Kącik Popkultury

Szukaj
Close this search box.

„Ukryta sieć” to niewykorzystany potencjał thrillera [RECENZJA]

Na film Piotra Adamskiego wybrałem się z dużymi oczekiwaniami. Przede wszystkim dlatego, że jest to polska produkcja, które bardzo lubię, poza tym Ukryta sieć została bardzo dobrze sprzedana marketingowo. Andrzej Seweryn, który występuje w produkcji, określał w podkaście Żurnalisty Ukrytą sieć mianem świetnego filmu. Dlatego miałem bardzo wysokie oczekiwania względem ekranizacji bestsellerowej książki Jakuba Szamałka. Niestety, w ogólnym rozrachunku nie wyszło najlepiej. Jednak nie lubię być tylko marudą, nawet jeśli trzeba, dlatego przedstawię Wam co jest także dobre i warte obejrzenia w Ukrytej sieci.

Wyszło

  • Muzyka i scenografia
  • Gra aktorska głównych bohaterów
  • Puenta zmuszająca do refleksji
  • Końcowy plot twist

Nie wyszło

  • Banalny scenariusz
  • Słabo napisana główna bohaterka
  • Przekoloryzowany obraz dziennikarstwa śledczego
  • Słabo budowane napięcie jak na thriller

Najpierw trochę pomarudzę

Największy zarzut ode mnie to scenariusz (Łukasz M. Maciejewski, Jakub Szamałek). Film miał przeogromny potencjał. Fabuła momentami naprawdę mroziła krew żyłach. Wątek był mroczny, na miarę prawdziwego thrillera. To nie tak, że Ukryta sieć nie jest prawdziwym kinem gatunkowym – ponieważ jest, tylko niedopracowanym. Wiele rozwiązań w scenariuszu było dla mnie zbyt przewidywalne, jedynie końcowy plot-twist był za dyszkę. Poza tym mało kiedy byłem tak naprawdę zaskoczony przebiegiem zdarzeń. Na tapet zostało wzięło dziennikarstwo śledcze, które tak naprawdę zostało sprowadzone do wyszukania informacji na temat jednego ze świadków w Google. Trochę za mało. Napięcie było praktycznie niewyczuwalne, dlatego zabrakło mocnego punktu kulminacyjnego, poza już wspomnianym wcześniej zakończeniem. Tempo akcji również nie było zbyt szybkie, czasami widz ma ochotę zrobić coś przed bohaterem, dlatego że rozwiązanie wydaje nam się zbyt oczywiste. Jeśli ktoś steruje naszym urządzeniem bez naszej zgody lub kontroli to raczej logicznie wydaje się, że zostało zhakowane (przynajmniej dla mnie).

Przekoloryzowany obraz dziennikarstwa śledczego

Kilka dni temu miałem okazję brać udział w spotkaniu z najbardziej znanym i zarazem kontrowersyjnym dziennikarzem śledczym – Szymonem Jadczakiem. Redaktor Wirtualnej Polski znany jest z zajmowania się największymi aferami polityczno-sportowymi w naszym kraju. Podczas spotkania przybliżał różne historie z jego udziałem, które mogły się skończyć dla niego tragicznie. Jednak użył zdania, że nie boi się on przeraźliwie o swoje życie, ponieważ wydaje mu się, że „nie żyjemy jeszcze w Meksyku”. W Ukrytej sieci obserwujemy działanie, które trochę nie mieści się w kodeksie moralnym. Główna bohatera, czyli Julita, zajmuje się sprawą potencjalnego morderstwa znanego prezentera telewizyjnego, pracuje dla tabloidowej redakcji, która nastawiona jest tylko na kliknięcia.

Fot. Monolith Films / Andrzej Seweryn

Dziennikarka nie podjęła jeszcze żadnych większych kroków w sprawie śledztwa, a już na starcie została publicznie upokorzona. Haker udostępnił w sieci jej intymne nagranie, które doprowadziło do jej kompromitacji, a zarazem zwolnienia. Dziwne, że od razu ktoś tak brutalnie postępuje z dziennikarką śledczą, która poszukuje jedynie prawdy. Gdyby takie praktyki były stosowane w naszej codzienności, teksty Szymona Jadczaka również nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego. Dlatego nie do końca chce mi się wierzyć, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce w prawdziwym świecie. Nie jest to nierealne, zwłaszcza w świecie tak rozwiniętej cybernetyki, jednak nie żyjemy jeszcze w Meksyku. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zabrakło w całym scenariuszu więcej realizmu, wtedy film byłby prawdziwą petardą.

Obsada aktorska nokautuje scenariusz

Ponarzekałem, teraz pora Was trochę zachęcić. Jak sam tytuł nagłówka wskazuje, aktorzy świetnie wczuli się w klimat thrillera. Cały film się dość długo rozkręcał, dlatego na początku trudno było mi wyczuć Magdalenę Koleśnik, która gra główną bohaterkę – Julitę. Jednak z biegiem, niestety trochę nudnej akcji, aktorka pokazała, że idealnie nadaje się do takich ról. Ja w tym momencie nie oceniam jej postaci, tylko grę aktorską. Niestety, Julita jest bohaterką, która jak na dziennikarkę śledczą, jest za mało bystra. Natomiast Magda Koleśnik wyciąga cały potencjał, który tkwił w postaci. Nie przypominam sobie, żeby aktorka chociaż raz w filmie się uśmiechnęła, cały czas zachowuje kamienną twarz, jest skupiona na swojej pracy i odnalezieniu mordercy.

Pan Andrzej Seweryn jako ojciec Julity również bezbłędnie wyczuł swoją postać. Szkoda, że było go trochę mało na ekranie, ponieważ sceny z jego udziałem miały dla mnie największą wartość artystyczną. Podobny problem mam z Piotrem Trojanem, który gra głównego antagonistę, mordercę-hakera. Pojawia się w całym filmie tylko w dwóch lub trzech scenach. Jednak te sceny, to są prawdziwe sceny rodem z thrillera. Chętnie bym zobaczył kontynuację i ponowie tych samych aktorów. Pokazali swój potencjał, tylko ten tak samo jak w przypadku scenariusza – nie został wykorzystany. SZKODA.

Fot. Monolith Films / Wiktoria Gorodeckaja i Magdalena Koleśnik

Muzyka oddaje klimat thrillera

Idealny klimat mrocznego thrillera oddaje najlepiej, użyta w ekranizacji muzyka. Ciężkie, mroczne, dreszczowe brzmienia świetnie wkomponowują się w brudną, ciemną, deszczową scenografię. Jeśli chodzi o wygląd scen i techniczne zrealizowanie ich, to ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Gdyby tylko lepiej został rozpisany scenariusz, główni bohaterowie, to mielibyśmy naprawdę bardzo dobry i solidny thriller. Wyszło tak pół na pół. Pewne rzeczy są bardzo dobre, niektóre są bardzo przeciętne.

Dziennikarska hiena jest skazana na porażkę

To, co mi się najbardziej podobało, pomimo braku realizmu, to ogólny wydźwięk filmu. Dwuznaczny tytuł, który oznacza sieć hakerską, pod którą jesteśmy wszyscy wpięci, ale i sieć przestępczych powiązań, zostawia widza z mocną refleksją. Wydaje nam się na co dzień, że żyjemy w wygodnym świecie, pełnym technologii. Wszystko w zasadzie robimy przy pomocy smartfonów. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w każdej chwili możemy być ofiarą cyberprzestępstwa. Nie jest to temat nowy, ponieważ od wielu lat jest o tym głośno. Jednak uważam, że w świecie, gdzie postęp technologiczny jest zbyt szybki, warto jest przypominać społeczeństwu o pewnych kwestiach związanych z cyberbezpieczeństwem. Oczywiście, różne grupy zawodowe są narażone w mniejszym lub większym stopniu, jednak są to rzeczy, o których należy pamiętać zawsze. Film w szczególności pokazuje, jak bardzo narażeni są dziennikarze, zwłaszcza śledczy. Dostęp do wrażliwych danych lub innych informacji jest wartościowy, ale także może być i tragiczny w konsekwencjach, tak jak w przypadku Julity. Pod tym względem film spełnia swoją misję. Tylko pozostaje pytanie, czy o to naprawdę chodzi w thrillerze?

Moja ocena to 6/10.

Podobał Ci się artykuł? Udostępnij!

Facebook
Twitter
Pocket
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
7 miesięcy temu

[…] Zobacz również: „Ukryta sieć” to niewykorzystany potencjał thrillera [RECENZJA] […]

trackback
7 miesięcy temu

[…] Od noir całkiem niedaleko do thrillera. Przeczytaj naszą recenzję filmu Ukryta Sieć! […]

O Autorze

Picture of Dawid Micał

Dawid Micał

Młody żurnalista z Rzeszowa. Redaktor naczelny studenckiego magazynu Nowy Akapit. Uwielbia oglądać postmodernistyczne, fantastyczne oraz polskie kino. Natomiast jego ulubione uniwersum to Star Wars. Interesuje się filmoznawstwem, czytaniem biografii oraz historią. W wolnej chwili lubi oglądać każdy sport. Dlatego tworzy podcast „Rozmowy Na Pół Gwizdka”, który możecie znaleźć na Spotify.

Kategorie

Rodzaje Wpisów

Najnowsze Wpisy