Już niespełna miesiąc dzieli nas od rozpoczęcia najnowszego sezonu w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Fani NBA nie mogą narzekać i oczekiwania na start rozgrywek mogą umilić sobie, grając w najnowszą odsłonę NBA 2K25. Dzięki uprzejmości Cenega Polska również miałam okazję zagrać w ten sportowy symulator i sprawdzić, czy najnowszy 2K jakkolwiek różni się od swoich poprzedników.
Do wyboru, do koloru
2K Games przyzwyczaiło nas do urozmaiconej rozgrywki i wielu trybów. Nie inaczej jest w przypadku tegorocznej odsłony gry, gdzie nie zabrakło MyTeam, w której budujemy swój wymarzony skład (na wzór trybu Ultimate Team z Fify), czy MyPlayer oferującego stworzenie od podstaw naszego zawodnika, którego karierę możemy prowadzić od najlepszego rookie pierwszego sezonu do zostania graczem z Hall of Fame. Poza tym nasz zawodnik może mierzyć się z innymi graczami w całkowicie odświeżonym City, które zapewnia jeszcze więcej ciekawych opcji rozwijania naszego koszykarza.
Do wyboru mamy nie tylko karierę zawodnika, ale również dyrektora generalnego jednego z zespołów w NBA. MyNBA oraz MyGM pozwalają nam na objęcie władzy nad jedną z naszych ulubionych franczyz i zrobienie z nią cokolwiek chcemy. Marzymy o dynastii, a może chcemy niczym San Antonio Spurs koncentrować się na pickach draftu w celu zbudowania młodej drużyny z potencjałem? Piłka jest po naszej stronie i możemy rozegrać ten tryb, jak tylko chcemy. Co więcej, tryb MyNBA oferuje nam teraz rozegranie sezonu przeciwko fantastycznej dynastii Golden State Warriors pod wodzą Stephena Curry’ego, za sprawą MyNBA Eras.
NBA 2K25 pozwala nam również wsiąknąć w świat WNBA za sprawą trybu The W, który jeszcze bardziej rozwija kobiecą koszykówkę. Choć zmiany nie są diametralne, to są widoczne i potrzebne. Całe lata poświęcono trybowi MyCareer i nareszcie kobieca odmiana tej rozgrywki otrzymuje więcej mniej lub bardziej istotnych bajerów. Kobiece sporty zyskują coraz większa popularność i ważne jest, by hegemonii symulatorów sportowych takich jak 2K czy FC (niegdyś FIFA) zadbali o widoczność kobiecych zawodniczek.
Najprzyjemniejszy gameplay od lat
Do wszystkich, którzy narzekali na ostatnie odsłony 2K’a i nie wciągali się w monotonną i mało angażująca rozgrywkę (w tym do mnie) mam dobrą wiadomość — najnowszy NBA 2K25, choć na pierwszy rzut oka taki sam, oferuje zupełnie inny poziom rozgrywki, który sprawia, że gra się w tegoroczną odsłonę kapitalnie.
Dzięki systemowi ProPLAY gameplay to czysta przyjemność. Rozgrywka dawno nie była tak realistyczna, jak w najnowszej odsłonie gry spod szyldu 2K. Twórcy zaznaczają, że dodano ponad 1500 animacji dryblingu, 1100 animacji strzałów i 1300 animacji bez piłki. Czuć te zmiany i są one zasadniczo idealnym dowodem na to, że nie trzeba udziwnionych i niepoważnych zmian w trybach gry, by rozgrywka stała się lepsza. Czasem wystarczy poświęcić nieco więcej czasu na usprawnienia mechaniki i od razu widać efekty.
Zmiany widoczne są w każdym aspekcie gry. Obojętnie czy gramy w obronie, czy ataku, czy operujemy na łuku, czy pod koszem: każda akcja leci z przyjemną płynnością, która nie doprowadza do szewskiej pasji. Wspaniałe zmiany dotknęły również strzelanie, które miało swoje lepsze i gorsze momenty i często bywało nienawidzone przez graczy. Dzięki Pro Stick Rhythm Shooting usprawniono elementy strzałów za pomocą joysticków, które znacząco ulepsza zdobywanie punktów. Zdobywanie trójek wreszcie przestało być taką mordęgą. Wpadają one łatwiej i przyjemniej, zupełnie tak jakbyśmy na moment zamieniali się w Stepha Curry’ego. Można powiedzieć, że to pójście na łatwiznę, ale z drugiej strony zwróćmy uwagę, ze w rzeczywistości rzuty za trzy stały się głównym aspektem koszykarskich akcji.
MyTeam, w którym chce się człowiek zanurzyć
Moim ulubionym trybem w 2K jest MyCareer. Uwielbiam ten amerykański motyw od zera do bohatera i budowanie nowych legend koszykówki. Muszę wam się jednak do czegoś przyznać: w najnowszym NBA 2K25 zdecydowanie więcej czasu spędzam w MyTeam, co dotychczas nie zdarzało mi się z taką częstotliwością.
Tegoroczna odsłona gry to absolutny pożeracz czasu, obojętnie czy zdecydujecie się na MyCareer, czy MyTeam. W pierwszym trybie otrzymaliśmy jeszcze większe miasto, które przypomina otwarty świat znany z sandboxowych produkcji. Świat tak ogromny, że możemy poruszać się w nim metrem. Z drugiej strony MyTeam — drugi z flagowych trybów 2K’a, oferuje multum zadań i gierek na wiele godzin rozgrywki. Mnie MyTeam pochłonął do reszty…
Klasycznie w tym trybie gramy na zasadzie sezonów, w których walczymy o jak najlepsze wyniki i tym samym o jak najlepsze nagrody. Dla mnie, jako dla kolekcjonerki kart sportowych (zwłaszcza z NBA i NFL), dużo frajdy sprawia otwieranie paczek. Niestety często czułam, że przez brak ochoty wydawania pieniędzy na VC dużo paczek mi umyka, a jak już jakieś wpadają, to mogę co najwyżej liczyć na jakiegoś średniego zawodnika. Wydaje mi się, ze w tegorocznej odsłonie NBA 2K łatwiej jest trafić ciekawsze trafy w paczkach i tym samym łatwiej jest zbudować ciekawą drużynę.
MyTeam to jednak nie tylko paczki, ale przede wszystkim cała gama ciekawych trybów i gierek, w których można sprawdzać swój wymarzony zespół. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, obojętnie czy chodzi o granie solo, czy w multiplayerze. Nie pominięto żadnego gracza, dzięki czemu tryb ten to gwarancja wielu godzin kapitalnej rozgrywki. I co bardzo ważne: w NBA 2K25 powraca dom aukcyjny! Dlaczego zniknął? Tego nie wie nikt, ale grunt, że nie jest już tylko wspomnieniem.
Mikropłatności wyskakujące z lodówki
Na koniec slow kilka o wadach, a raczej jednej wadzie, która co prawda nie odbiera zabawy z gry, ale nieźle irytuje. Wszyscy wiemy, że gry pokroju NBA 2K czy FC (FIFA) nastawione są na zyski z mikropłatności. Już dawno skończyły się czasy, w których wystarczyło sprzedać grę i koncentrować tylko na tym swój zarobek. Mikropłatności istnieją i to jest okej. Problemem natomiast są notoryczne i przytłaczające zagrania nakłaniające graczy do wydawania pieniędzy. Chcesz zmaxować swojego zawodnika w MyPlayer? Wydaj pieniążki. Chcesz mieć najlepszych koszykarzy w MyTeam? Musisz wydać pieniążki. Największych hitem jest wyskakujący niczym z lodówki baner zachęcający do doładowania VC zaraz po odpaleniu gry i wyborze trybów w menu głównym. Wiele razy odruchowo klikając na dany tryb, nacinałam się na wyskakujący expressowo baner, który przekierowywał mnie do wyboru VC do zakupu. Wiem, że to wada, której nie przeskoczymy, bo takie są realia gier. Nie ukrywam jednak, że bywa to mocno irytujące.
NBA 2K25 to jedna z najlepszych odsłon serii w ostatnich latach!
NBA 2K25 to przyjemna odmiana w porównaniu z poprzednimi odsłonami najpopularniejszej serii gier o koszykówce. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, obojętnie czy mowa o zagorzałym kibicu NBA, niedzielnym obserwatorze czy osobie, która z najlepszą ligą świata nie ma za wiele wspólnego. Wybór trybów jest tak zróżnicowany, że nie można się tutaj nudzić.
Visual Concepts najwyraźniej wzięło sobie do serca narzekania graczy i stworzyło niezwykle dynamiczną, kapitalną wizualnie i najlepszą gameplay’owo odsłonę NBA 2K, w którą chce się grać. Spędziłam tam już kilkanaście godzin i za każdym razem chce wracać na koszykarskie parkiety. Miejmy tylko nadzieję, że po (niewątpliwie) nadchodzącym sukcesie, twórcy nie osiądą na laurach, a kolejne lata przyniosą nam kolejne dobre edycje tej popularnej gry.
Ocena: 8/10
Z tytułem, w wersji na konsolę PlayStation 5, mogliśmy się zapoznać w ramach współpracy z dystrybutorem, Cenega Polska, za co bardzo dziękujemy.
Przeczytaj również: „Star Wars: Outlaws” – pierwsze wrażenia z rozgrywki [XSX]