Na samym początku recenzji, chciałbym podziękować Panu reżyserowi Christopherowi Nolanowi za to, że dzięki niemu poczułem, że kino znowu staje się ważne dla ludzi. Świadczy o tym wypchana po brzegi sala kinowa w dniu premiery. Ostatnim razem taki widok miałem okazję oglądać przed pandemią.

Jak tylko wyszedłem z kina, w mojej głowie była eksplozja przeróżnych emocji. Oppenheimer to coś więcej niż film. To opowieść o człowieku, ludzkości, bombie atomowej, historii przemysłu atomowego na świecie oraz naszej psychice. Postać dra Roberta Oppenheimera grana przez wybitnego Cilliana Murphy’ego spaja bardzo wiele płaszczyzn. Nie da się jednogłośnie powiedzieć, o czym jest ten film. Każdy z nas ma za sobą bagaż innych doświadczeń. Dla jednego będzie to film historyczny, a dla drugiego dramat psychologiczny wybitnej jednostki. To, ile można wynieść z tego filmu, nie mieści się w mojej głowie. Zdecydowanie polecam obejrzeć ten film, ponieważ robi z nami to, co kino powinno — angażuje.

Pozytywy

  • Oryginalny scenariusz
  • Genialna muzyka
  • Wybitne główne role
  • Mistrzowskie budowanie napięcia

Negatywy

  • Minimalnie za długi
  • Niewykorzystany potencjał aktorski kobiet
  • Pewne niespójności historyczne

Oppenheimer to nie film o bombie atomowej

Ponad rok temu, 24 lutego 2022 roku obudziliśmy się w innym świecie. Wojna wzbudziła niepokój nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Rozpoczął się największy konflikt zbrojeniowy w Europie od czasów II wojny światowej. Wszyscy straciliśmy poczucie bezpieczeństwa, a Christopher Nolan postanowił to wykorzystać i zrobić film, który jak żaden inny dotrze do naszej podświadomości. Jeszcze przed premierą każdemu się wydawało, że ekranizacja książki: Amerykański Prometeusz: triumf i tragedia Roberta Oppenheimera autorstwa Kaia Birda i Martina J. Sherwina, skupi się tylko na samej bombie atomowej, której wszyscy się boimy. Nic bardziej mylnego. To portret psychologiczny człowieka, który dopuścił się najstraszliwszej rzeczy w dziejach naszego świata.

Fot. Plakat filmu „Oppenheimer”

Warto zwrócić uwagę, że jest to jedynie zarysowanie postaci dra Juliusa Roberta Oppenheimera, nie da się w zwykłym pełnometrażowym filmie (co prawda trwa 3h) oddać pełnego obrazu geniusza i jego lęków, związanych z przyczynieniem się do największej jednorazowej egzekucji na świecie. Dostajemy tylko mały skrawek tego, co zdaniem reżysera jest najważniejsze z życia głównego bohatera, jeśli chcemy zrozumieć więcej, musimy sami zgłębić swoją wiedzę na ten temat. Przeczytać książki, obejrzeć dokumenty itp. Na tym polega zaangażowanie się w film, taka jest rola kina. Wtedy dopiero będziemy mogli lepiej zrozumieć psychikę Oppenheimera.

Cillian Murphy jako J. Robert Oppenheimer doczekał się wiekopomnej roli 

Irlandzki aktor zagrał w filmie Nolana po raz szósty! Jednak po raz pierwszy udało mu się wyjść przed szereg innych aktorów. Dokonał tego w najlepszym filmie wybitnego reżysera, odgrywając rolę, która zapisze się na kartach popkultury na zawsze (może nawet da mu Oscara). Murphy zagrał bezbłędnie główną postać, zobrazował każdy aspekt jego osobowości. Na ekranie był narcystycznym, przemądrzałym, pewnym siebie kobieciarzem, ale również przerażonych, załamanym, pogubionym, zdruzgotanym „niszczycielem światów”. Cillian pokazał dwie twarze Oppenheimera — tą, która uczyniła go najsławniejszym człowiekiem na świecie po wojnie oraz tą, która doprowadziła go do głębokiej depresji. Oczy aktora były zwierciadłem duszy jego bohatera, trudno mi sobie kogokolwiek innego wyobrazić w tej roli. Świetnie, że w filmie zostały przedstawione biograficzne fakty, narracja dzięki temu była „zgodna” z prawdą.

Mimo wszystko uważam, że Nolanowi chodziło o coś znacznie więcej niż tylko pokazanie kolejnej sylwetki historycznej postaci. Oppenheimer ma w sobie tyle metafor, że czytalibyście moją recenzję jeszcze najbliższe pół godziny, gdybym opisał je wszystkie. Dlatego tylko zaznaczę, że film zostawia w nas refleksję, każdy ma inne doświadczenie życiowe. Jedni widzowie podejdą do historii Oppenheimera bardziej empatycznie, inni powiedzą, że zasłużył na takie cierpienie. Na tym polega fenomen filmu, że każdy z nas odbierze go inaczej. Po swojemu, ponieważ na tym polega magia kina!

Geniuszem w filmie jest inny Robert, nie Oppenheimer

Tony Stark, Iron Man — nie tym razem. Robert Downey Jr. zdefiniował mi na nowo, czym jest aktorstwo. Sam aktor w jednym wywiadzie wyjawił, że obawiał się utraty swoich zdolności artystycznych, grając przez wiele lat w Marvelu. Po tym, co zobaczyliśmy w jego wykonaniu na ekranie, nie mamy się o co martwić! Robert Downey Jr. jako Lewis Strauss skradł całe show. Jego rola podobała mi się dużo bardziej niż samego Murphy’ego. Czułem wzruszenie, widząc sceny z Robertem, widać było gołym okiem, jak wybitnym i profesjonalnym jest aktorem. Będzie mi naprawdę bardzo przykro, jeśli nie dostanie Oscara. Genialnie odegrał zawistnego przewodniczącego Komisji Energii Atomowej Stanów Zjednoczonych (AEC). Wszystkie sceny z jego udziałem opierały się wyłącznie na nim. Każda scena z jego udziałem była fenomenalnym popisem wieloletniego kunsztu artystycznego. Z pewnością ta rola zmieni karierę i obraz samego Roberta Downeya Jr. na lepsze.

Fot. Robert Downey Jr. jako Lewis Strauss

Niestety, zabrakło mi trochę więcej kobiecego akcentu w filmie. Emily Blunt jako Kitty Oppenheimer jest świetna, ale niestety Florence Pugh jako Jean wypadła blado. Kobiety miały duży wpływ na życie głównego bohatera, więc zabrakło mi minimalnie więcej dosadnego przedstawienia ich na ekranie. Postać Florence została przedstawiona zbyt rzeczowo. Natomiast Matt Damon, tak jak Emily Blunt, wykonał swoją pracę wzorowo.

Nikt nie buduje tak napięcia w kinie, jak Christopher Nolan

Oczywiście sam wątek bomby atomowej pojawia się w filmie. Kiedy już ma miejsce eksplozja, którą widzieliśmy urywkami w zwiastunach, serce mocno przyśpiesza. Zbudowanie napięcia wokół budowy samej śmiercionośnej bomby reżyser przekłada na moment kulminacyjny detonacji. Nigdy w życiu nie doświadczyłem takiego uczucia jak wtedy. Moje serce zaczynało bić równo z tętnem bohaterów, czułem się, jakbym stał obok samego Roberta Oppenheimera. Byłem w szoku, że film zaangażował mnie aż tak. Polecam wybrać się do kina szczególnie dla tego momentu, w domu przed telewizorem nigdy nie doświadczy się tego samego. Cała intryga polityczna, zbudowana przez napełnione sensem dialogi, jest dużo bardziej atrakcyjna niż niejedne sceny akcji. Taki kino zdecydowanie spodobało mi się bardziej niż wszystkie dotąd obejrzane blockbustery np. od Marvela.

Oppenheimera nie trzeba rozumieć od A do Z

Istotą kina nie jest rozszyfrowanie całego filmu. To, co widzimy na ekranie, jest tylko 50% tego, co odbieramy. Resztę interpretuje nasza podświadomość. Każda recenzja filmu jest inna, każdemu podoba się coś innego. Na tym polega cała zabawa. Film, który pozwala wynieść jak najwięcej doznań, różnych dla każdego, jest dobrym filmem. Otwiera pole do dyskusji, wymianę różnych spostrzeżeń itd. Fenomenalny film pozostaje w głowie na długo, w mojej siedzi cały czas od premiery i jeszcze chwilę posiedzi. Dlatego Oppenheimer jest dla mnie kinowym ARCYDZIEŁEM, wykonanym przez Chrisa Nolana. Zdecydowanie zachęcam i polecam wybrać się do kina. Trzy godziny mijają niezauważalnie, nie ma miejsca na żadną nudę. Nie da się spokojnie oglądać tego, co dostajemy na ekranie. Wszystko przesiąka w naszą podświadomość.

Moja ocena 10/10! 

Na temat Oppenheimera miałem okazję także porozmawiać gościnnie w podcaście Kulturalnie. (SPOTIFY)

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
1 rok temu

[…] W przypadku biograficznego dramatu wojennego ja nie oczekuję wybuchów na polu bitwy rodem z Oppenheimera. Oczekuję solidnej lekcji historii, podpartej ciekawą akcją, malowniczą scenografią oraz […]

VODpilot
VODpilot
17 dni temu

Szczerze myślałem że film pokaże więcej akcji, ale zamysł twórców był nieco inny. Ponoć Nolan trochę świrował w temacie aktorów i zapłacił im sporo mniej niż dostają przy innych produkcjach. Film moim zdaniem dał radę, ale liczyłem na coś więcej.

O Autorze

Picture of Dawid Micał

Dawid Micał

Młody żurnalista z Rzeszowa. Redaktor naczelny studenckiego magazynu Nowy Akapit. Uwielbia oglądać postmodernistyczne, fantastyczne oraz polskie kino. Natomiast jego ulubione uniwersum to Star Wars. Interesuje się filmoznawstwem, czytaniem biografii oraz historią. W wolnej chwili lubi oglądać każdy sport. Dlatego tworzy podcast „Rozmowy Na Pół Gwizdka”, który możecie znaleźć na Spotify.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy