Gdy patrzę na książkę Ciało Huty, mam przeczucie, że moja recenzja nigdy nie odda istoty najnowszego dzieła Anny Cieplak tak trafnie, jak odzwierciedla ją sama okładka. Jest to mozaika, która spaja symbole Zagłębia z artefaktami życia codziennego. Fabryczny komin w połowie jest ceglany, a w połowie to już wyłącznie cień przeszłości. Wśród kłębów czarnego dymu wyrósł słoneczny kwiatek. On oddaje kobiecość i nadzieję, która pomimo trudów życia przemawia przez główne bohaterki książki.
Ciało Huty to dwupokoleniowa historia, którą poznajemy z perspektywy feministycznej. Pierwszą główną bohaterką jest Ula, która w latach-70. była jedną z osób zatrudnionych przy Hucie Katowice. Obserwujemy nie tylko kiełkującą inwestycję Edwarda Gierka, ale także jej rozwój i Mittal współcześnie. Drugą główną bohaterką książki jest córka Uli, Maja. Aspekt historyczny jest tu kluczowy, bo powstanie Huty ma swoje ogromne społeczne reperkusje, ale Anna Cieplak nie nadaje mu najwyższego priorytetu. Metalurgiczny kombinat, który swego czasu miał być perłą w koronie PRL-u, nie oglądamy oczami władzy czy inwestorów. Wielkie wydarzenia spod znaku srebrnej stali, czarnego węgla i czerwonej flagi PZPR wybrzmiewają gdzieś w tle, zagłuszone przez biały szum codzienności. W Ciele Huty najważniejsze jest ciało ludzkie.
Nasze życie to wyścig szczurów. Nie ważne, czy chodzi o miejsce pracy, uznanie artystyczne, a może względy drugiej połówki. Chociaż Ciało Huty pokazuje zmiany, które na przestrzeni lat zaszły zarówno w regionie zagłębiowskim, jak i w ludziach, którzy go zamieszkują, to dla mnie o wiele łatwiej było zauważyć to, co wbrew upływającemu czasowi, nadal nas łączy. Anna Cieplak ma umiejętność delikatnego opowiadania o brutalnej rzeczywistości. Każda strona nasycona jest realizmem. Pisarka nie boi się skupiać na cielesności i opisuje ludzi niejednoznacznych. Bohaterowie męscy czasem wzbudzają sympatię, ale ostatecznie wychodzą na zimnych drani. Niestety dobrym przykładem może być tutaj mój imiennik – Kamil. Jego kontrowersyjna znajomość z Mają była dla mnie najciekawszym wątkiem w książce. Ciało Huty to historia młodych ludzi, niepewnych swojego miejsca na świecie i swoich własnych uczuć.
A to wszystko w zagłębiowskiej oprawie, na pograniczu tożsamości regionalnej a zobojętnienia wobec kultury. Ciało Huty jest książką ekskluzywną. Czytelnicy, którzy nie wiedzą nic o Zagłębiu i PRL-u, nie wyciągną 100% z tej lektury. Anna Cieplak porusza się po miejscach, które doskonale zna, takich jak Pogoria czy Gołonóg, a czasem wpada do Sosnowca. Podczas fragmentów pisanych z perspektywy starszej bohaterki, Uli, opowiada o problemach, które mogą nie pobudzić wyobraźni u młodych ludzi. Jest to w tym wypadku o tyle problematyczne, że książka przypomia mi prozę „Young adult”, w której Anna Cieplak jest przecież asem. Ciało Huty opowiada o dorastaniu, problemach sercowych, imprezach z przyjaciółkami. Jest tam dużo plotkarskich dialogów, których tematem są inne postacie z książki. Narracja kojarzy się z „teen dramą”, co jest niestandardowe, jeśli mamy do czynienia z dziełem ściśle korelującym z kulturą regionu i post-PRL-owskimi problemami. Ciekawe byłoby zestawienie zagłębiowskiej Anny Cieplak z ikoną śląskiej kultury współczesnej, Szczepanem Twardochem. Pisarka wchodzi w zupełnie inne rejestry emocjonalne i pokazuje, że o Śląsku i śląskości, a właściwie Zagłębiu i zagłębiowości, można tworzyć książki, które wychodzą poza ramy patetycznej prozy historycznej.
Ciało Huty to literacki mumblecore, który został twardo osadzony na Zagłębiu. Anna Cieplak przemyślała konstrukcję swojej książki tak, żeby była dla niej przestrzenią do równoczesnego opowiadania o historii i współczesności. Z tego powodu jej książka to niecodzienne doświadczenie, które niczym piec hutniczy stapia razem literaturę piękną i Young adult. Ciało Huty jest przykładem polskiej książki, która prawdopodobnie nie przemówiłaby do zagranicznego odbiorcy, ale u nas jest lekturą cenną i potrzebną.
Moja ocena: 8/10
Spragnieni książek? Przeczytaj naszą recenzję „Święta Nieważkości. Morawy.”.