Mogłoby wydawać się, że motyw tańca oraz spełniania marzeń na przekór przeciwności losu to dość oklepany temat w kinie. Choć jego lata świetności już minęły, to co jakiś czas wciąż możemy oglądać podobne fabularnie produkcje w tej tematyce. Tym razem przyszła pora na francuską interpretację podobnej historii. Czy „Neneh: Gwiazda baletu” to kolejny, odgrzewany kotlet? A może jest w nim coś wyjątkowego?
Filmy taneczne od lat obecne są w kinie, gdzie osiągają naprawdę spore sukcesy. Takich produkcji jak „Flashdance” czy „Dirty Dancing” nie trzeba obecnie nikomu przedstawiać. Największy wysyp filmów o tańcu był około 15 lat temu. To wtedy debiutował „Step Up”, którego globalny sukces ustanowił modę na produkcje taneczne. To nie tylko układy choreograficzne poruszyły wtedy widownie, ale przede wszystkim historia outsidera (z biednego domu), którego jedynym marzeniem było być jak najlepszym tancerzem. „Step Up” otworzył worek z takimi produkcjami. Następne były na przykład „Honey” z Jessicą Albą w roli głównej czy „Krok do sławy” z 2007 roku. Również w Polsce doczekaliśmy się produkcji „Kochaj i tańcz”, gdzie Izabeli Mikko towarzyszył Mateusz Damięcki.
29 września w polskich kinach zadebiutuje film „Neneh: Gwiazda baletu”, czyli francuska opowieść familijna o pasji do tańca i próbach spełnienia własnych marzeń na przekór innym. Młodziutka, 12-letnia Neneh (Oumy Bruni Garrel) to niezwykle utalentowana baletnica, która trafia do elitarnej Opery Paryskiej. To niewątpliwie spełnienie jej najskrytszych marzeń, jednak rzeczywistość szybko weryfikuje jej oczekiwania wobec szkoły z internatem. Pomimo świadomości swojego talentu oraz dosyć luźnego podejścia do życia Neneh musi bardzo się postarać, by zostać dostrzeżoną przez swoich nowych nauczycieli oraz docenioną. Niestety, jedna rzecz sprawia, że dziewczynka ma utrudnione zadanie względem swoich rówieśniczek. Neneh jest czarnoskóra.
Kwestia rasy to bardzo ważny aspekt w filmie. Już na samym początku widzimy, jak podczas przesłuchań do szkoły, wybitni nauczyciele tańca próbują pogrzebać jej kandydaturę twierdząc, że dziewczynka będzie wyróżniać się wśród innych baletnic. Mniejszości etniczne oraz religijne to w Operze Paryskiej rzadkość. Tym samym film Ramzi Ben Slimana mocno krytykuje elitarne i ważne instytucje we Francji, a warto zaznaczyć, że jest to produkcja przede wszystkim familijna. Podoba mi się, że mimo to nie boi się uderzać w ważne społeczne tematy i ukazać tę gorzką stronę życia.
Drugą istotną kwestią jest pochodzenie Neneh. Dziewczynka wywodzi się z biedniejszej części Paryża. Jej rodzice reprezentują klasę robotniczą, co jest przeciwwagą do zamożnych uczennic szkoły. Mimo to rodzice dziewczyny wspierają ją i pomagają jej w spełnianiu marzeń, pomimo trudności finansowych. Finansują nawet jej prywatne korepetycje, które pomogą podnieść jej umiejętności. Aspekt pochodzenia z blokowisk jest istotny nie tylko ze względu na to, że pochodzenie nie powinno być pomijane. Jest istotny również ze względów fabularnych. Dyrektorka szkoły Marianne Bellage (Maïwenn), to była primabalerina, niezbyt chętna przyjęcia Neneh do Opery Paryskiej. Jednak za tym wszystkim skrywa się pewna tajemnica.
Oumy Bruni Garrel błyszczy i to bardzo! To jej pierwsza główna rola w filmie fabularnym i poradziła sobie z nią bardzo dobrze. Jest świetna na wielu płaszczyznach, przez mimikę i ekspresję, po sposób poruszania się, na tym jak się wypowiada kończąc. Nie można odmówić tak młodej aktorce zaangażowania w tę produkcje, dzięki któremu film staje się zdecydowanie ciekawszy i bardziej dynamiczny. Uśmiech Garrel jest zarażający. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczy się kariera tej aktorki. Mam jednak pewne przeczucia, że to dopiero początek jej owocnej drogi w świecie kinematografii.
Ramzi Ben Sliman nakręcił film, który odnajduje się świetnie zarówno jako film familijny, jak i krytyka instytucjonalnego rasizmu. Według mnie to właśnie czynnik, który wyróżnia „Neneh: Gwiazdę baletu” od innych tanecznych produkcji. Jest elastyczny: z jednej strony potrafi rozbawić, z drugiej porusza do łez. Przede wszystkim wskazuje na problemy dyskryminacji, co myślę jest ważne. Zwłaszcza w kinie francuskim – wywodzącym się z kraju, w którym kwestie rasy stają się coraz bardziej istotne oraz polaryzujące. Momentami film bywał nieco infantylny, jednak nie dziwi mnie to. Nie zapominajmy, że jest to przede wszystkim opowieść skierowana ku dzieciakom, które mogą z tego coś wynieść po swojemu. Na pewno warto ten film obejrzeć, przede wszystkim dla wspaniałej Oumy Bruni Garrel.
Ocena: 6/10
Premiera filmu już 29 września w kinach!
Przeczytaj również: „Fantastyczny Matt Parey” to nie laurka Macieja Parowskiego, a dobry dokument [RECENZJA]
[…] Przeczytaj także:Kolejna opowieść o tańcu i spełnianiu marzeń. „Neneh: Gwiazda baletu” [RECENZJA] […]