Powoli zbliżamy się do końca runu Nicka Spencera. „Amazing Spider-Man: Porwana sieć” kontynuuje wydarzenia zawarte w poprzednich tomach, ponownie mierząc nas z historią Kindreda oraz skutkami działań Zjadacza Grzechów. Niestety, choć przez większość czasu chwaliłam run Spencera, tak zaczynam czuć lekkie zmęczenie nierównością tej serii. Wielka szkoda, albowiem jako jedna z nielicznych chyba czułam w niej potencjał.

Mogłoby wydawać się, że 11 tom zakończył sagę związaną z Kindredem, ale nie… Nick Spencer postanowił maksymalnie pociągnąć temat tej postaci w swoim runie i tym samym otrzymaliśmy tom, który praktycznie całkowicie kręci się dookoła niego. Wszyscy wiedzą, że Kindred to Harry Osborne. Jego ojciec połączył siły z Wilsonem Fiskiem, by schwytać swojego syna do tylko im znanych celów. Co więcej, Kingpin z pewnością ma wobec Harry’ego inne plany niż Norman.

W komiksie „Amazing Spider-Man: Porwana sieć” powraca również Martin Li, który zjawia się u progu fundacji Cioci May, prosząc o pomoc. Pragnie odgonić się od prześladujących go demonów. Nick Spencer eksploruje wewnętrzne rozdarcie Li między jego dwiema osobowościami. Próbuje on desperacko odzyskać kontrolę nad swoim życiem i powstrzymać ciemną stronę, którą jest Mister Negative. Wszystko sprowadza się jednak do tego, że nie jest tak łatwo uciec od swojego przeznaczenia.

Nick Spencer stawia na powszechne zabiegi fabularne, które znamy z poprzednich komiksów o Pajączku. Nie wprowadza zatem niczego nowego i ciekawego, co jest istotnie olbrzymim zarzutem, wobec tego komiksu. Fajnie było zobaczyć Martina Li, ale w przypadku jego wątku z Ciocią May chciałoby się zaśpiewać „ale to już było…”. Wielka szkoda, albowiem da się przecież stworzyć ciekawą historię Petera Parkera, która wracałaby do korzeni, jednocześnie oferując czytelnikom coś nowego. Idealnym przykładem jest najnowszy „Ultimate Spider-Man” Jonathana Hickmana.

amazing spider-man porwana sieć
Kadr z komiksu „Amazing Spider-Man: Porwana sieć”

„Amazing Spider-Man: Porwana sieć” jest również komiksem momentami zbyt przegadanym, a tym samym mało ciekawym. I znowu: istnieje wiele świetnych historii operujących głównie na dialogach – niestety run Spencera ani trochę nie dorasta im do pięt. Scenarzysta absolutnie gubi się w budowaniu napięcia, przez co odnosimy wrażenie, że czytamy przeciąganą wydmuszkę stworzoną po to, by zapełnić trochę miejsca w zeszytach. Jak już wspominałam, dotychczas czytałam „Amazing Spider-Mana” od Spencera z dużą radością, czerpiąc z niego, ile tylko się da i bawiąc się wspaniale. Niestety – wszystko, co dobre kiedyś się kończy.

Nie jest jednak tak tragicznie, a historia ma kilka plusików, które trzymały mnie do końca czytania tej historii. Choć wątek Kindreda zupełnie mi nie podchodzi, tak podobało mi się to, jak przedstawiono wstyd rodziny Osbornów, względem tego co stało się z Harrym. Choć komiks nie ma w sobie praktycznie nic emocjonującego, tak sceny z najbliższymi Harry’ego złapały mnie za serce.

Kolejny plusik to rysunki! Za stronę graficzną odpowiadają artyści tacy jak Mark Bagley i Marcelo Ferreira, którzy idealnie pasują do historii o Spider-Manie. Bagley ma doświadczenie w obrazowaniu Pajączka i bardzo dobrze oddaje jego elastyczność i akrobatykę, co sprawia, że przyjemnie się ten komiks ogląda. Rysunki pełne są energii, co stanowi istotną przeciwwagę dla męczącego scenariusza Spencera.

Nick Spencer podszedł do tematu nieco na odwal, co bardzo rzutuje na ogólny odbiór tego tomu, a także całej serii. Jeśli ktoś chce wesołego Spider-Mana z sąsiedztwa, to tutaj go nie uraczy. Już w „Dawnych grzechach” dostaliśmy bardziej mroczny obraz Petera Parkera, jednak na tym etapie to była wciąż ekscytująca historia. Niestety, run skręcił na złe tory, które stawiają ogromny znak zapytania nad końcowymi tomami serii. Jako fanka Spider-Mana czytam wszystko, co ukazało się z moim ulubionym superbohaterem i na pewno sięgnę po kolejne komiksy Nicka Spencera. Niestety, bardziej z sentymentu, aniżeli chęci doczytania tej historii do końca.

Komiks do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od Egmont Polska, za co serdecznie dziękujemy. Recenzowany komiks znajdziecie tutaj.

Przeczytaj również: „Wampir: Maskarada – Kły zimy”, tom 1. Imperium krwiopijców [RECENZJA]

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Martyna Kucybała

Martyna Kucybała

Dziecko Marvela, które nosi w sobie ogromne pokłady miłości do Spider-Mana oraz innych bohaterów i złoczyńców z Nowego Jorku. Z wielką chęcią wypiłaby szklaneczkę whisky w towarzystwie Jessici Jones i pobujała się po mieście z Milesem Moralesem. Miłośniczka kina, zwłaszcza tego bliskowschodniego. Uzależniona od kupowania Funko Popów i kart kolekcjonerskich a prywatnie ogromna fanka basketu i piłki nożnej.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy