„Ptakodemia 3: Morski orzeł” to film prezentowany w ramach Splat!Film Fest 2022 jako pokaz specjalny z cyklu „Najlepsi z najgorszych” – sekcji zrzeszającej perełki niskobudżetowego kina klasy B z całego świata. Muszę przyznać, że trochę nie wiedziałem, czego się po filmie Jamesa Nguyena spodziewać – nie widziałem poprzednich „Ptakodemi”, a doniesienia na temat serii wydały mi się szczątkowe i nietworzące składnej całości. Inspiracja Hitchcockiem, historia miłosna i przekaz proekologiczny w mikrobudżetowym filmie (który zebrał jedynie nieco ponad 500 dolarów z planowanych 500 000 budżetu) z tytułem przywodzącym na myśl „Rekinado”? Czy coś takiego miało szansę się udać? Niezwłocznie udałem się więc na seans, aby przekonać się, co mogło wyniknąć z tej mieszanki – takie festiwale jak Splat! często udowadniają, że nawet te najbardziej szalone pomysły mogą zadziwiająco dobrze sprawdzić się na kinowym ekranie. Czy więc było tak tym razem? Cóż, parafrazując słowa z recenzji pierwszej „Ptakodemii” na kanale HorrorShowPL: „film Nguyena stosuje odwróconą filozofię Alfreda Hithcocka; zamiast, jak u mistrza, rozpocząć mocnym akcentem i stopniowo podkręcać napięcie do samego końca, w „Ptakodemii” na początku nie dzieje się nic, a później… też nie dzieje się nic”. Cytat ten doskonale odnosi się też do części trzeciej – „Ptakodemia 3: Morski orzeł” to bardziej eksperyment społeczny, niż film i mimo że zrealizowany jest w dobrej wierze, jest to seans raczej z rodzaju tych skrajnie męczących, niż bawiących swoją nieporadnością.

Fabuła jest tu pretekstowa i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale na potrzeby recenzji zarysujmy niezbędny kontekst. „Birdemic 3″ opowiada historię mężczyzny imieniem Evan, który zakochuje się w blond piękności Kim. Para poznaje się na plaży, gdzie Kim bada poziom zakwaszenia wód, informując Evana o tragicznych skutkach postępującego w zatrważającym tempie globalnego ocieplenia. Evan z początku zbywa słowa dziewczyny, ale szybko zaczyna interesować się tematem we własnym zakresie, oglądając odpowiednie programy m.in. o topnieniu lodowców czy emisji dzikich pożarów. Mężczyzna, przejęty losem planety, staje się aktywistą i zaczyna szerzyć proekologiczne treści wśród znajomych – kontaktuje się nawet z… najbogatszym człowiekiem na świecie, aby ten zainwestował w wynalazek mający oddelegować w kosmos nadwyżkę dwutlenkuj węgla. Jednak ani Evan, ani Kim, ani ktokolwiek inny na świecie nie wiedzą, że na podjęcie działań jest już za późno – zbliża się bowiem „ptakodemia”, czyli inwazyjny atak wyginających gatunków, które w walce o przetrwanie decydują się wyeliminować z Ziemi wszystkich ludzi.

Evan i Kim, główni bohaterowie „Ptakodemii 3″

Obraz Nguyena to film czysto amatorski – do tego stopnia, że poszczególne ujęcia jednej sceny często różnią się od siebie ostrością czy nasyceniem kolorów, powodując niezwykle komiczny efekt. Poziom realizacyjny to poziom wczesnoszkolny – widać, że nikomu tutaj nie zależało nawet na utrzymaniu pozorów, że obcujemy z produkcją filmową, bo lepiej wyglądające dzieło kinematografii większość nas jest w stanie zrealizować przy pomocy smartfonów. Ma to swój urok – sam początek, gdy podczas spaceru Evana po plaży obserwujemy go z wielu różnych perspektyw, z których każda wygląda gorzej od poprzedniej, jest autentycznie zabawny i dobrze usadawia nas w prześmiewczej konwencji. Ot, sytuacja trochę jak z „The Room” – postaci to kukły, wszystko robione jest po kosztach, a kamera żyje własnym życiem. W „Ptakodemii” zabrakło jednak tego, co czyni wspomniany wcześniej projekt Tommy’ego Wisseau i jemu podobne niezłą rozrywką – pasji. Od początku widać, że „Ptakodemia 3″ robiona jest zwyczajnie na siłę i bez zaangażowania, bo film jest niczym więcej, jak eksperymentem społecznym, który ma skierować naszą uwagę na proekologiczny aktywizm.

A jak ten eksperyment społeczny wygląda? To bardzo proste – Nguyen, zamiast zasilić tymi kilkoma tysiącami budżetu fundusze ekologicznych fundacji, postanowił zrealizować film z celowo bzdurnym punktem wyjścia, aby zyskać siłę przebicia ze swoim proekologicznym przekazem do jak najszerszego grona odbiorców. I w pewien sposób – jeśli, oczywiście, tak było naprawdę, bo to moja czysta spekulacja – jest to dosyć imponujące; jak dobrze pójdzie, to fani kina pokroju „Sharknado” pójdą na „Ptakomodemię” tabunami, a świadomość społeczna na temat losu naszej planety ma szansę nieznacznie się poszerzyć. Wydźwięk „Birdemic 3″ jest bowiem dosyć pesymistyczny – według Nguyena nie ma już dla nas nadziei, a planeta wyniszcza się w szybszym tempie niż mówią naukowe ekspertyzy. Co nam więc pozostaje? Oddawać się przyjemnościom i rozrywkom, nawiązywać relacje i… realizować tak głupie filmy, jak „Ptakodemia”. Trudno nie zauważyć tu pewnego autokomentarza do własnego dzieła, ale czy to usprawiedliwia tak męczący seans? Widać, że reżyser ma przebłyski celnego i ironicznego humoru – zwłaszcza w scenie, gdy Evan i Kim tańczą na dyskotece do popowego hymnu o nadchodzącej ludzkości jako gatunku lub na przykładzie postaci Kim, która to, będąc z początku zatroskanym o losy planety biologiem, w obliczu szybko zdobytego dobrobytu zaczyna martwić się jedynie tym, kiedy nowy partner życiowy kupi jej Teslę – ale to za małom by wytłumaczyć tym ponad 80 minut metrażu.

Anonimowa nieletnia aktywistka, persononifikacja samego reżysera

A jak sprawdza się gwóźdź programu, czyli tytułowa „Ptakodemia”? Koszmarnie – sceny akcji z wściekłymi ptakami to dosłownie naklejone na obraz filmowy gify z tumblra, które wydają wrzynający się w czaszkę, irytujący jazgot. Jazgot w słusznej sprawie, ale męczący i odbierający jakąkolwiek radość z seansu, podobnie zresztą jak cały film, który jest projektem zrealizowanym od niechcenia i na pół gwizdka. Jeśli więc zachęcił was do „Ptakodemii” chwytliwy tytuł, możecie poczuć się mocno rozczarowani. Jeśli jednak niestraszne wam nowe wymiary kiczu i uznajecie się za konesera filmów koszmarnych, być może znajdziecie tutaj coś dla siebie. Nie bez powodu film znalazł się w cyklu „Najlepsi z najgorszych” – jakby nie patrzeć jest to obraz tak charakterystyczny, że aż w swojej nijakości wybitny.

Zalety

  • wartościowy przekaz proekologiczny – mimo że wybitnie nachalny

Wady

  • wszystko inne

Film obejrzeliśmy w ramach 8. Splat!FilmFest – International Fantastic Film Festival, który to polecamy waszej uwadze – zwłaszcza, jeśli lubujecie się w wysmakowanym kiczu, którego próźno szukać w repertuarach sieciówek. Zobaczcie harmonogram Splatu w warszawskiej Kinotece i wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty, naszą recenzję „Terrifiera 2″ – najborzydliwszego filmu roku oraz artykuł, w którym polecamy ciekawie zapowiadające się inne pozycje repertuarowe z bogatego w grozę repertuaru – Splat!FilmFest 2022 – co w programie?

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Robert Solski

Robert Solski

Student czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim i eskapista, który tak samo jak filmy pożera książki, a ostatnio też coraz częściej gra – i wirtualnie, i planoszowo. Stara się oglądać jak najwięcej kina niezależnego, usilnie jednak przeszkadza mu w tym słabość do blockbusterów i seriali. Lubi pisać o wszystkim, co go otacza – zwłaszcza o popkulturze.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy