście była to sesja terapeutyczna, nawet jeśli nie dobiłam jeszcze do trzydziestego roku życia ani nie założyłam rodziny. „Rozterki Fleishmana”, mimo swojego komediowego zabarwienia, to serial brutalnie szczery, który bez skrupułów punktuje relacje i kryzysy życiowe. W sposób do bólu idealny obrazuje pustkę. Na końcu pozostawia nas z uczuciem ulgi. Ulgi, do której dotarcie prowadziło przez wyboistą i traumatyczną drogę.
Ocena: 8/10
Przeczytaj również: Powieści o Jamesie Bondzie zredagowane. Nowe wydania bez treści rasistowskich