“Któregoś dnia być może także ty zostaniesz powołany lub powołana, żeby zrobić coś ważnego. Bądź więc gotów, bądź gotowa. Cokolwiek się wydarzy, pomyśl tylko: Co by na moim miejscu zrobił Batman?. I zrób to.” – ten cytat z książki Matthew Perry’ego uderzył we mnie z dosyć ogromną siłą. Tak autor kończy swoją książkę „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz”. Kończy ją z przesłaniem nadziei, jednak to o czym w swojej autobiografii opowiada nieco wcześniej jest przerażające. Historia Matthew Perry’ego to dramatyczny obraz kilkudziesięciu lat walki z nałogiem oraz dziesiątek prób wyrwania się z jego szponów.
Małoletni bez opieki
Jako fanka „Przyjaciół” nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie. Wiedziałam jednak, że nie będzie przy niej tak miło i kolorowo, jak podczas oglądania sitcomu. Mamy przecież do czynienia z historią człowieka, który kilka razy uciekł śmierci. Jest to autobiografia uwielbianego aktora, który z problemami radził sobie za pomocą alkoholu, leków oraz narkotyków. W książce pojawiają się oczywiście anegdotki i smaczki zakulisowe, na które czekają fani serialu „Friends”, jednak w głównej mierze jest to opowieść o tej Wielkiej Strasznej Rzeczy, jak nazywa ją Perry – z uzależnieniem. Matthew przez kolejne rozdziały opowiada czytelnikowi całe swoje życie. Od dzieciństwa, w którym jako małoletni bez opieki opuścił Stany Zjednoczone i wyjechał z matką do Kanady, by ta mogła rozwijać swoją zawodową karierę. Opuszczony przez ojca, samotny przez zaniedbującą go matkę – w ten sposób, krok po kroku tworzyła się w Perrym trauma, z którą musiał borykać się przez całe swoje życie. Trauma, która sprawiała, że zaglądał do kieliszka, a także kończył wszystkie swoje związki. Raz porzucony dzieciak już zawsze będzie wolał kończyć relacje pierwszy, by znowu się nie zawieść.
Po pierwszy alkohol sięgnął w wieku 14 lat. 4 lata później pił już konsekwentnie. Pierwszy Vicodin otrzymał w wieku 28 lat. To doprowadziło go do uzależnienia od leków, a później także i narkotyków. Dwa lata później udał się na swój pierwszy odwyk. Był tym samym jednym z pierwszych kochanych przez wszystkich celebrytów, który publicznie przyznał, że ma problem. Ostatecznie Perry przechodził przez 15 odwyków, na które wydał około 9 milionów (sic!) dolarów. Za każdym razem kończył leczenie, po czym wracał do nałogów. Z niewielkimi przerwami aktor brał oraz pił aż do 2019 roku. To właśnie wtedy zapadł w śpiączkę za sprawą pękniętej okrężnicy od przyjmowania opiodów. W najgorszym momencie życia łykał około 55 tabletek dziennie. Był bliski śmierci, jednak dostał kolejną szansę. To zdarzenie sprawiło, że od 3 lat jest czysty. Rzucił nawet palenie.
Najszczerszy Perry
W swojej drastycznej autobiografii nie mogło zabraknąć humoru. Mamy przecież do czynienia z tym samym Matthew, który od ponad 25 lat bawi ludzi na całym świecie. Jest on jednak znikomy. W książce znajdziemy bardzo dużo gorzkich żartów, które zazwyczaj pozostawiają w pewnej zadumie oraz współczuciu. Nie jest to jednak książka komediowa i nie należy jej tak traktować. To bardzo osobista podróż przez życie z nałogiem, w której Perry otwiera się przed czytelnikiem, by ten poznał prawdziwego Chandlera Binga. To bardzo druzgocące dowiadywać się, że w niektórych z tych ulubionych odcinków „Przyjaciół” Perry był akurat w jednych z gorszych momentach życia. Że te epizody, w których Chandler widocznie schudł a ubrania na nim wiszą to efekt wyniszczającego brania narkotyków, leków oraz picia alkoholu.
Książka Perry’ego to, dosłownie, przekrój całego życia aktora. Od dzieciństwa, przez początki aktorstwa, po wszystkie wzmianki o przyjaciołach i partnerkach. A tych ostatnich naprawdę jest dużo. Matthew skupia się na tych najważniejszych, analizuje poniekąd swój stosunek do nich, niekiedy przeprasza. Ma świadomość, ile razy wypuścił szczęście z rąk przez strach przed odrzuceniem. Bardzo druzgocący by dla mnie fragment, w którym Perry pisze o tym, jak nie czuł się dobrze w jednym związku Aby jednak nie tracić tej dziewczyny postanowił wrócić do brania. Takich przykładów jest oczywiście więcej i potrafią one bardzo wpłynąć na czytelnika. Ta książka to obraz destrukcji człowieka.
Wszyscy trzymajmy kciuki za Matthew Perry’ego
Nieco wrażliwsi czytelnicy powinni przygotować się na dosadne opisy przebiegu detoksów oraz wszelkich innych zdarzeń wywołujących uszczerbki na zdrowiu Perry’ego. Aktor nie patyczkuje się. Nie pomija wstydliwych czy niewygodnych tematów. Nie chce współczucia. Ma świadomość, że to wszystko zrobił sobie sam. Wie, że zmarnował lata swojego życia. Tak dosadny i drastyczny opis uzależnienia powinien przeczytać każdy. Nie tylko fani aktora i „Przyjaciół”. Ta książka powinna stanowić przestrogę dla każdego przed narkotykami oraz nadmiernym spożywaniem leków oraz alkoholu. „Przyjaciele, kochankowie ta Wielka Straszna Rzecz” to również świetnie poprowadzona podróż pełna samoświadomych uwag. Choć Perry jest czysty dopiero od 3 lat, to ta książka zdaje się być zamknięciem tego rozdziału w jego życiu. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Jeśli ktoś chce przeczytać autobiografie Perry’ego i myśli, że to będzie lekka książka, to się zawiedzie. Jego autobiografia naznaczona jest cierpieniem, które momentami ciężko się czyta. Zwłaszcza, gdy darzy się autora sympatią. Poza zdarzającymi się momentami żartami oraz kilkoma naprawdę ciekawymi ciekawostkami, książka ta jest niezwykle smutna. Smutny jest też sam autor. Naprawdę, cierpienie Perry’ego da się wyczuć na niektórych stronach.
„Miałem wszystko ale wszystko było obłudą. Nie było sposobu, żeby rozwiązać mój problem”
Matthew Perry swego czasu inkasował milion dolarów za odcinek „Przyjaciół”, był jednym z najpopularniejszych aktorów w latach 90., jego kariera zapowiadała się naprawdę obiecująco. Pokonały go traumy z przeszłości i nałóg, który prawie doprowadził go do śmierci. „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz” to spowiedź aktora. Doceniam go za tę szczerość. Jest mi również niezwykle przykro z jak ogromnym bólem musiał, oraz niekiedy czasem i wciąż musi, się mierzyć. Czas pokaże, czy demony przeszłości nie wrócą. Mam szczerą nadzieję, że nie i trzymam za niego kciuki.
Egzemplarz książki do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B., za co serdecznie dziękujemy.
Przeczytaj również: W 2022 roku wreszcie nadrobiłam serial „Przyjaciele”. Czy było warto?