Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

Pocztówki z wojny. „Civil War” [RECENZJA]

Alex Garland wyszedł ze swojego terenu konwencji sience-fiction, ale nadal pozostał w obszarze wydarzeń fikcyjnych, chociaż bardziej zainspirowanych współczesną rzeczywistością. Civil War to obraz wojny domowej w USA widziany przez obiektyw aparatu fotograficznego. Produkcja ta może już na samym starcie wystraszyć widza, jeżeli posiada on przynajmniej elementarną wiedzę na temat obecnej sytacji geopolitycznej na świecie i potrafi ją odnieść do ekranowej rzeczywistości. Film wojenny Garlanda jest wstrząsający, ale większość tych wrażeń płynie właśnie ze społecznych kontekstów, w które niestety wrzucił nas już świat, a nie twórca Civil War. Makabryczne kino drogi z Kirsten Dunst w roli głównej mogło być genialne, ale Civil War zabrakło paliwa, żeby rozpędzić się do prędkości pozwalających nazwać ten film arcydziełem.

Brak opisu.

Civil War to film o fotoreporterach wojennych. Tyle i aż tyle. Jakiś czas temu, podobne historie w amerykańskim kinie miały się dobrze. Pola Śmierci (1984), które zostały nagrodzone trzema Oscarami, są historią amerykańskich dziennikarzy wysłanych do Kambodży. Uciec przed śmiercią (2000), przenosi podobną historię do Jugosławii. Obie te produkcje łączy z Civil War umieszczenie głównych bohaterów, przedstawicieli mediów, w sam środek konfliktu, gdzie każdy może być dla nich wrogiem i przyjacielem. To, co wyróznia obraz Alexa Garlanda, to fakt, że jego wojna jest fikcyjna. Civil War to wyobrażenie wojny domowej, która podzieliła Stany (nie)Zjednoczone. Tak naprawdę najwięcej szczegółów na temat wizji reżysera można było wyczytać jeszcze przed premierą filmu, gdzie rozpisane zostały wszystkie strony konfliktu według poszczególnych stanów. W Civil War Garland nie bawi się w taką szczegółowość. Jego bohaterowie są na wojnie i równocześnie trzymają się poza konfliktem, a szerszy plan nie ma dla nich priorytetowego znaczenia. Zaledwie śladowe przebłyski na temat przyczyn wojny domowej to tropy, lecz nie wyjaśnienia. Twórcy Civil War robią tu coś bardzo mądrego, w ten sposób gwarantując swojej historii ponadczasowość. Pokazuje ona sam kres amerykańskiej państwowości. W trakcie trwania filmu nie ma znaczenia, jakie wcześniejsze wydarzenia do niego doprowadziły. Każdy widz będzie domyślał się innych przyczyn, w zależności od własnych poglądów i momentu w historii, w którym ogląda obraz Garlanda. Nasz świat zmienia się niezwykle dynamicznie i na łamach tej recenzji nie będę rozpisywał się, jak arcyważny w obecnych czasach jest kontekst wojny. Czy Alex Garland go udźwignął?

Brak opisu.

Fotoreporterzy w Civil War spotykają czasami amerykanów, którzy pozostają bierni wobec konfliktu. Starają się „żyć tak, jakby nic się nie działo”. Dziennikarze są oburzeni taką postawą obywateli niezaangażowanych w wojnę domową i sami teoretycznie prezentują postawę pro-aktywną. Warto jednak odnotować, że nie biorą żadnej strony konfliktu i wojna jest dla nich swego rodzaju medialnym show. Etykę i moralność głównych bohaterów przekreśla kilka scen, w których wręcz cieszą się oni na makabryczny widok, ponieważ będzie to udany materiał na reportaż, albo za każdym razem gdy są blisko umierającego człowieka, ale nawet nie kiwną palcem, żeby udzielić mu pomocy. W końcu prasa nie bierze żadnej strony konfliktu, nie uważam więc, żeby bohaterowie mieli prawo osądzać ludzi, którzy trzymają się z boku – oni również nikomu nie pomagają, a przynajmniej nie czerpią korzyści z koszmaru, który ma miejsce zaraz za ich bezpiecznym schronem. W innych sekwencjach Garland przedstawia sadystów i momenty, w których dokonuje się mordu w imię samego aktu zabijania drugiego człowieka. Zobaczymy tu zarówno przygotowane wcześniej operacje wojskowe, jak i ślepą walkę o przetrwanie. We wszystkich scenach akcji, film wypada znakomicie, chociaż z początku ma ogromne problemy ze zrównoważeniem tempa. Bardzo intensywne fragmenty, i wolniejsze dialogi pomiędzy nimi, są poukładane w systemie A-B-A-B. Garland rozkręca swój film, na zmianę pokazując skrajny chaos i krajobraz względnego spokoju. Na dobrą sprawę, widz mógłby razem z bohaterami wybrać się na przerwę i wrócić na seans, gdy postacie skończą już prowadzić średnio angażujące rozmowy. Całe szczęście, z biegiem akcji Civil War staje się bardziej naturalne, sceny akcji są połączone z dialogami bohaterów, a nawet podczas przerywników da się wyczuć nieustające napięcie, które we wczesnych etapach filmu siadało.

Pozostając w temacie usterek przy pracy, należy zastanowić się nad wyborem muzyki w Civil War. Ścieżka dźwiękowa jest celowo niespójna z obrazem. Kiedy ludzie umierają w bólu, a zakrwawione ciała toczą się po ulicach, Garland puszcza nam piosenki zupełnie oderwane od tej rzeczywistości. Te wybory pewnie mają swój głębszy sens. Muzyka country jest dobrym przykładem amerykańskiej rozrywki, która zawiera w sobie wiele archetypów związanych ze Stanami Zjednoczonymi. Reżyser jakby chciał skontrastować flagowy dorobek kultury USA i powiedzieć: „patrzcie, jak to wszystko się kończy”. To rozwiązanie artystyczne wymaga jednak od widza wiele cierpliwości i wyczucia ironii. Garland odważnie dodaje w punktach kulminacyjnych śladowy komizm, czym mógł uczynić ze swojego filmu karykaturę. Taki chyba urok tej opowieści o fikcyjnej wojnie, żeby znieczulić nas moralnie i ustawić niczym dziennikarzy w pozycji bezczelnych obserwatorów śmierci. Oryginalne rozwiązania reżyserskie są rewelacyjne jeżeli chodzi o montaż ujęć fotograficznych. Stopklatka podczas scen akcji i zatrzymanie chwili w obrębie zdjęcia… to trzeba zobaczyć!

Brak opisu.

Czwórka głównych bohaterów Civil War została dobrana według klasycznego schematu: silny mężczyzna, inteligentna kobieta, utalentowana dziewczyna i doświadczony mentor. Każda z postaci niczym w grze komputerowej, ma swoje wady i zalety, o których reżyser nam nieustannie przypomina. Relacje pomiędzy nimi nawiązują się już na samym początku filmu i są konsekwentnie utrzymane w tonie zawodowej przyjaźni. Najjaśniejszym punktem jest Kirsten Dunst, której fotoreporterka Lee budzi respekt, ale przy tym również wątpliwości moralne. To znakomicie napisana postać, którą widz natychmiast zrozumie, chociaż niekoniecznie polubi. Amerykańska aktorka żyje swoją rolą, ale show skradł również jej mąż, Jesse Plemons, który w krótkim epizodzie zagwarantował nam najbardziej zatrważającą scenę w całym filmie.

Civil War to film, który powstał w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, jednak (całe szczęście?) nie będzie rewolucyjny. Garland zwraca uwagę na problemy, które każdy inteligentny człowiek już dawno powinien był zauważyć – przede wszystkim dwuznaczną moralność mediów i makabrę wojny.  Kilka orygianlnych rozwiązań artystycznych, zwłaszcza sztuka montażu, sprawia, że Civil War zasługuje na dodatkowy plus. Jeśli jednak spojrzymy w scenariusz, jest to wojenne kino drogi, napisane według oczywistego schematu. Ma swój urok, jednak zmusza widza do biernej obserwacji krwawego spektaklu w alternatywnej rzeczywistości Stanów Zjednocznych, zamiast zaangażować go w bardziej kompleksową fabułę. Garland jest jak jego fotoreporterzy, którzy wybierają kilka kadrów, żeby zaprezentować cudzy dramat. Civil War zyskuje na kontekstach społecznych, ale ta historia nie jest aż tak komplementarna jak mogłoby się wydawać. Najważniejszy jest obraz.

Moja ocena: 7/10.

Brak opisu.

Wszystkie pocztówki pochodzą z materiałów prasowych, za które dziękujemy Best Film! (Nie są to kadry z filmu Civil War.)

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Kamil Szczygieł

Kamil Szczygieł

Redakcyjny pisarz-kulturoznawca. Czytelnik scenariuszy, człowiek postmodernizmu, fan aktorów drugoplanowych. Zaparzenie dobrej kawy lub herbaty jest dla niego pierwszym krokiem do wejścia w filmowy świat. Wszechstronnie zaangażowany w kulturę rozrywkową, współpracował m.in. z CD-Action i Silesia Film.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy