Pomioty piekła wracają w drugim sezonie serialu „Hellbound”, jednak już nie są tak groźne. Pierwszy sezon koreańskiego serialu Netflixa pojawił się znikąd, a okazał się być bardzo oryginalnym i ciekawym projektem. W drugim sezonie, serial pokazuje, że najgorsze piekło to to, które sami sobie zgotowaliśmy na ziemi.
W kontynuacji, przesuwamy się w czasie o kilka lat. Moralnością obywateli sterują trzy organizacje. Pierwsza z nich to Nowa Nadzieja, czyli wiara powstała po tym jak na ziemi zaczęły pojawiać się demony wymierzające sprawiedliwość grzesznikom. Nowa Nadzieja narzuca ludziom własną interpretację nienaturalnych wydarzeń. Wrzodem jest dla nich Grot – zbiorowisko fanatycznych, zagubionych ludzi. A w tym wszystkim jest jeszcze organizacja Sodo, która wydaje się być ostatnią ostoją normalności w zwariowanym świecie.
Drugi sezon „Hellbound” oglądałem z zainteresowaniem, jednak brakowało mu tego, co miała pierwsza seria. Do ostatniego odcinka produkcja nie pokazała nic, co podobnie jak 3 lata temu robiłoby wrażenie. Zabrakło głębi i zastanowienia się nad religią i jej znaczeniem w świecie. Przede wszystkim, do ostatnich scen serialu, brakowało śmiałego podejścia do moralności. Scenariuszowe akcenty w drugim sezonie zostały położone na bohaterów. Zarówno tych, których już znamy, jak i nowych. Problem jednak leży w tym, że bohaterowie tej historii nie są tak ciekawi jak owiane tajemnicą bestie. Sezon drugi nawet nie próbuje eksplorować motywu wiary i boskich znaków.
Natomiast, jestem fanem finału i konkluzji jaką niesie drugi sezon. Ludzie na świecie cierpią. Choć są zagubieni i nie można ich winić za szukanie odpowiedzi, na ekstremalnie trudne pytania, to jednak serial nie próbuje usprawiedliwiać ich czynów. Zagubieni i przestraszeni ślepo podążają za tymi, którzy dają im chociażby obietnicę odpowiedzi. W wyniku tego dopuszczają się licznych zbrodni. Walczą ze sobą, mordują się nawzajem. Efektem tego jest piekło na ziemi, które zgotowali sobie chcąc uniknąć tego prawdziwego, z którego przybyły demony wymierzające sprawiedliwość.
Przeczytaj również: Dzika natura człowieka. „Zła nie ma” [RECENZJA]