Assassin’ Creed Unity – ogromna wpadka Ubisoftu, który wydał graczom produkt (delikatnie mówiąc) niedokończony, to do tej pory moja ulubiona odsłona serii. Przy okazji świętowania przez wspomnianego dewelopera 15-lacia marki i 8 urodzin Unity, postanowiłem powrócić do tytułu i sprawdzić, czy po latach będę bawił się równie dobrze.
8 lat temu miałem na tyle szczęścia, że kiedy kupiłem grę i po raz pierwszy ją uruchomiłem, Ubisoft zdążył już wydać kilka łatek, które znacznie ją usprawniły. Tytuł ten jawił się jako powrót do korzeni, a te korzenie zawsze w serii były dla mnie bardzo ważne. Ogromnie cenię sobie wątek kredo organizacji Asasynów oraz sposób ich działania. To, co zostało wypracowane w pierwszej i drugiej części, a zatracone w Assassion’s Creed III i IV. W Unity wracamy do tego jak, ważne jest kredo organizacji. Widzimy zarówno postępy rekruta, którym sami jesteśmy w skórze Arno Doriana, jak i konsekwencje nieprzestrzegania reguł.
Assassin’s Creed Unity to jednak nie tylko powrót do Asasyńskich korzeni. To również wprowadzenie nowej, usprawnionej mechaniki charakterystycznego dla serii parkouru, który do tej pory jest najprzyjemniejszy i najbardziej efektywny i efektowny nie tylko w tej serii, ale w świecie gier video w ogóle. Ogrywając tytuł po latach tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu. Również wykreowany świat nadal robi ogromne wrażenie. Tłumy ludzi na ulicach, czyli element, który twórcom przysporzył najwięcej problemów optymalizacyjnych po premierze, w dalszym ciągu zachwyca. Zważywszy na przepych i kreacje świata przedstawionego w myśl architektury, brudu na ulicach oraz przepięknych pałaców, czy też zróżnicowanych NPC w kontekście ich wyglądu i wykonywanych czynności, immersja osiąga tutaj monstrualny poziom. Bohaterowie wciąż są bardzo przekonujący, a relacja Arno i Élise to jeden z najlepiej wykreowanych wątków miłosnych w historii gier.
Co po latach nie do końca mnie przekonało, to konstrukcja questów głównego wątku. Teraz, kiedy ogrywałem tę produkcję po latach, zdecydowanie bardziej przeszkadzała mi ich powtarzalność. Większość zaczynała się i kończyła w identyczny sposób. Przebieg misji niczym się nie różnił. Ten aspekt rozgrywki Assassin’ Creed Unity urozmaicać starały się dodatkowe, opcjonalne aktywności, których mogliśmy się podjąć. Szkoda tylko, że zdobyte za ich sprawą doświadczenie jeszcze bardziej ułatwiało rozgrywkę.
Czy Assassin’s Creed Unity po latach nadal bawi? Oczywiście! Nie tak jak za pierwszym razem – 8 lat temu – ale bawi. Nadal to moja ulubiona odsłona serii, której jestem ogromnym fanem. Nie wszystkie aspekty dobrze się zestarzały, ale wciąż jest to kawał dobrej gry.
Przeczytaj również: Premiery kinowe w grudniu 2022