Październik 1973 to jeden z najczarniejszych miesięcy we współczesnej historii państwa Izrael. To właśnie wtedy, 6 października, kraj został napadnięty przez koalicję arabskich sąsiadów. Wiele krytyki spadło wówczas na ówczesnych rządzących oraz wywiad wojskowy, który zlekceważył widmo nadciągającej agresji. Przede wszystkim winą obarczono ówczesną premier Goldę Meier. Reżyser Guy Nattiv nawet w najgorszych koszarach nie mógł przewidzieć tego, że premiera jego najnowszego filmu „Golda” , przygotowanego na obchody 50. rocznicy wojny Jom Kippur, zbiegnie się z największym terrorystycznym atakiem w historii tego państwa.
Golda Meir to postać wzbudzającą wiele kontrowersji w Izraelu. Przez wielu nazywana izraelską Żelazną Damą, ze względu na swoją nieustępliwość wobec terrorystów dążących do zniszczenia państwa Izrael. Podczas swojej politycznej kariery podejmowała wiele kluczowych decyzji, które doprowadziły do tego jakim krajem jest dzisiaj Izrael. Golda urodziła się w Kijowie, skąd wyemigrowała najpierw do Stanów Zjednoczonych, a po zakończeniu I wojny światowej wyjechała z mężem do Palestyny, będącej wówczas brytyjskim mandatem. Urząd szefowej rządu zaczęła sprawować w 1969 roku i trwał on do jej rezygnacji w 1974 roku. W filmie Guya Nattiva skupiono się nie tyle na jej pełnej biografii, ile na ostatnich latach jej bycia panią premier. Konkretnie uwagę poświęcono rozdziałowi, w którym Meir musiała uchronić swój kraj podczas wojny Jom Kippur.
Wydarzenia z gabinetu wojennego obserwujemy na podstawie wspomnień Goldy, która przed specjalną komisją musi wyjaśnić, jak to się stało, że wywiad wojskowy zawiódł i pozwolono na atak koalicji wojsk egipskich i syryjskich. Tym samym widzimy główną bohaterkę, palącą papierosa za papierosem, która ze spokojem opowiada o tym, jak wyglądały dni przed oraz w czasie wojny. Podoba mi się taki pomysł budowania narracji. Czułam się dzięki niemu, jakbym oglądała dobrze zrealizowany dokument z przebiegu śledztwa. Zwłaszcza że wszelkie retrospektywy naprawdę bardzo dobrze działają w połączeniu z przebitkami z przesłuchań. Nawet jeśli film ten możemy nazwać kinem gabinetowym (ponieważ Meir wydaje się non stop przemieszczać między jedną naradą wojenną a drugą) to uważam, iż było w tym bardzo dużo dynamiki. I dużo biegania. Po schodach. W słynnych butach Goldy. Paląc papierosa za papierosem. Dynamika to ogromny plus produkcji Nattiva, ponieważ pozwala z dużym zaangażowaniem śledzić wydarzenia na ekranie.
Drugim plusem, i zdecydowanie największym, jest kreacja Helen Mirren. Pomijając już kwestie charakteryzacji, która sprawiła, że aktorka niezwykle przypomina Goldę Meir – to jest jedna z najlepszych kobiecych ról w tym roku! Nie boję się stwierdzenia, iż Helen Mirren zasłużyła na oskarową nominację, ponieważ daje z siebie wszystko. Wiele było kontrowersji, gdy ogłoszono, że Goldę nie zagra Żydówka. Bardzo dobrze, że nie zrezygnowano z Mirren. Jej szczerość jest rozbrajająca. Wielokrotnie musiałam sprawdzać sobie na ziemie myślami, że to nie jest prawdziwa Meir! Bardzo cenię sobie, gdy widzę w aktorach emocje. A Helen Mirren jako Golda pokazała przede mną masę zarówno wszelakich emocji jak i stoickiego opanowania, które pomogło jej wygrać wojnę. Powtórzę się, ale jest to rola genialna! I zdecydowanie najlepsza, ponieważ w porównaniu do reszty obsady Mirren wypada najlepiej i najbardziej swobodnie.
Choć „Golda” nie jest niczym wyjątkowym w świecie kinematografii i leci na znanych konwencjach w przypadku tego gatunku, to wciąż uważam ją za film warty obejrzenia. Choć wspomniałam o dynamice, to momentami produkcja bywa powtarzalna. Również pozostali aktorzy bywają nierówni. Poza świetną Mirren i kilkoma dobrymi rolami bywają też takie całkowicie mierne. Osobiście dołożyłabym tutaj dodatkowe 30 minut trwania filmu, ponieważ te 100 minut naprawdę ledwo spina wszystko w jedną całość. Jest to jednak film ważny. Sama dowiedziałam się wielu nowych rzeczy podczas seansu, więc świetnie sprawdza się jako dobre źródło historii. Przede wszystkim jednak to naprawdę dobry hołd złożony Goldzie Meir. Hołd, który w obecnych czasach ma zupełnie inny wydźwięk.
Nattiv swoim filmem wykreował obraz silnej i niezależnej kobiety, która (choć podjęła kilka błędnych decyzji) oddała całe swoje życie państwu Izrael. Jej poświęcenie jest niezaprzeczalne, co zresztą widzimy przez cały czas trwania filmu. Choć Golda w momencie wojny chorowała na raka i podejmowała się radioterapii, to nie poddała się. Z papierosem w buzi i nieustępliwością zarządzała losami swojego państwa i poświęciła mu całe swoje życie. Z miłością mówiła o żołnierzach jako o „jej chłopcach”, przejmowała się losami ich i swojej ojczyzny. Chciała zapewnić bezpieczeństwo każdemu obywatelowi Izraela. Na sam koniec wzięła na siebie całą winę w kontekście wojny Jom Kippur. Jej marzeniem było dożyć zawarcia pokoju między Izraelem a Egiptem. Pokój został zawarty w 1978 roku, Golda zmarła niemalże 3 miesiące po tym wydarzeniu.
Ocena: 7/10
Film obejrzeliśmy w ramach 21. edycji Festiwalu Filmów o Tematyce Żydowskiej „Kamera Dawida”, który odbywa się w Warszawie w dniach 23-29.10.2023.
[…] Zachęcam do przeczytania mojej recenzji filmu „Golda”, napisanej dla redakcji Kącika Popkultury: 21. WJFF: „Golda” [RECENZJA] […]