Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

„Redwall: Bitwa o Rudy Mur”. Raz myszy śmierć [RECENZJA]

„Redwall” autorstwa nieżyjącego już brytyjskiego pisarza Briana Jacquesa to popularna, młodzieżowa seria fantasy, która przez blisko trzydzieści lat regularnego wydawnictwa złożyła się aż na ponad dwadzieścia obszernych tomów. Cykl Jacquesa zdobył ogromną popularność wśród czytelników i przychylność krytyki, która porównywała rozmach „Redwall” do największych klasyków gatunku, takich jak „Władca Pierścieni” Tolkiena „Wojowników” Erin Hunter i – oczywiście – klasycznych baśni, a sam Brian nie krył inspiracji m.in. kultowym „Wodnikowym wzgórzem” Richarda Adamsa. Mysi bohaterowie „Rudego Muru” również mocno odcisnęli swoje łapki na popkulturze; na bazie „Redwall” pod koniec lat 90. powstał serial animowany i adaptacja operowa, a w późniejszym czasie także liczne książkowe spin-offy oraz gry video. Teraz, blisko czterdzieści (!) lat po swojej premierze w 1986 roku, seria Jacquesa w końcu dotarła na nasz rodzimy rynek za sprawą wydawnictwa Nowa Baśń. Na półki sklepowe i do rąk polskich czytelników trafił bowiem „Redwall. Bitwa o Rudy Mur”, pierwszy tom cyklu w przekładzie Wojtka Cajgnera. Czy warto się z nim zapoznać i tym samym rozpocząć swoją przygodę z obszerną sagą o dziejach walecznych myszy? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w poniższej recenzji.

Akcja „Redwall” przenosi nas do fikcyjnego lasu Mchwukwiatu, tłumnie zamieszkanego przez zwierzęta różnej maści. Głównym bohaterem „Bitwy o Rudy Mur” jest Maciej – młody, odważny myszek i wychowanek opata Mortimera, który tylko czeka na dogodną okazję, aby wykazać bohaterstwem w oczach opactwa i pięknej rówieśniczki, Bławatki. Nieoczekiwanie marzenie Macieja spełnia się w momencie, gdy na Rudy Mur napada owiany złą sławą szczur Cluny zwany Biczem – bezlitosny tyran, którego armia ma tylko jeden cel: plądrować i niszczyć wszystko na swojej drodze. Nastawione pokojowo opactwo myszy zmuszone będzie fortyfikować się przed nikczemnym przeciwnikiem, sięgając po pomoc m.in. zaprzyjaźnionej borsuczycy, Konstancji. Tym samym rozpocznie się oblężenie, w trakcie którego Maciej wyruszy na wyprawę mającą na celu odnalezienie miecza legendarnego Marcina Wojownika, aby móc stawić czoła Cluny’emu i zakończyć wojnę. Musi jednak się śpieszyć – mieszkańcy Rudego Muru nie mogą odpierać ataku w nieskończoność…

„Bitwa o Rudy Mur” ma bardzo konkretną, proppowską strukturę fabularną na wzór klasycznych baśni. Gdy bezkonfliktowe życie opactwa zostaje zakłócone, bohaterowie stają w obliczu licznych braków – braku pokoju, braku odpowiedniego oręża do obrony czy braku przywódcy, który poprowadziłby ich do zwycięstwa. Tym samym pierwszy tom „Redwall” to przede wszystkim powieść przygodowa, w której bohaterowie wyruszają na większe lub mniejsze poszukiwania, realizując questy niczym z gry RPG, a wszystko to przeplatane jest obszernymi opisami starć. Waleczne myszy odpierają atak przeciwnika, aby odzyskać swój spokój, a główny bohater, Maciej, wyrusza na poszukiwanie legendarnego miecza i zbroi Marcina Wojownika, jednocześnie odbywając własną wędrówkę na drodze dojrzałości i męstwa, stając się nieocenionym bohaterem dla swojego ludu. Mamy więc do czynienia również z historią o wybrańcu; Maciej, niczym Herkules czy Aragorn, musi stanąć na wysokości zadania – to od niego zależą przyszłe losy rodzimego opactwa. „Bitwa o Rudy Mur” utkana jest z wielu klasycznych dla literatury fantasy tropów, lecz na plus wyróżniają ją przede wszystkim dwa świetnie wyegzekwowane przez Jacquesa elementy: lingwistyczna kreacja świata oraz oryginalność, wynikająca z zaadaptowania popularnych motywów literackich do zantropomorfizacyjnego świata leśnej społeczności.

Ustanowienie dramaturgi na barkach mysich bohaterów to strzał w dziesiątkę – „Bitwę o Rudy Mur” czyta się niczym arturiańskie legendy z całą ich patetycznością, od której autor nawet na moment nie ucieka, co więcej – czyni z niej oś powieści. Książka przeplatana jest humorem i chwilami mającymi rozładować nieco napięcie, ale nie zmienia to faktu, że „Redwall’ to przede wszystkim poważna powieść wojenna, w której zabieg antropomorfizacji bohaterów nie jest zastosowany nawet na moment w celu infantylizacji przekazu. Jacques sięgnął po zwierzęcych bohaterów, aby puścić wodze wyobraźni w temacie kreacji świata – a nie po to, aby opowiedziana przez niego historia była ubrana w sielankowe, „disnejowskie” szaty. Pod żadnym pozorem nie dajcie się więc zwieść okładce.

Skupmy się chwilę na języku, którym posługują się bohaterowie. Autor wkłada wiele pracy w to, aby zniuansować świat przedstawiony także lingwistycznie. Każda z grup zwierząt, które poznajemy bliżej – czyli m.in. myszy, szczury, krety i wróble – posługuje się różnymi wariacjami tego samego języka. Dzięki temu czytelnikowi nieustannie jest przypominane, że las Mchwukwiatu zamieszkany jest przez wiele społeczności, które niekoniecznie żyją ze sobą w harmonii. Szczególnie w pamięć zapada wizyta Macieja w królestwie wróbli z ich charakterystycznym dialektem, który wyróżnia kończenie wyrazów przyrostkiem „-ji”. Uznanie należy się tutaj również polskiemu tłumaczowi – Wojtek Cajgner wykonał świetną robotę, a jego intuicja językowa czyni z „Redwall” naprawdę przyjemną i płynną lekturę, zwłaszcza przez sprawny przekład wspomnianych dialektyzacji, w których pobrzmiewają echa m.in. gwary śląskiej.

Mam jednak z „Bitwą o Rudy Mur” jeden problem – kwestię przemocy. Po lekturze całości ciężko trafnie mi ocenić, dla jakiej grupy wiekowej powieść przeznaczona jest w pierwszej kolejności. Z jednej strony mamy wspomnianą wyżej, prostą strukturę, która sprawia, że z czysto fabularnego punktu widzenia „Redwall” jak najbardziej nadaje się dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z książkami. Z drugiej jednak strony wojenna tematyka sprawia, że powieść ta brutalna i w swojej brutalności obrazowa. Trup ściele się gęsto, a autor nie skąpi nam opisów, w jaki dokładnie sposób giną kolejne postaci, co skłaniałoby mnie ku poleceniu „Bitwy…” nieco starszym odbiorcom. To trochę tak, jakby zmiksować w sobie pierwszy i ostatni tom „Harry’ego Pottera” , ignorując wieloletni okres odstępu między nimi, który niejako „przygotował” swoich czytelników na coraz bardziej odważne, dojrzalsze treści. W „Bitwie o Rudy Mur” zabrakło tego naturalnego przejścia. Nie zrozumcie mnie źle – przemoc w powieściach fantasy, w tym również i w tych skierowanych do dzieci, nie jest niczym odkrywczym czy szokującym, mam jednak wrażenie, że w tym wypadku jest jej nieco za dużo, co ingeruje w naprawdę wartościową dla czytelnika w każdym wieku opowieść. Opowieść przede wszystkim o bohaterstwie, poświęceniu i mobilizacji w obliczu wspólnego zagrożenia.

Książkę otrzymaliśmy do recenzji od Wydawnictwa Nowa Baśń, za co serdecznie dziękujemy.

Warto jeszcze krótko wspomnieć o świetnym polskim wydaniu. Wydawnictwo Nowa Baśń zadbało o twardą okładkę i przyjemną oprawę wizualną, dzięki czemu książka dobrze prezentuje się z każdej ze stron i jest odpowiednio, przyjemnie ciężka, ale jednocześnie w satysfakcjonujący sposób lekka, przez co świetnie sprawdzi się jako lektura w podróży. Szczególnie do gustu przypadł mi intensywnie czerwony grzbiet, który sprawia, że „Bitwa u Rudy Mur” doskonale prezentuje się na półce; i to zarówno samodzielnie, jak i w potencjalnym towarzystwie licznych, przyszłych tomów. Na uwagę zasługuje również średniowieczna stylizacja pierwszych stron kolejnych rozdziałów, przypominająca średniowieczne manuskrypty, co dodaje całości odpowiedniego klimatu.

Książkę do recenzji otrzymaliśmy od wydawnictwa Nowa Baśń, za co serdecznie dziękujemy.

Zobacz również inne moje recenzje książek wydanych dotychczas w 2023:

„Pianistka”. Uwikłani w perwersję [RECENZJA]

Jutro, jutro i znów jutro [RECENZJA]. O dwóch takich, co tworzyli gry

„Powrót do Brideshead”. Wspomnienia ze spiżu [RECENZJA]

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Robert Solski

Robert Solski

Student czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim i eskapista, który tak samo jak filmy pożera książki, a ostatnio też coraz częściej gra – i wirtualnie, i planoszowo. Stara się oglądać jak najwięcej kina niezależnego, usilnie jednak przeszkadza mu w tym słabość do blockbusterów i seriali. Lubi pisać o wszystkim, co go otacza – zwłaszcza o popkulturze.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy