Marvel Cinematic Universe w czasie świąt podarowało nam drugi, dziewięcioodcinkowy sezon – „A gdyby…?”. Powracają znane nam postacie z pierwszego sezonu z Watcherem na czele, którego dubbinguje Jeffrey Wright, a także Kapitan Carter (Hayley Atwell), Doktor Strange (Benedict Cumberbatch) czy Thor (Chris Hemsworth). Pierwszy sezon był dość nierówny i balansował pomiędzy bardzo dobrymi historiami, a takimi, które można było pominąć. Jak wyszło tym razem?
Po raz kolejny dostaliśmy to samo… Otrzymaliśmy bardzo dobre odcinki jak: „A gdyby… Happy Hogan ocalił święta?” albo „A gdyby… Kahhori zmieniła świat?”, gdzie poprowadzono ciekawie fabułę, i o ile pierwszy charakteryzował się nostalgiczną nutą dając nam cameo naszych ulubionych Avengersów, tak drugi wprowadził niezwykle interesującą postać, która może wnieść coś ciekawego do MCU. Jednak z drugiej strony przedstawiono nic nie wnoszące i nudne epizody jak: „A gdyby… Peter Quill zaatakował Ziemię?” lub „A gdyby… Hela znalazła Dziesięć Pierścieni?”. W przypadku tego pierwszego dostaliśmy świetne występy dubbingowe, ponieważ mieliśmy okazję usłyszeć zarówno Michaela Douglasa, jak i Kurta Russela, ale ten odcinek był mocno naiwny i dziecinny, natomiast w drugim przypadku postać Heli oraz kwestia jej przemiany była mało wiarygodna, tak samo jak i zachowanie Odyna w trzecim akcie.
Jednak nie to było najgorsze, ponieważ Marvel mając do dyspozycji takie postacie jak: Mroczny Strange, Killmonger, Wanda czy nawet Hope Van Dyne, która udowodniła w poprzednim sezonie, że potrafi się świetnie odnaleźć w tym serialu, postawił na postać tak miałką jak Kapitan Carter. Niestety, ale nie ma ona w ogóle charyzmy tak jak jej męski odpowiednik, jest patetyczna i zbyt „idealna”. Peggy Carter była świetną postacią drugoplanową, ale kiedy to ona ma przejąć pierwsze skrzypce nie radzi sobie i nie potrafi wykreować osobowości, którą widz może polubić albo utożsamić się z nią. Widać to nie tylko w „A gdyby…?”, ale i w „Doktor Strange w Multiwersum Obłędu”.
Jest to produkcja, z którą zawsze wiążę duże nadzieję, ponieważ niektóre postacie w nowych wydaniach i z nowymi przygodami naprawdę ciekawią. Historię w których pojawia się Wanda, Thor, Tony Stark, Arcymistrz czy Scott Lang, a już zwłaszcza Mroczny Strange są zazwyczaj świetnie poprowadzone. Szkoda tylko, że jest ich mało, ponieważ to w nich drzemie potencjał na kolejny rozdział MCU. Dlaczego więc Marvel daje nam wyniosłą Kapitan Carter? Odpowiedź zapewne poznamy w kolejnych fazach MCU.
Pomimo tych zgrzytów wciąż czekam na kolejne przygody w świecie „A gdyby…?”, a zwłaszcza jestem ciekawa dalszych losów Watchera w kontekście całego Universum.
Przeczytaj również: Koszmar z ulicy sławy. „Dream Scenario” [RECENZJA]