„Barbarzyńcy” to być może najlepszy horror 2022 roku! Zach Cregger w swoim debiutanckim filmie czerpie z klasyków kina grozy i robi to z ogromną starannością. Niektóre pomysły, choć wydawać by się mogło, że oklepane, wyglądają naprawdę dobrze. Szykujcie się na niezapomniany pobyt w Brightmoor! Zasiadając do seansu nie sądziłam, że obejrzę jeden z lepszych filmów grozy ostatnich lat. Choć „Barbarzyńcy” posiadają sekwencje, które pojawiały się już w znanych nam horrorach, to zdecydowanie wypada w nich niekiedy lepiej od swoich poprzedników. Bywały sceny, podczas których miałam ochotę powiedzieć: o to już gdzieś widziałam, nic mnie nie zaskoczy. Rzeczywistość okazywała się jednak zupełnie inna, bowiem ten film to jedno wielkie zaskoczenie, a fabuła w żaden sposób nie jest przewidywalna.
Witajcie w Brightmoor!
Fabuła filmu koncentruje się wokół Tess (Georgina Campbell), która decyduje się na wynajem domku za pośrednictwem portalu pośredniczącemu w wynajmie noclegów – Airbnb. Decyduje się na wynajem lokum w jednej z mniej popularnych dzielnic Detroit – Brightmoor. Miejsce to znane jest przede wszystkim z przestępczości, która sprawiła, że duża część mieszkańców przeprowadziła się w inne miejsca. Tym samym Brightmoor stało się miejscami wyludnione.
W 1970 roku mieszkało tam około 26 tysięcy osób. Obecnie liczba ta wynosi mniej więcej 9400 mieszkańców. Ci, którzy postanowili zostać w Brightmoore żyją w bardzo złych warunkach. O tym co stało się z tą dzielnicą możecie przeczytać między innymi tutaj. Myślę, że warto to uczynić po obejrzeniu filmu, by bardziej zrozumieć realia tego miejsca. Zwłaszcza, że Zach Cregger oddał ducha Brightmoor w najlepszy możliwy sposób.
Gdy Tess dociera do swojego wynajętego domku okazuje się, że jest on już zamieszkany przez obcego mężczyznę – Keitha (Bill Skarsgård). Dochodzi do zamieszania, ponieważ Keith wynajął lokum poprzez innego pośrednika. Z racji tego, że jest noc (do tego ulewna) Tess postanawia przeczekać do rana wraz z nieznajomym. Kobieta jest początkowo nieufna wobec mężczyzny, jednak szybko okazuje się, że najbardziej powinna obawiać się pewnej tajemnicy, która skrywa się w podziemiach domu.
Horror, który naprawdę straszy
Zach Cregger od samego początku buduje napięcie, które będzie nam towarzyszyć aż do finału. To nie jest kolejny film, w którym zakończenie znamy już po 15 minutach. Raz po raz dochodzi do kolejnych wydarzeń, po których jesteśmy już pewni w jaką stronę pójdzie fabuła. Po chwili jednak nasza pewność jest gaszona, ponieważ okazuje się zupełnie inaczej. W „Barbarzyńcach” można podejrzewać co będzie w następnej scenie, jednak ostatecznie pomysłowość twórców i tak nas zaskoczy. Cregger niczym Wes Craven żongluje stylami jakie znamy z horrorów lat 80. i 90. XX wieku. Strach łagodzony jest przez komedie. Komedia podkręcana jest przez strach. Autor nie boi się również poruszać wątków #MeToo, przez co „Barbarzyńcy” to również niezwykle odważny obraz współczesnego świata.
Twórcy bawią się z widzem. Skłaniają go do zadawania pytań i próby rozwiązania tej zagadki. Jest to dosyć powszechny motyw w filmach grozy, jednak w wypadku „Barbarzyńców” ten motyw wychodzi naprawdę rewelacyjnie. Co chwile zastanawiamy się kto jest zagrożeniem. Czy to Keith jest tym złym? A może pojawienie się trzeciej postaci, AJ’a (Justin Long), powinna zmusić nas do rozważań? Może za tym wszystkim stoi AJ? Pytań jest naprawdę wiele. Odpowiedzi jeszcze więcej, jednak do samego końca nie otrzymujemy tej prawidłowej.
Największym plusem tej produkcji jest fakt, iż jest ona naprawdę straszna. Podczas seansu czułam olbrzymi niepokój, który narastał przez cały czas. Myślę, że obecność tak skrajnych emocji jest bardzo dobrą oznaką. Nie wszystkie współczesny horrory sprawiają, że mam ochotę schować się pod koc. To również oznaka tego, jak świetny klimat stworzyli twórcy. Nie tylko fabularnie. Wizualnie ten film również wygląda niepokojąco. Straszna piwnica, upiorne tunele a do tego wszystkiego zabite dechami Brightmoor – to wszystko to recepta na sukces.
Podsumowanie
Słyszałam trochę dobrego o tym filmie zanim go obejrzałam. Nie sądziłam jednak, że „Barbarzyńcy” to tak rewelacyjny obraz, który śmiało może konkurować o miejsce w czołówce filmów 2022 roku. Bałam się, czułam się nieswojo oraz co chwile miałam wrażenie, że reżyser śmiał się mi prosto twarz, gdy myślałam, że już wiem o co tutaj chodzi. Przede wszystkim jednak bawiłam się bardzo dobrze podczas seansu i z ogromną przyjemnością rekomenduje jego obejrzenie.
PS Po seansie już nigdy nie spojrzycie tak samo na wynajem domku przez Airbnb.
Ocena: 8/10
Film dostępny jest na platformie Disney+
Pozostałe październikowe premiery znajdziecie tutaj – Premiery kinowe w październiku 2022