Trzeci odcinek „White Lotus: Sicily” w zadowalający sposób rozwija poszczególne wątki, ale trudno nie odnieść wrażenia pewnego monotematyzmu. I nie mam tu na myśli poprzedniej serii, jak w recenzji premiery, ale poprzednie dwa odcinki – serial zdaje się nieco za bardzo powtarzać niektóre swoje własne motywy nie proponując w zamian za dużo nowych, a nawet nie przekroczyliśmy jeszcze połowy. Z drugiej strony „Bull Elephants” to zdecydowanie najmocniejszy epizod z dotychczasowych, w którym bohaterowie w końcu mają szansę nieco bardziej zabłysnąć i zaznaczyć swoją rolę w historii. Więcej tu też charakterystycznego dla serii humoru, którego do tej pory w drugim sezonie nieco mi brakowało. Jak wypada „Biały Lotos” w trzecim odcinku drugiego sezonu?
Uwaga! W tekście znajdują się spoilery zarówno z dotychczasowych odcinków drugiego sezonu „Białego Lotosu”, jak i ocenianego trzeciego.
Another day, another drama drama – tak w skrócie można by było podsumować nie tylko trzeci, ale i każdy odcinek serialu White’a; lecz w przypadku 2×03 cytat ten wydaje się szczególnie pasujący. Po nieco cliff-hangerowym zakończeniu drugiego odcinka, bohaterom przyjdzie zmierzyć się z nowymi przeciwnościami losu: Tanya, podejrzewając Grega o zdradę, sięgnie po poradę hotelowej wróżki, Dominic – uległszy dzień wcześniej urokom Lucii i Mii – zmierzy się z kacem moralnym po wiele kosztującej go (dosłownie i w przenośni) nocy, zaś Ethan i Harper – wciąż do końca niezdolni do podjęcia szczerej rozmowy na temat kondycji swojego małżeństwa – wyszykują się do spędzenia kolejnego dnia w towarzystwie pewnych siebie Daphne i Camerona. W międzyczasie Bert zabierze Dominica i Albiego na kolejną urokliwą wycieczkę po wyspie, Portia po wyjeździe Grega zmuszona będzie wesprzeć załamaną Tanyę, a Lucia i Mia rozpoczną polowanie na nowy cel zarobku. A wszystko to oczywiście odbywać się będzie pod czujnym okiem kierowniczki Valentiny, którą to – za sprawą krótkiej sceny z jej porannej rutyny na początku odcinka – mamy w końcu okazję nieco bliżej poznać.
Muszę przyznać, że bohaterowie tego sezonu zaczynają coraz bardziej mnie do siebie przekonywać. Scenariusz konsekwentnie nadaje im nieco więcej głębi, odsłaniając kolejne powierzchowne warstwy charakteru i wydobywając na zewnątrz nieco więcej – co więcej, jest to robione bardzo subtelnie i z odpowiednim wyczuciem. Przykładowo – znakomicie śledzi się kolejne losy bohaterki granej przez Aubrey Plazę, która z odcinka na odcinek zdaje się w pewien sposób emancypować, notorycznie wykraczając poza własną strefę komfortu. Harper, mimo początkowego poczucia (z pewnością intelektualnej) wyższości nad Daphne i Cameronem, nieoczekiwanie okazuje tej pierwszej sporo empatii, gdy zmuszona jest spędzić z nią więcej czasu sam na sam. Daphne z kolei, korzystając z nieobecności partnera, ma okazję się nieco uzewnętrznić, a widz tym samym – spojrzeć na jej postać z nieco innej perspektywy. Wspomniana wcześniej Valentina również notuje swój krótki, ale treściwy moment, gdy widzimy ją w drodze do hotelu, karmiącą bezpańskie koty i odrzucającą zaloty nieznajomych w kawiarni. Nie mogę się doczekać, aż te małe momenty rozwoju bohaterów odsłonią swoje znaczenie jako ważny element całości. Oczywiście, najwięcej pod kątem rozwoju bohaterów dzieje się tu w dialogach – i pod tym względem trzeci odcinek również nie zawodzi, gdyż ponownie dużo tu ciętych rozmów i społecznego autokomentarza (co najlepiej widać w rozmowie Albiego z ojcem i dziadkiem na temat kultu toksycznej męskości rodem z „Ojca chrzestnego”).
Co również wypada na plus, to coraz częstsze przecinanie się wątków i przedstawianie widzom nowych dynamik między postaciami. Na tym etapie można już z prawie pełnym przekonaniem stwierdzić, że sexworkerki Lucia i Mia zapewne wejdą w interakcję z większością męskich bohaterów sezonu – zakończenie trzeciego odcinka jest pod wieloma względami lustrzanym odbiciem drugiego, tylko że zamiast Dominica występują w nim Cameron i Ethan. I z tym z kolei mam nieco problem – zdaje się, ze seksualna energia to jeden z głównych tematów tego sezonu, przez co boję się, że kolejne erotyczne interakcje i przetasowania będą występować tylko więcej i więcej, przysłaniając wszystko inne. Pierwszy sezon też pod wieloma względami na tym polegał – w końcu nie ma satyrycznego spojrzenia na bogatych bez zaznaczenia ich „moralnego zepsucia” – ale w „Sicily” wydaje mi się to na razie nieco zbyt proste i realizowane na jedno kopyto. Nie chciałbym, by kolejne odcinki zaskakiwały nas jedynie coraz to nowszymi pairinigami bez satysfakcjonująco kontekstu. Ale myślę, że twórcy są na to zdecydowanie zbyt błyskotliwi i (ślepo) wierzę, że wszystko jest tutaj elementem planu, który zaskoczy nas wszystkich i pozwoli kwalifikować ten sezon na równi ze swoim poprzednikiem. Zwłaszcza, że pod kątem technicznym już na tym etapie znacznie go przewyższa.
Co zdecydowanie ciekawi mnie najbardziej, to wątek Albiego i Portii – tutaj czuć takie napięcie w powietrzu, że nie mogę się wprost doczekać jego ujścia. Portia z pewnością zrealizuje swoją fantazję o przygodnym seksie z egzotycznym nieznajomym, ale jak na to zareaguje podkochujący się w niej Albie – niepoprawny romantyk z aurą incela, którego jedyna wiedza o kobietach płynie zapewne z forum dedykowanego dla nice guyów? Albie na pewno prędzej czy później straci kontrolę i pójdzie w ślady swojego ojca i dziadka, nabierając do kobiet stosunku do bólu przedmiotowo – i nie mogę się doczekać, żeby ujrzeć, jak to nastąpi i jakie będą tego konsekwencje. To zdecydowanie mój ulubiony wątek „Sicily”.
To był naprawdę dobry odcinek – błyskotliwie napisany, zabawny i wciągająco rozwijający bohaterów. Zobaczymy, czy moja „seksobawa” się spełni, ale „Biały Lotos” w swoim drugim sezonie zdecydowanie zaczyna rysować się w coraz bardziej wyrazistych barwach, co po nieco bladej premierze wypada na spory plus.
Zalety
- satysfakcjonujący rozwój postaci, zwłaszcza Harper i Valentiny
- więcej charakterystycznego dla serii humoru
- dynamika między bohaterami, którzy wcześniej nie wchodzili ze sobą w ekranową interakcję
Wady
- monotematyzm – nie jestem przekonany do seksu jako wiodącej motywacji niemal każdego bohatera
7,5/10
Zobacz również moją recenzję poprzednich dwóch odcinków: „Biały Lotos” – sezon 2, odcinki 1-2. Sycylijski stół rozmaitości… pełen resztek [RECENZJA]