Wywodzący się ze świata DC Comics Legion Samobójców (Suicide Squad) to grupa antybohaterów, która w ostatnich latach stawia coraz śmielsze kroki w świecie popkultury. Ekipa złoli początkowo zadebiutowała w charakterze drugoplanowych przeciwników Batmana, lecz szybko doczekała się własnych serii komiksowych i oddanego grona fanów. Sprawiło to, że w kolejnych latach – a konkretniej: w okresie wybuchu popularności superhero przypadającego głównie na drugą dekadę XXI wieku – „legion” zaczął coraz częściej przenikać do innych mediów, i to często w zmienionym względem oryginalnego składzie. Filmy Davida Ayera i Jamesa Gunna z niedawno zakończonego DCEU to najbardziej oczywiste przykłady, lecz stanowią one zaledwie niewielki wycinek obecności „Suicide Squadu” na ekranach od momentu uformowania tego niekonwencjonalnego ugrupowania. W niniejszym artykule prześledzimy wybrane momenty z historii Legionu Samobójców, skupiając się przede wszystkim na różnych wersjach grupy w odmiennych środkach przekazu, ze wskazaniem na komiks, serial, film i gry video.
Na kartach komiksu – „The Brave and the Bold”
Po raz pierwszy grupa, którą znamy pod aliansem Suicide Squad, pojawiła się w 25 zeszycie serii „The Brave and the Bold”, datowanym na wrzesień 1959 roku. Odpowiedzialnymi za ich stworzenie był duet Roberta Kanighera i Rossa Andru, ówczesnych rysowników i scenarzystów DC Comics, którzy bardzo zasłużyli się wydawcy w trakcie słynnych „złotej” (późne lata 40-te do roku 1956) i „srebrnej” (1956-1970) ery amerykańskiego komiksu. Co ciekawe – mimo że „Legion samobójców” we współczesnych inkarnacjach dosyć często utożsamia się z Gotham City (zakulisowe formowanie składu w „Arkham Origins”, animacja „Atak na Arkham”), Kanigher i Andru nigdy nie tworzyli komiksów w świecie Batmana – bardziej interesowali ich inni bohaterowie ze stajni DC, jak Flash, Wonder Woman czy formacja „Metal Men”. We wspomnianym 25 numerze „The Brave and the Bold”, zatytułowanym właśnie „Suicide Squad”, w stronę nadmorskiego kurortu zaczyna zmierzać… ogromna fala powietrzna niosąca bliżej niezidentyfikowany rozgrzany metalowy obiekt, który zmienia piasek w szkło, stając się tym samym śmiertelną bronią na plażowiczów (scenariusz: sam Robert Kanigher, w razie jakbyście się zastanawiali). Chcąc ratować turystów, dowódca wojskowy sięga po ostatnią deskę ratunku – dzwoni po pułkownika Ricka Flaga, lidera nowej formacji, czyli Legionu Samobójców właśnie.
Legionu w bardzo nieoczywistym składzie, bo tak naprawdę poza wspomnianym już Flagiem w grupie znaleźli się, z dzisiejszej perspektywy, sami „no-name’y” – Karin Grace, Jess Bright i dr Hugh Evans. Zapytacie – kto? No właśnie; oryginalny skład komiksowy Suicide Squadu znacznie odbiegał od tego, z czym kojarzy nam się ta grupa obecnie. Skupmy się jednak na sylwetce „Legionu” z 1956 roku, kiedy to jeszcze nikt nie słyszał nawet o psychopatycznej Amandzie Waller. W „Brave and the Bold #25” Rickowi Flagowi partnerowali: podkochująca się w nim wyspecjalizowana agentka Karin Grace, fizyk nuklearny Jesse Bright oraz astrofizyk Hugh Evans. Co ciekawe – mimo wybitnych zasług w swoich dziedzinach, żaden z nich nie posiadał zdolności nadnaturalnych, co zresztą stało się sygnaturą (przynajmniej w początkowych latach) „Legionu…” – już od momentu powstania była to grupa, w której składzie konsekwentnie znajdowali się przede wszystkim zwykli ludzie o nieprzeciętnych zdolnościach, tzw. przyziemne złole. No, nie licząc oczywiście „rodzynków” w postaci King Sharka czy Killer Croca, ale nawet w ich przypadku wszelkie dodatkowe atuty są związane czysto z siłą fizyczną. Nawet gdy w późniejszych latach w szeregi formacji wkroczą m.in. posługujący się supermocami Killer Frost czy Enchantress, to nigdy nie będą stanowić większości.
W późniejszych komiksowych inkarnacjach Legionu skład wielokrotnie ulegał zmianie, a słynne backstory z bombą w mózgu zostało ostatecznie zaprezentowane czytelnikom w 14 zeszycie serii „Secret Origins” (1987). To właśnie od tego momentu Suicide Squad „zapracował” na swoją nazwę jako grupa antybohaterów, którzy wykonują zlecenia rządowe w celu zmniejszenia wyroku, a wszelkie nieposłuszeństwo może zostać ukarane wciśnięciem przez zaborczą Waller śmiertelnego przycisku. Harley Quinn, która w ostatniej dekadzie często kojarzona jest ze swojej przynależności do SS, formalnie dołączyła do niego dopiero w 2011 w ramach New 52 – gigantycznego resetu komiksowego świata DC Comics. Pierwszy zeszyt serii dedykowanej Legionowi ukazał się z kolei w 1987 i był on zatytułowany po prostu „Suicide Squad”. W skład grupy wchodzli wtedy: Rick Flag, Deadshot, Captain Boomerang, Enchantress (czarnoksiężniczka) oraz Nightshade (superzłoczyńczyni potrafiąca manipulować… mrokiem) z gościnnymi występami m.in. Pingwina czy Mirror Mana, superzłoczyńcy-iluzjonisty z zamiłowaniami do luster.
Na ekranie telewizyjnym – „Smallville”, „Arrow”
Przenieśmy się teraz kilkadziesiąt lat wprzód względem pierwszego wystąpienia w „The Brave and the Bold”, a mianowicie: do roku 2009, kiedy to stacja CV sięga po (już w tym momencie bogatą i pełną wielu przetasowań) historię grupy Suicide Squad, aby po raz pierwszy zaprezentować ją w produkcji live action. I tak oto w 9 sezonie szalenie popularnego wtedy „Smallville” Rick Flag ponownie wiedzie prym jednostki Task Force X, a na ekranie towarzyszą mu: Deadshot, Plastique, Warp i Icicle. Jest to formacja o tyle interesująca, że serial „Smallville” w samych swoich założeniach bardzo swobodnie podchodził do komiksowego rodowodu wielu bohaterów DC i często oferował na nich alternatywne spojrzenie (tę strategię powieliło później m.in. „Gotham”, którego twórcy nie kryli się swoimi inspiracjami „Smallville” właśnie). Oznacza to, że Suicide Squad w wydaniu CW był nie tylko pierwszą wersją tej grupy w wersji live action, ale ich telewizyjne przedstawienie było jednocześnie, mówiąc delikatnie, bardzo unikatowe. Mamy oto detonującą ładunki wybuchowe wzrokiem Plastique, teleportującego się Warpa, strzelającego soplami lodu z rąk Icicle’a i… Deadshota, który, jak to Deadshot, znakomicie posługuje się bronią palną. Fascynujące ugrupowanie, zwłaszcza jeśli spojrzy się na nie przez pryzmat telewizji rozrywkowej pierwszej dekady XXI wieku i charakterystyczną dla stacji CW dosyć przaśną jakość efektów specjalnych. Suicide Squad w wersji Smallville było zresztą formacją nie na żarty niebezpieczną – dość powiedzieć, że w trakcie swojej ekranowej kariery odstrzelili kilka członków Justice Society of America.
CW wrócił do Suicide Squadu kilka lat później, w 2014, przy okazji drugiego sezonu „Arrow” – serialu-matki tzw. „Arrowverse”, telewizyjnego uniwersum DC współtworzonego również przez takie produkcje jak „Flash”, „Legends of Tomorrow” czy „Supergirl”. W nowym wydaniu w składzie ponownie znalazł się Deadshot, a poza nim – Bronze Tiger (wybitnie wytrenowany w boju najemnik), Shrapnel (odkupujący winy zamachowiec bombowy), a później również Cupid (zaawansowana łuczniczka) czy… John Diggle, oryginalny bohater telewizyjny stworzony na potrzeby „Arrow”. Ten ostatni przykład dobrze pokazuje, że CW wyczuł potencjał tego ugrupowania i chciał zatrzymać go w produkcji na dłużej, wpisując wątki Legionu bezpośrednio w główne wątki serialu. Pojawiły się nawet plany stworzenia odrębnej produkcji serialowej skupionej tylko na Suicide Squadzie, ale zostały one pokrzyżowane przez właściciela CW, Warner Bros, który przymierzał się w tym samym czasie do realizacji kinowego filmu w ramach DC Extended Universe. Warner nie chciał, żeby cokolwiek odwracało uwagę od ich kolejnego, potencjalnego box-office’owego hitu, do którego reżyserii zaangażowano uznanego w kinie akcji i kryminału Davida Ayera. Legion Samobójców zniknął więc z małego ekranu i już na stałe przeniósł się do kin (i, w przypadku pełnometrażowych animacji, rynku DVD i VOD).
Na ekranie kinowym – „Suicide Squad” Davida Ayera (2016) i Jamesa Gunna (2021)
Suicide Squad debiutuje na ekranie kinowym w 2016 roku w filmie pod tym samym tytułem, który jest już trzecim z kolei obrazem w ramach DC Extended Universe po „Człowieku ze stali” i „Batman V Superman”. To kamień milowy dla tego uniwersum – oto bowiem mamy do czynienia z filmem, który nie kontynuuje głównej linii fabularnej dot. Batmana i Supermana, tylko służy bardziej jako lekki spin-off o nieprzedstawionej do tej pory widzom grupie złoli. Tak, zdaję sobie sprawę, jak to brzmi w 2024 roku, kiedy rynek przesycony jest wszelkimi możliwymi filmami czy miniserialami superhero skupionych na pobocznych wątkach, ale dla raczkującego wtedy DCEU premiera „Suicide Squad” była sporym wydarzeniem i testem potencjału – zwłaszcza, że w tamtym okresie Warner stanowił jeszcze dla Marvela mocną konkurencją pod kątem box-office’u. O filmie Ayera, jego jakości i zakulisowych perypetiach (w tym sporej ingerencji studia) można napisać osobny, znacznie bardziej obszerny tekst, dlatego w ramach tego artykułu od razu przejdę do rzeczy, czyli kinowego wizerunku Suicide Squadu.
W filmowym „Legionie samobójców” z 2016 w składzie tytułowej grupy znaleźli się: Rick Flag, Harley Quinn, Deadshot, Captain Boomerang, Katana (samurajska wojowniczka), Killer Croc (wyrośnięty jaszczur), El Diablo (pirokinetyk), Slipknot (wyspecjalizowany we wspinaczce najemnik) i Enchantress. Ciekawy, choć mało spójny mix zważywszy na to, że wszyscy poza Harley, Deadshotem i Boomerangiem mieli dosyć szczątkową rolę i nie tworzyli zbytnio zgranej, kinowej ekipy – ale to w dużej mierze problem samego scenariusza, który wybrał zbyt wiele skrótów (zwłaszcza, jeśli chodzi o Enchantress, która ostatecznie okazała się antagonistką produkcji – ale antagonistką nijaką, wymuszoną i ze zmarnowanym potencjałem). Sytuację naprawił nieco James Gunn w swoim „Suicide Squad” z 2021 roku, w którym powróciła m.in. Harley i Rick Flag, ale wymieniona została niemal cała reszta. Idris Elba zastąpił Willa Smitha w roli bardziej charyzmatycznego Bloodsporta, zredukowano czas ekranowy Boomeranga na rzecz bardziej zapadającego w pamięć Polka-Dot Mana czy Peacemakera, nijakiego Croca zastąpiono zabawnym King Sharkiem, a całości dopełniła emocjonalna rola Ratcatcher. Niestety, film nie osiągnął komercyjnego sukcesu, ale zdaniem większości do dziś pozostaje najlepszą produkcją live action koncentrującą na Legionie Samobójców.
W świecie animacji – „Batman: Atak na Arkham”, „Legion Samobójców: Piekielna misja”
Pierwszy raz członkowie Task Force X pojawili się w świecie animacji przy okazji poświęconemu im odcinka kreskówki „Justice League Unlimited” (2005). Skład raczej standardowy: Rick Flag (ale, uwaga, Jr.), Captain Boomerang, Deadshot, Plastique i Clock King, ekspert od… tak, zgadliście, zegarków (lub bombowych timerów). W epizodycznej roli SS wystąpili również w serialu animowanym „Young Justice” w skromnym składzie w postaci Flaga, Boomeranga, znanego chociażby z filmowych „Aquamanów” Black Manty czy… Monsieura Mallaha, goryla-najemnika. Kurcze, tego to by dopiero było ciekawie zobaczyć w live action! Grupa zaliczyła również cameo m.in. w „Harley Quinn” czy „My Adventures with Superman”.
Znacznie większą karierę Legion Samobójców zrobił jednak w animowanych filmach pełnometrażowych, z czego przełomowym dla tej grupy był tytuł „Batman: Atak na Arkham” (2014), pierwszy oryginalny animowany film DC w XXI wieku. Poza stałymi niezmiennymi tej grupy na ekranach (czyli Harley, Boomerangiem, Deadshotem, Kiler Crociem i King Sharkiem) w animacji z 2014 zasilili ją również Killer Frost (kobieta o zamrażającym dotyku), Black Spider (uzależniony od narkotyków mściciel) oraz KGBeast (rosyjski zabójca). Film okazał się sporym hitem wśród fanów, co doprowadziło do powstania dedykowanej im produkcji „Legion Samobójców: Piekielna misja” (2018), gdzie do grupy dołączył również Copperhead, zabójca z trującym, wężowym ogonem. Członkowie SS pojawili się również w „Justice League Dark: Apokalips War”. Po śmierci Amandy Waller dowodzenie nad grupą przejęła Harley Quinn, a jej partnerami byli: Captain Boomerang, King Shark, Black Manta oraz Bane i Cheetah (którą to możecie kojarzyć chociażby z „Wonder Woman 1984″). W przygotowaniu jest również seria anime „Suicide Squad Isekai”, o której więcej przeczytacie tutaj. Do Deadshota, Harley, Kinga Sharka i Peacemakera dołączy w niej również Clayface, superzłoczyńca o zdolnościach zmieniania swojego ciała w glinianą masę. Ostatnio Clayface wystąpił m.in. w grach „Batman: Arkham City” czy „Gotham Knights”. A skoro o grach mowa…
W grach – seria Lego, „Batman: Arkham Origins”
Jeśli chodzi o świat elektronicznej rozrywki, Suicide Squad po raz pierwszy pojawił się jako grywalne postaci w… „Lego Batman 3: Beyond Gotham”. Skład był wzorowany bezpośrednio wersją New 52 i do złudzenia przypominał ten z filmu Ayera – z tą różnicą, że Enchantress i Slipknota zastąpiono King Sharkiem i Deathstrokiem. W okolicach premiery filmu na rynku zadebiutowała również produkcja mobilna „Suicide Squad: Special Ops”, czyli typowa gra na licencji mająca podbić zainteresowanie wyświetlanym w kinach tytułem. Dwa mniejsze występy to kolejno: „Batman: The Enemy Within” od Telltale (choć nienazwani „legionem”, na usługach Amandy Waller bomby na szyjach noszą: Catwoman, Bane i Harley Quinn) oraz „Lego DC’s Super–Villains” (Catwoman, Killer Frost, Harley Quinn, Deadshot, Captain Boomerang i nowy nabytek, The Rookie).
I… to w zasadzie tyle. Warner Bros już wcześniej przymierzał się do kolejnego przeniesienia Legionu Samobójców w świat gier, czego znaki widać w scenach po napisach do „Batman: Arkham Origins” i „Arkham Origins Blackgate”. Krótkie cutscenki przedstawiały rekrutację Deathstroke’a, Deadshota i Bronze Tigera przez Amandę Waller i Flaga, ale ostatecznie do niczego nie prowadziły – tytuł, nad którym pracowało Warner Bros. Montreal (developer „Arkham Origins” i „Gotham Knights”), został anulowany w 2016 roku. W podobnym czasie prace nad własnym projektem rozpoczęło odpowiedzialne za serię „Batman Arkham” Rocksteady Studios.
„Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości’ zostało ujawnione podczas DC FanDome w 2020 roku z przykuwającą wzrok grafiką promocyjną przedstawiającą wizjer laserowy skierowany na… Supermana. Gra bowiem – jak wskazuje sam tytuł – opowie o starciu tytułowego legionu z Ligą Sprawiedliwości, a grywalnymi postaciami będą: Harley Quinn, King Shark, Deadshot i Captain Boomerang. Twórcy obiecują wciągające doświadczenie możliwe do odbycia solo lub w kooperacji, w którym nie zabraknie długiego wsparcia po premierze jako gra live-service. Niektórzy gracze mają swoje obawy co do takiego modelu biznesowego, ale o efekcie końcowym przekonamy się już niedługo, gdy „Suicide Squad: Kill the Justice League” trafi do sprzedaży 30 stycznia. Polskim wydawcą tytułu jest Cenega.