Cichymi bohaterami książki Idzie tu wielki chłopak zwierzęta. Wśród nich przeczytamy między innymi o papudze oraz kapucynce. Myślę, że te dwa zwierzątka idealnie oddają istotę całego zbioru opowiadań. Wyrazy skaczą i figlują. Zdania są nonszalanckie i bezpardonowe. Grzegorz Bogdał potrafi odpalić fajerwerki, jednak pomimo głośnych huków, blask na niebie nie utrzymuje się zbyt długo.

(Ta książka jest przeznaczona dla dorosłych czytelników, więc także jej recenzja może być nieodpowiednia dla osób niepełnoletnich.)

Kwestionariusz Stacji Literatura. Grzegorz Bogdał. | Miesięcznik Znak
Grzegorz Bogdał. Fot.: Adrianna Bochenek

Ojciec, słysząc, że syn się zbliża, wołał z udawanym lękiem: Chyba idzie tu jakiś wielki chłopak (…)

Uwielbiam postmodernizm i częściowo podzielam zapał autora do eksperymentów literackich. Bawienie się narracją, groteskowe połączenia stylów i ogólne porzucenie wszelkich ograniczeń twórczych potrafi być dla artysty bardzo kuszące. Najważniejsze jednak, żeby do tej zabawy zaproszony został również czytelnik. Ja już od samego początku poczułem się tak, jakby Grzegorz Bogdał opowiadał mi historię, która narodziła się w jego głowie i niekoniecznie był zainteresowany tym, czy również ja będę w stanie ją sobie zwizualizować. Autor lubi gry słowne, które odbieram jako sztukę dla sztuki.

Ulica jest ślepa i ma kształt kosy. Tnij, koleżko. Słońce utknęło w zenicie, cienie pochowały się między samochodami.

Rozumiem, że wyraz kosa budzi skojarzenie z cięciem, ale nie umiem rozgryźć, jaki cel i do kogo miało być skierowane wtrącenie „tnij koleżko”, które przerywa ciągłość opisu przestrzeni. Do ulicy? Do hipotetycznego człowieka, który idzie tą ulicą? Grzegorz Bogdał czasami żongluje słowami bez pointy.

Śledzenie biegu myśli bohaterów i wytrzymanie nierównomiernego tempa narracji to bardzo wymagające zadanie. Idzie tu wielki chłopak jest strumieniem świadomości połączonych jaźni książkowych postaci oraz ich autora. Często zdarza się, że zostajemy wrzuceni w sam środek akcji X, narratorowi przypomina się sytuacja Y, która wcale nie jest istotna dla biegu wydarzeń, więc znowu powracamy do wątku X. Innym razem gwałtownie zalewa się nas natłokiem informacji, które ciężko sobie uszeregować.

W dniu swoich urodzin Szymon skierował ojca do wariatkowa. Sąd skierował go na obserwację po tym, jak uszkodził tamtego dzieciaka. Może by się obyło bez szpitala, ale wyciągnęli mu starą sprawę z psem i jeszcze wtargnięcie na teren komendy straży pożarnej.

(Dalej mamy opis wszystkich tych incydentów.)

Bohaterów jest dużo i nie są miarowo wprowadzani. Większość ich przemyśleń to intencjonalny bełkot. Z jednej strony naturalny, ale przez to po prostu ciężki do strawienia. Niezależnie od opowiadania, postacie z Idzie tu wielki chłopak łączy to, że są życiowymi nieudacznikami, non stop wrzucanymi w absurdalne, chociaż możliwe sytuacje. Towarzyszą im litry wypitego alkoholu, rynsztokowe słownictwo i przygodny seks.

Chwilę wcześniej pieprzyli się w samochodzie na górce za marketem, gdzie dorabiała jako Święty Mikołaj.

Linia fabularna zbioru nie istnieje, nie sposób też znaleźć jasne powiązania pomiędzy poszczególnymi historiami. Tytułowe opowiadanie, Idzie tu wielki chłopak zostało wprowadzone dopiero na 40 stronie i podzielone na kilka części, które są nam dawkowane w parach, z pauzą na dwa inne opowiadania. Konstrukcja przywiodła mi na myśl Grę w klasy Julio Cortazara, bo również u Grzegorza Bogdały przeskoki pomiędzy rozdziałami nie powodowałyby żadnego uchybienia w historii. Innym skojarzeniem literackim mógłby być David Foster Wallace. Niepoprawne i niecodzienne anegdotki z życia, przesiąknięte czarnym humorem oraz autorskimi dywagacjami.

Następnym razem, gdy otworzyła oczy na dłużej, Krzysztof pieprzył ją przy zbiorniku na parafinę. Mocne, szybkie pchnięcia, lewa dłoń na karku, prawą zasłaniał jej usta. Bez sensu, bo chłopak i tak się przebudził, a oni szamotali się w świetle księżyca jak dwa duchy zaplątane w prześcieradła. Potem zsunął prezerwatywę i wrzucił ją do pustego znicza.

Idzie tu wielki chłopak jest takim zbiorem opowiadań, który czytelnikowi musi przysłowiowo „siąść”. W moim przypadku tak się nie stało. Grzegorz Bogdał, prawie jakby był jednym ze swoich absurdalnych bohaterów, pojechał na rowerze autostradą. Rozpędził się w swoim toku myślowym i nie oglądał za siebie. Książka była wyrazista i dynamiczna, ale nie potrafiłem odnaleźć wspólnego języka z autorem. Pesymistycznie podchodzę również do oryginalnych zabaw narracyjnych i nie oceniam wartości literackiej tego dzieła zbyt wysoko.

Moja ocena: 5/10

Książkę „Idzie tu wielki chłopak” Grzegorza Bogdały zrecenzowaliśmy we współpracy z Wydawnictwem Czarne, któremu serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. 

Na półce Kącika Popkultury niedawno pojawiła się również książka „Jak kochać własną córkę”.

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Kamil Szczygieł

Kamil Szczygieł

Redakcyjny pisarz-kulturoznawca. Czytelnik scenariuszy, człowiek postmodernizmu, fan aktorów drugoplanowych. Zaparzenie dobrej kawy lub herbaty jest dla niego pierwszym krokiem do wejścia w fikcyjny świat. Wszechstronnie zaangażowany w kulturę rozrywkową, współpracował m.in. z CD-Action i Silesia Film.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy