Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

„Jak powstawał Tomb Raider. Początki Lary Croft” [RECENZJA]

„Tomb Raider” to bez wątpienia jedna z najbardziej ikonicznych serii w historii elektronicznej rozgrywki. Przygody archeolożki Lary Croft od blisko trzech dekad odciskają swoje piętno na popkulturze, a sama marka – kiedyś składająca się wyłącznie z gier – doczekała się licznych adaptacji komiksowych, powieściowych i filmowych. Dość powiedzieć, że w główną bohaterkę na kinowym ekranie wcielały się takie nazwiska jak Angelina Jolie („Lara Croft: Tomb Raider”, 2001) czy laureatka Oscara Alicia Vikander („Tomb Raider”, 2018). W chwili obecnej fani Lary oczekują kolejnej (już dwudziestej, licząc wszystkie spin-offy) pełnoprawnej odsłony serii od Crystal Dynamics, jednocześnie ostrząc sobie zęby na serial animowany od Netfliksa i umilając czas niedawną wydaną kolekcją zremasterowanych trzech pierwszych części cyklu, „Tomb Raider I-III Remastered Starring Lara Croft”.  To więc idealna okazja, aby poznać historię o tym, jak się to wszystko zaczęło. „Jak powstawał Tomb Raider” to publikacja Daryla Baxtera, w której autor wziął sobie za zadanie skontaktowanie się z oryginalnymi twórcami postaci Lary, aby prześledzić proces twórczy powstawania dwóch pierwszych „Tomb Raiderów” w studiu Core Design. Czy warto po nią sięgnąć? Z pewnością, i to najlepiej tak prędko, jak prędko zdobiąca okładkę Lara ucieka przed T-Rexem. Książka ukazała się w naszym kraju za pośrednictwem wydawnictwa Open Beta.

O jednej takiej, co szukała grobowców i o wielu takich, co jej na to pozwolili. I o jednym takim, który to spisał

Narracja i punkt wyjścia są dosyć proste. Daryl nie kryje się z tym, że jest ogromnym fanem opisywanych gier (ba, zamieszcza nawet w publikacji zdjęcie, na którym penetruje grobowce jako uśmiechnięte z kontrolerem dziecko!), przez co jego książka jawi się przede wszystkim jako list miłosny do serii „Tomb Raider”. Lecz w żadnym wypadku nie jest to wada – znaczy to jedynie, że autor „Jak powstawał Tomb Raider” niemal w całości oddaje głos twórcom, z którymi rozmawia, przerywając ich wywody jedynie w celu nadania odpowiedniego toku prostej, acz konsekwentnej narracji i, kiedy to konieczne, wpisując je w szerszy kontekst. Dzięki temu czytelnik dostaje… cóż, dokładnie to, czego mógł spodziewać się po tytule, w dodatku – co najważniejsze – opowiedziane słowami „ojców” Tomb Raidera z pomocnymi insightami prawdziwego fana serii, który na każdym kroku udowadnia, że zjadł na opisywanych grach zęby. Sprawia to, że „Początki Lary Croft” to mniej obszerne kompendium wiedzy o tej niemal już trzydziestoletniej serii, a bardziej reporterska relacja, podczas której autor sprawia wrażenie, jakby cofnął się w czasie i z pierwszej ręki zrelacjonował nam historię powstania tej serii.

A sama historia jest niezwykle ciekawa i, co najważniejsze, podana w znakomicie lekkiej formie. Dzięki konstrukcji „przerywanego wywiadu” autor nadaje publikacji odpowiedni, dynamiczny rytm, który ułatwia lekturę do tego stopnia, że ponad 150 stron tekstu (i ok. 22 stron pomocnicznych ilustracji) pochłania się niczym zwięzły i dobrze napisany artykuł. Nie znaczy to jednak, że mało tu treści – wręcz przeciwnie. „Jak powstawał Tomb Raider” przenosi czytelnika do czasu dewelopmentu pierwszej części serii w 1994 i prowadzi go poprzez osiemnastomiesięczny proces produkcyjny, płynnie przechodząc do sequela i rysując przed nim zalążki fenomenu popkulturowego, jakim seria stanie się w przyszłości. Zanim jednak można było o tymże fenomenie mówić, ktoś musiał to wszystko wymyślić i „wklepać kod” – i to właśnie pracownicy Core Design są głównymi bohaterami tej książki. Dzięki temu „Jak powstawał Tomb Raider” to przede wszystkim opowieść o rozwijającej się, ponadczasowej idei, która zostaje urzeczywistniona za sprawą niezłomności i pasji teamu deweloperskiego. Teamu, który, pracując w koleżeńskiej atmosferze zdecydował się oddać kawałek życia najważniejszymi projektowi w swojej dotychczasowej karierze, chcąc zapewnić graczom niespotykane wcześniej doświadczenie przed szklanym ekranem.

Rewolucja w spódnicy

Brzmi górnolotnie, ale nie ma w tym stwierdzeniu ani cienia przesady. W momencie swojej premiery „Tomb Raider” z 1996 był rewolucyjną produkcją na rynku gier, oferując konsumentom nowatorską, trójwymiarową grafikę (tak, nawet mimo nieskładnej i niesławnej sylwetki bohaterki), niespotykaną w tamtym czasie złożoność sterowania oraz rozległe, dopracowane i zachęcające do eksploracji poziomy – a wszystko to w grze akcji z perspektywy trzeciej osoby, co naraz wydawało się być wtedy nie do pomyślenia. Nie sposób nie wspomnieć również o atrakcyjnym klimacie (inspirowanym chociażby Indianą Jonesem) i postawieniu na żeńską bohaterkę. I tego wszystkiego by nie było, gdyby nie takie osoby jak Toby Gard (główny projekt i artysta oraz jeden ze współtwórców głównej bohaterki), Gavin Rummery i Jason Gosling (programiści), Neal Boyd i Heather Gibson (projektanci poziomów), Nathan McGree (autor ścieżki dźwiękowej) czy Vicky Arnold (scenarzystka). Baxter zbiera szczegółowe relacje od wyżej wymienionych, ale nie znaczy to, że jego książka koncentruje się wyłącznie na tytułowym powstawaniu. Nie zabrakło w niej również ciekawostek odnoszących się do kondycji branży gamingowej u schyłku XX wieku (w tym na, jakże aktualnej, kwestii niemożliwych oczekiwań studia od swoich pracowników i skupienia wyłącznie na monetyzacji ich kreatywnych pomysłów) czy wejścia w „zza kulisy” kiełkującej popularności samej Lary Croft, która to wzięła świat szturmem i stała się m.in. pierwszą bohaterką gry obecną na okładce magazynu lifestyle.

Koniec końców „Jak powstawał Tomb Raider. Początki Lary Croft” to bardzo udana pozycja dla fanów serii i nie tylko. Ci, którzy spodziewają się istnej monografii na temat samej Lary i jej kulturowej spuścizny mogą poczuć się nieco rozczarowani (głęboko wierzę, że taki projekt dojdzie kiedyś do skutku, bo potencjał jest ogromny), ale z drugiej strony – oczekiwanie tego byłoby nieco nie fair, skoro Daryl Baxter w przejrzysty sposób określił swoje intencje we wstępie i do samego końca pozostał im wierny. I choć z pewnością są w książce miejsca, które można by okraszyć nieco szerszym komentarzem lub nawet potraktować je jako punkt wyjścia do polemiki (jak chociażby sama Lara i refleksja nad źródłem tak dużego fenomenu tej postaci), całość mimo tego pozostaje świetną i bogatą w informacje lekturą. Lekturą, z której każdej strony bije serce miłości twórców do ich spłodzonego niemal przed trzema dekadami dziecka. Jest zresztą powód, dlaczego temat książki obejmuje czasy powstania jedynie dwóch pierwszych części cyklu, ale z premedytacją wam go nie zdradzę – warto poznać go na własną rękę.

Kilka słów należy się również polskiemu wydaniu. Przekład Kuby Floriana Stolarza przy akompaniamencie korekty i redakcji Ewy Turek składają się razem na wciągającą lekturę, która nie wpada w pułapki branżowego żargonu i do samego końca pozostaje wartka i łatwa w śledzeniu. To ważne w momencie, gdy mamy do czynienia z książką, która w większości składa się z wywiadowych wycinków, przez co projekt jej tłumaczenia z pewnością nie należał do najprostszych. Cieszy również wysokiej jakości kredowy papier i „śliskie” wstawki z ilustracjami, dzięki czemu możemy mieć wrażenie obcowania z albumem zdjęciowym.

Książkę mieliśmy okazję zrecenzować dzięki uprzejmości Wydawnictwa Open Beta, za co serdecznie dziękujemy. Przeczytaj również: „Biedne Istoty” – co by było, gdyby Dali pisał Frankensteina?

 

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Robert Solski

Robert Solski

Student czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim i eskapista, który tak samo jak filmy pożera książki, a ostatnio też coraz częściej gra – i wirtualnie, i planoszowo. Stara się oglądać jak najwięcej kina niezależnego, usilnie jednak przeszkadza mu w tym słabość do blockbusterów i seriali. Lubi pisać o wszystkim, co go otacza – zwłaszcza o popkulturze.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy