Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

Disco Elysium: The Final Cut. Gra dekady? [RECENZJA PC]

„Disco Elysium: The Final Cut” to najświeższe wydanie przeboju RPG w rzucie izometrycznym z 2019 roku, który jest jednocześnie debiutancką produkcją estońskiego studia ZA/UM. Powstająca przez wiele lat pozycja trafiła na rynek w październiku 2019 roku i pierwotnie dostępna była jedynie na komputerach z systemem Windows, tytuł szturmem zdobył jednak serca graczy i recenzentów, co kilka miesięcy po premierze doprowadziło do reedycji na macOS–a, a jeszcze później – w ubiegłym 2021 roku – do premiery „The Final Cut”, czyli „ostatecznej wersji” w wielu kręgach kultowej już gry, wzbogaconej o dodatkową zawartość i wolną od towarzyszących edycji premierowej mniejszych i większych błędów. „The Final Cut” dostępne jest również w wersji dla konsol PlayStation 4 i 5, Xbox One i X/S oraz w ramach usługi Google Stadia, a od grudnia zeszłego roku – za sprawą wydawcy Koch Media Polska – gracze mogą zagłębić się w świecie „Disco Elysium” bez bariery językowej, produkcja otrzymała bowiem kinowe, polskie tłumaczenie (napisy), co w przypadku tak rozbudowanej tekstowo gry jest przedsięwzięciem brawurowym i wartym szczególnym uwagi Zacznijmy jednak od podstaw – o co właściwie tyle przysłowiowego „szumu” i co sprawia, że blisko trzyletnie już „Disco Elysium” jest grą, która nieustannie znajduje się na językach graczy od momentu swojej premiery, co więcej – w najbliższych latach prawdopodobnie zgromadzi wokół siebie niemniejszy kult od klasycznego, nieco co dzieła estończyków podobnego „Planetscape: Tornmament”? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie, skupiając się przede wszystkim na wieloaspektowości rozgrywki i świata przedstawionego w grze, do której stworzenia twórcy podeszli niezwykle skrupulatnie i ambitnie – do tego stopnia, że trudno szukać na rynku innego tworu popkulturowego zrealizowanego z podobnym do produkcji ZA/UMu rozmachem.

Fabularnym punktem wyjścia rozrywki jest… przemożny kac, z jakim budzi się główny bohater; kac połączony z amnezją, przez co w początkowej fazie fabuły gracz nie ma nawet pojęcia, jak sterowany przez nań protagonista się nazywa. Szybko jednak dowiadujemy się, że wcielamy się w postać okrytego złą sławą policjanta, który został wysłany do Martinaise, podrzędnego wycinka nadmorskiej dzielnicy Jamrock w fikcyjnym kraju Revachol, w celu zbadania okoliczności morderczego samosądu wymierzonego na jednym z mieszkańców. Rozmawiając z obywatelami szybko orientujemy się, że pozornie prosta kryminalna zagadka może mieć wiele den – w Martinaise od wielu miesięcy trwa strajk robotników, którzy szybko staje się narzędziem kontroli dla opozycyjnych ugrupowań politycznych, a postaci, z którymi rozmawiamy, mają wiele własnych teorii na temat przedmiotu prowadzonego przez nas śledztwa. Naszym zadaniem będzie zbadanie wszystkich śladów, przesłuchanie świadków oraz… odnalezienie się w rzeczywistości, której – za sprawą alkoholowego, narkotykowego i Bóg-wie-jakiego-jeszcze-upojenia – zwyczajnie nie pamiętamy. Pomoże nam w tym porucznik Kim Kitsuragi, partner przydzielony graczowi z odrębnego komisariatu.

„Disco Elysium” to przede wszystkim tytuł z gatunku role playing game (RPG) – podczas rozgrywki mamy pełną dowolność w kreacji naszego detektywa i to bezpośrednio od gracza zależy, czy pozwoli mu on kontynuować passę uzależnień, sięgając po podnoszące statystyki używki, czy zdecyduje się poprowadzić go na drogę ku odkupieniu, czy może po trosze z obu. Od tych decyzji zależeć będzie także nasza reputacja w oczach mieszkańców Martinaise, a co za tym idzie – sposób, w jaki będą się do nas zwracać poszczególne postaci i to, jak chętnie pomogą nam w rozwiązaniu wiodącej zagadki. „Disco…” oferuje rozbudowaną serię zadań w ramach głównego wątku fabularnego oraz masę questów pobocznych, które mogą – lecz niekoniecznie muszą – przysłużyć nam się w śledztwie, odsłaniając przed nami kolejne elementy świata przedstawionego oraz podsuwając graczowi mniej lub bardziej ważne szczegóły i strzępki informacji na temat postaci i łączących ich ze sobą relacji. Wszystko to składa się na doskonałą grę detektywistyczną rodem z kina noir – w przeciwieństwie do fabuły kinowej mamy jednak znacznie większy wpływ na kształt formowanej historii, a to za sprawą unikatowego drzewka umiejętności, które pomaga nam rozwijać bohatera w pożądanym kierunku. Jeśli zdecydujemy się pójść w „logikę” i „retorykę”, batalie słowne nie będą dla nas wyzwaniem, możemy mieć jednak problem z sekwencjami wymagającymi sprawności fizycznej – i odwrotnie; „opanowanie” może nam pomóc trzymać gardę podczas wymagających konfrontacji, a „percepcja” dostrzegać więcej szczegółów w otoczeniu, i tak dalej. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej, gdyż potencjał kustomatyzacyjny umiejętności jest olbrzymi – możemy wybierać spośród chociażby ulepszonej „matematyki wzrokowej”, “koordynacji ręka–oko”, unikatowych, wpływających na naszą kinetyczną intuicję „dreszczy” i wielu, wielu więcej interesujących skillów.

Dlaczego mechanika umiejętności w „Disco Elysium” zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, podobnych tytułów? Z trzech powodów. Po pierwsze, poza klasycznym przydzielaniem punktów do konkretnych umiejek, do dyspozycji gracza oddany jest również nietuzinkowy „gabinet myśli”, w którym to możemy przyswajać naszemu bohaterowi konkretne koncepcje na podstawie podejmowanych przez nas wyborów w dialogach. Przykładowo – jeżeli konsekwentnie przejawiać będziemy mentalność bezdomnego, odblokuje nam się myśl „żulicjant”, w ramach której antagonista rozważał będzie plusy bycia jednocześnie żulem, i policjantem. Jeśli zdecydujemy się tę myśl rozwinąć, będzie prowadziła ona do bonusu w postaci bardziej okazałego „łupu” w śmietnikach. Drugim powodem, dla którego rozważne dobieranie skilli w tej konkretnie grze jest czymś unikatowym, jest nasza wewnątrzgrowa psychika – główny bohater niejednokrotnie prowadzi monologi wewnętrzne z własnymi umiejętnościami, co – w zależności od ich doboru – może prowadzić do wielu pomocnych, a często zwyczajnie interesujących interakcji i wniosków. Po trzecie i ostatnie – staranna selekcja cech psychicznych i fizycznych bezpośrednio wpływa na charakter naszej postaci oraz jej zaradność w kluczowych momentach fabuły; fabuły wysoce nieliniowej, gdyż wiele jej momentów może być rozegranych na kilka sposobów w zależności od tego, w które umiejętności wpakowaliśmy najwięcej punktów. Tytuł więc wielokrotnie zachęca do eksperymentowania i szukania alternatywnych dróg.

O czym jednak w przypadku „Disco Elysium” szczególnie nie sposób nie wspomnieć, to kreacja świata przedstawionego i jego polifoniczność. Obszar, po którym porusza się gracz, na pierwszy rzut oka jest dosyć niewielki – zwłaszcza jeśli porównamy go z podobnymi izometrycznymi RPGami, takimi jak „Wasteland 2” czy wspominany już wcześniej „Planetscape: Tornament”. Nie mamy do dyspozycji całego kraju, prowincji, czy nawet pełnej dzielnicy, a jedynie jej stosunkowo nieduży skrawek, którego pokonanie w linii prostej nie zajmie nam więcej, niż, powiedzmy, dziesięć minut. To jednak nie rozmiar powierzchniowy jest tutaj istotny, a nasycenie treści na kilometr kwadratowy – designerzy Martinaise postarali się, aby każdy, najmniejszy fragment mapy skrywał dla gracza coś interesującego i wzbogacał jego immersyjne doświadczenie. Budynki często skrywają ukryte pomieszczenia, a lokacje wykorzystywane są wielokrotnie w zależności od tego, którego zadania się podejmiemy. Sprawia to, że „Disco…” to idealny tytuł dla graczy ceniących sobie eksplorację i nieśpieszne odkrywanie tajemnic wirtualnych światów. Skala projektu budzi również ogromne wrażenie, jeżeli chodzi o opcje dialogowe i przygotowany na potrzeby gry lore – podczas rozgrywki niejednokrotnie natkniemy się na obszerne dzienniki czy postaci chętne opowiedzieć nam więcej o stanie obecnym i historycznym Revacholu; jest tego tak dużo, że – według samych twórców – cała gra składa się z blisko miliona słów. Co więcej, postaci często mogą oferować nam różne perspektywy na wydarzenia w zależności od ich własnych poglądów i to na graczu spocznie zadanie krytycznej selekcji informacji i objęcia własnego wobec nich stanowiska. Podczas gry zostajemy zasypani tak dużą dozą wiedzy, że nie sposób jest przyswoić ja w całości od razu – co sprawia, że „Disco Elysium” można traktować podobnie jak rozległą, fabularną książkę, do której warto wrócić, aby wyłapać wszelkie drzemiące w niej niuanse. Jednocześnie spora ilość informacji podawana jest z charakterystycznym dla twórców czarnym i ironicznym humorem, przez co rzadko odczuwamy znużenie. Zarazem jest to też gra wymagająca odpowiedniego nastroju i skupienia – podobnie jak długa, rozbudowana powieść właśnie. Warto więc sobie to doświadczenie dawkować.

Odwołując się bezpośrednio do słów wyżej – zdecydowanie warto podkreślić, że na pewno nie jest to gra dla każdego. Nie występuje tu charakterystyczny dla tego rodzaju erpegów system walki – wszystko rozwiązuje się w dialogach za pomocą kombinacji odpowiednio rozwiniętych umiejętności i zgromadzonych przedmiotów, co sprawia, że w dużej mierze mamy tak naprawdę do czynienia z interaktywną opowieścią, niż wymagającym zręczności i strategi tytułem. W „Diso Elysium” zaimplementowano charakterystyczny dla papierowych gier RPG system rzutu kością i prawdopodobieństwa, lecz wiele fragmentów – jak wspomniałem wcześniej – posiada alternatywne rozwiązania w zależności od rozwoju bohatera, więc de facto wyzwania samego w sobie jest tu dosyć mało. Uważam to jednak za idealne rozwiązanie, gdyż dzięki temu nic nie rozprasza nas od śledzenia historii i wczucia się w świat przedstawiony, w którym – po kilku godzinach dogłębnej eksploracji – szybko zaczynamy czuć się jak na własnym, znanym nam na pamięć podwórku.

Warto również poświęcić chwilę na pochylenie się nad motywami, z jakimi mamy w grze ZA/UMu do czynienia. Społeczność Martinaise i ich osobiste problemy przedstawieni zostali z dużą, antropologiczną wrażliwością, w której nie brak również aluzji do świata znanego nam zza okna. Nędza, warunki życia w klasie robotniczej czy skrajny alkoholizm i uzależnienie od narkotyków jawią się w sposób wiarygodny i odpowiednio dopasowany do narracji – zarówno w przedstawieniu ubogiej dzielnicy Revacholu, jak i kreacji protagonisty. Nasz bohater, po skrawku poznający swoja przeszłość i mniej chlubne jej elementy, zmaga się z dużą, życiową pustką, dla którego sprawne poprowadzenie śledztwa staje się jedyną nadzieją na odzyskanie wiary we własne umiejętności i sens życia. Duża emocjonalność scenariusza i indywidualne skupienie na jednostce tworzą opowieść bardzo przejmującą i skutecznie zapadającą w pamięć, w której postaci posiadają wiele wad, zalet, a jeszcze więcej niejednoznaczności. Próżno w innych grach szukać takiego dopracowania pod względem konstrukcji charakterów.

Na koniec kilka słów o wersji polskiej – „Disco Elysium” jak mało który tytuł potrzebował porządnego przekładu i z wielką radością donoszę, że zaproponowane tłumaczenie wykonane jest z dużą starannością i uwielbieniem do świata. Tekstu jest masa, ale prawie nigdy nie traci on pazura i charakterystycznej dla oryginału językowej lekkości, mimo występowania wielu skomplikowanych i niecodziennych terminów. Co prawda marzyłaby mi się pełna, polska wersja językowa, ale zdubbingowanie tylu ścian dialogu byłoby bardzo niełatwym i kosztownym zadaniem – może kiedyś, kiedy gra osiągnie jeszcze większy sukces? Ale na ten już moment „Disco Elysium” to dzieło totalne i jedna z najlepszych gier, jakie ukazały się w ostatnich latach – gra tak dopracowana, że w erze nieco wtórnych sequeli i krótkich, zrealizowanych bez polotu kampanii singlowych aż trudno uwierzyć w jej istnienie. Zdecydowanie polecam i nie mogę się doczekać na kolejne tytuły w tym uniwersum, których ukazanie się powinno być tylko kwestia czasu.

10/10

Za udostępnienie gry w celu recenzji serdecznie dziękujemy Koch Media Poland.

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Robert Solski

Robert Solski

Student czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim i eskapista, który tak samo jak filmy pożera książki, a ostatnio też coraz częściej gra – i wirtualnie, i planoszowo. Stara się oglądać jak najwięcej kina niezależnego, usilnie jednak przeszkadza mu w tym słabość do blockbusterów i seriali. Lubi pisać o wszystkim, co go otacza – zwłaszcza o popkulturze.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy