Postaci Slendermana raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Figura mężczyznopodobnego osobnika o smukłym wyglądzie z creepypastowym rodowodem to jeden z najpopularniejszych tworów współczesnego internetu, doskonale uosabiając jego charakter i zagrożenia. Reportaż Kathleen Hale w przerażający sposób uświadamia nam, że takie postaci jak Slenderman mogą nie tylko destrukcyjnie zadziałać na wyobraźnię najmłodszych,  ale stać się również jedną z przyczyn nieopisanych tragedii. Zwłaszcza, gdy napotkają podatny grunt w postaci niezwykle silnej, niezdiagnozowanej choroby psychicznej w życiu trzech wkraczających w dorastanie młodych dziewczyn. „Slenderman. Internetowy demon, choroba psychiczna i zbrodnia dwunastolatek” to trudna, ale fascynująca lektura o sprawie Morgan Geyser i Annisy Weiter, którą czyta się jak najlepsze horrory Stephena Kinga. 

O „smukłym mężczyźnie”

Slender to postać, której zawiła mitologia i charakterystyczny, niepokojący design pozwoliły mu – mimo oczywistej przynależności do świata fikcji – na stałe zapisać się w masowej świadomości internautów. Budząca powszechne poruszenie postać stała się wizytówką zjawiska creepypast (czyli webowych “miejskich legend”) w minionej dekadzie, rosnąć w siłę głównie dzięki zaangażowanym użytkownikom w każdym wieku i ich poczcie pantoflowej. Slendermana przedstawia się bardzo różnie, ale najczęściej to chudy, wysoki osobnik o twarzy przypominającej nieco Voldemorta, ale bez rysów, ubrany w idealnie skrojony garnitur niczym bohaterowie „Facetów w czerni”. Na jego temat do tej pory powstają nowe historie, gry czy nawet film (choć nie jest on wart zbyt dużej uwagi). I choć popularność Slendera w obecnym, 2024 roku jest już raczej znikoma, w 2014 – kiedy to rozpoczyna się „akcja” książki Hale – creepypasty z jego udziałem były w szczycie. Nic więc dziwnego, że na jego niepokojący wizerunek natknęły się dwunastoletnie Morgan i Annisa, tytułowe zbrodniarki, które są przedmiotem obszernego reportażu.

Zrozumienie kontekstu Slendermana jest kluczowe, ale nie najważniejsze, z czego autorka doskonale zdaje sobie sprawę. Kathleen Hale bardzo rzetelnie podchodzi do powziętego zadania prześledzenia tragicznej historii młodych, niedoszłych morderczyń, dlatego też skrupulatnie gromadzi skarbnicę faktów, które posłużą jej później za bazę do narracji. Jak sama wspomina we wstępie, sprawa próby zamordowania przez dwunastoletnie Morgan i Anissy ich koleżanki Belli pełna jest niedopowiedzeń, które przez minioną dekadę wielokrotnie zostały wypaczone lub pominięte przez amerykańskie media. Biorąc więc do ręki „Slendermana” mamy pewność, że autorka wykonała imponującą kwerendę, chcąc odtworzyć zdarzenia w sposób możliwie jak najwierniejszy ich faktycznemu przebiegowi. I jasne, figura Slendermana jest to nieodzowna, ale opowiedziana historia to przede wszystkim opowieść o rodzinnym zaniedbaniu, okropieństwach, jakie destrukcyjna choroba psychiczna może wywrzeć na niewykształconym umyśle i… absurdach amerykańskiego prawa na przykładzie stanu Wisconsin. Aura smukłego mężczyzny unosi się nad tym wszystkim, ale nie przejmuje sterów, co z pewnością było łatwą pokusą w opowieści, gdzie główną rolę odgrywa schizofrenia.

W niektórych obrazowaniach Slenderman posiada również wystające zza pleców macki

Powieściowa narracja

Dzięki wspomnianej obszernej kwerendzie, na którą składają się liczne wywiady, zapisy i dokumenty z procesów sądowych oraz duża doza empatii przy sprawie tak delikatnej wagi, autorka przystępuje do meritum, czyli narracji. Narracji bardzo powieściowej, w której usiłuje odtworzyć meandry kompleksowej historii niczym narrator wszechwiedzący wprowadzający nas w tajniki fikcyjnego świata przedstawionego z wyraźnie zarysowanym początkiem, rozwinięciem i zakończeniem.

„Slenderman. Internetowy demon, choroba psychiczna i zbrodnia dwunastolatek” rozpoczyna się od rozbudowanego przedstawienia sytuacji wyjściowej. W pierwszej kolejności poznajemy Morgan, jej rodzinę oraz rozwijającą się relację z Bellą i Anfisą. Hale odrzuca jednak suchą, pozbawioną emocji relację czysto reporterską na rzecz empatycznej interpretacji pewnych zjawisk, które w późniejszej części staną się kluczowe. W żadnym wypadku nie jest to interpretacja dowolna – stoją za nią opnie profesjonalnych lekarzy, wypowiedzi osób trzecich (np. nauczycieli czy osób z bliskiego otoczenia dziewczynek) czy nawet opinie samych zainteresowanych spoglądających na swoje życie po latach. Dzięki temu otrzymujemy fascynująca spojrzenie na młody umysł Morgan, który na skutek społecznej samotności, nieleczonej choroby i podatności na wpływy zaczyna jak gąbka nasiąkać mitologią Slendermana. W jej postrzeganiu nie jawi się on jednak wyłącznie jako bardziej lub mniej realna postać, a bożyszcze wywołujące trwogę i posłuszeństwo. Internetowy fenomen zderza się z schizofreniczną percepcją dwunastolatki, co szybko zaczyna prowadzić do skrupulatnie zaplanowanej i (niestety) wyegzekwowanej tragedii. 

Pierwsza część książki kończy się na niesławnym 31 maja 2014 roku, kiedy to Peyton (Bella) Lautner została dźgnięta ponad dwadzieścia razy po wspólnym nocowaniu z Morgan i Annisą. Następnie autorka prowadzi nas przez kolejne lata sądowych batalii i przedłużający się do granic możliwości proces, co staje się dobrą okazją do wypunktowania wielu absurdów amerykańskiego sądownictwa. Autorka ucieka od subiektywnej oceny opisywanych wydarzeń – w końcu stawia się w roli reportażystki, nie kata. Zamiast tego oferuje czytelnikowi tyle narzędzi, że jest on w pełni w stanie wyrobić sobie opinię na temat poszczególnych kamieni milowych sprawy, zarysowując odpowiedni kontekst społeczny, gdy jest to konieczne do niczym niezakłóconego zrozumienia mechanizmów rządzących społecznością Wisconsin. A wszystko to w formie wciągającej, powieściowej narracji, która pozwala nam śledzić nie tylko Morgan, Bellę i Annisę na przestrzeni lat, ale również ich rodziców, prowadzącego sprawę sędziego, obrońców czy pracowników medycznych. Całość jest skomponowana tak zgrabnie i „książkowo”, że momentami ciężko uwierzyć, że mamy do czynienia z prawdziwą historią.

Nieoczywisty horror

Opowiedziana historia jest – przynajmniej w swojej pierwszej części – na wskroś potworna i niepokojąca przez to, jak odwołuje się do sumień. Dzieci, które często postrzegamy w kategorii anielich niewiniątek (a nie zawsze warto, o czym przed dwoma laty przypomniał nam Eskil Vogt), jawią się w niej jako kierowane obsesją geniusze zbrodni. A gdy przypomnimy sobie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, tym trudniej jest nam rozpatrywać „Slendermana…” wyłącznie jako lekturę – to namacalne upamiętnienie nieoczywistego horroru, który z młodych umysłów przeniósł się do rzeczywistości. Po pierwszym szoku i wzburzeniu szybko nadchodzi jednak refleksja na temat tego, jak społeczeństwo wykształca własne potwory przez zaniedbanie (w tym zarówno odwrócenie wzroku, jak zbyt łatwy dostęp do działających na wyobraźnię treści) czy nieskuteczne, stygmatyzujące postępowania wymiaru sprawiedliwości.

Morgan Geyser (12 l.) i Anissa Weier (14 l.) w noc tragedii, podczas której doszło do zadźgania Payton Lautner (12 l.) – 31.05.2014

Treściwe i wartościowe studium przypadku

Reportaż Kathleen Hale jest nie tylko doskonały w swoim gatunku, prezentując nam powziętą historię w sposób pogłębiony, przejrzysty i dobrze osadzony w szerszym kontekście. To również – a może przede wszystkim? – wartościowe i treściowe studium przypadku, które ma szansę pogłębić naszą wiedzę z zakresu schizofrenii dziecięcej, paranoi indukowanej czy amerykańskiego prawa wobec trudnych do jednoznacznej oceny zbrodni dziecięcych.

Lecz sedno „Slendermana” od samego początku pozostaje niezmienne. To historia przede wszystkim samotnej, zdradzonej przez własny umysł i zignorowanej przez otoczenie Morgan, dziewczynki, dla której dopuszczenie się brutalnego mordu stanowi desperacką próbę okiełznania własnych demonów. A że demony te w obecnych czasach często kryją się na każdym kroku, również w internecie, to kwestia, której nie rozwiążą nawet tak udane reportaże, jak ten – co nie zmienia faktu, że warto na ten temat uświadamiać coraz szersze grono. I to Kathleen Kale czyni z nawiązką, jednocześnie oddając sprawiedliwość wszystkim zaangażowanym w niełatwą, „slenderową” zbrodnię sprzed dekady. 

Nawiasem mówiąc, to bardzo ciekawe, jak popkulturowe zjawiska mogą kształtować rzeczywistość. Dla jednych często stają się pasją i zajęciem zawodowym, dla innych niejako „białym szumem” na codzienną rutynę, a dla jeszcze innych – czynnikiem niemożliwej do opisania tragedii. Ważne więc, byśmy nie dyskredytowali podobnych historii – w 2024, gdy popkultura często bezpośrednio łączy się z naszym codziennym życiem, już bardzo rzadko coś jest „tylko filmem” czy „tylko książką”. Tym samym postaci takie jak Slenderman dawno straciły status zaledwie „urbanowego straszaka” przez to, jak duży mogą wywierać wpływ na świadomość najmłodszych i nie tylko.

Książkę „Slenderman. Internetowy demon, choroba psychiczna i zbrodnia dwunastolatek” Kathleen Hale zrecenzowaliśmy we współpracy z Wydawnictwem Czarne, któremu serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Zobacz również: 24. MFF Nowe Horyzonty: „Rodzaje życzliwości” [RECENZJA]

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

O Autorze

Picture of Robert Solski

Robert Solski

Student czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim i eskapista, który tak samo jak filmy pożera książki, a ostatnio też coraz częściej gra – i wirtualnie, i planoszowo. Stara się oglądać jak najwięcej kina niezależnego, usilnie jednak przeszkadza mu w tym słabość do blockbusterów i seriali. Lubi pisać o wszystkim, co go otacza – zwłaszcza o popkulturze.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy